twarzyczką nawet gra przed sobą słodka
przez szparę widzę w drzwiach czujnego oka
i brew podnosi z myślą o sarkaźmie
choć przez sekundę sądzi że nie patrzę
gdy krzesło wozem znów czekają drogi
włosy na plecki niech się świat odsłoni
z grupą minstrelów wciąż z miasta do miasta
teatr wieczorny to jest nasza farsa
pod świadomością jej sceny codziennej
jak sufler słowo przypomnę naprędce
gdy oglądają znowu absurd ziemski
całą rodziną a pies dawno senny