Czym mi zawinęły, te dwa płonące siłą ogniki?
Czemu nie mogę przestać o nich myśleć mimo, iż dawno zapomniałem?!
Tak mi się przynajmniej wydawało.
Dalej mnie ciągnie w swe sidła- demon ciernistych lasów Teutoburskich.
Ubrany w długie włosy, smukłą sylwetkę i te jebane, inteligentne oczy.
Brązowe, nieprzeniknione, metafizyczne.
Tajemnicze, w swej codziennej naturze.
Nie dającym się objąć rozumem młodopolskich mistrzów słowa.
Kwanty, rozpływające się nad istotą fali światła.
Cząsteczki odbite w rogówce, ukazują mi blask trumien.
Pochowanych bohaterskich żądz, hedonistycznych cierpień rozkoszy.
Wciąż mi siedzą w korze mózgowej, nie umiejąc opuścić ciała.
Sądziłem, że zapomniałem?
Nic z tych rzeczy!
Dalej będą Cię nawiedzać, jak czarne postacie paraliżu sennego.
Wytrwają, wpatrzone nimfomańsko w moją naturę.
Ukazując chęć rozkoszy i głębszego rozpoznania.
Nigdy nie dadzą mi spokoju.
Już do końca świata.
One.
i Ja.