Ach! Ach!

marian


Miłości! Ach, Miłości!

Jakże cudowna, jakże wspaniała,

jak kropla deszczu spływająca po szybie,

jak szept twoich słodkich ust,

jak dotyk twojej dłoni, gdy całujesz mnie w promieniach księżyca.


Ach, księżyc!

Ach, gwiazdy!

Ach, Galaktyki! Roziskrzone

zachwytem!

Szybuję! Wzlatuję! W tęczy!

Bezkresnej tęczy! Ach!

Rozpływam się! Napawam się!

Miłości cudowna i miraże!


Twoje usta, ach Twe usta, usta twe róże skąpane w porannej rosie,

lilie w wazonie(!), pierwiosnki i jabłonie!


OWOCE


Tu owoc Twojej (naszej!) miłości -

czuję ją rozedrgany

słodyczą naszej miłości, jak złota papierówka! Ach jak pięknie!


I lustra!


Pragnę więcej! Błagam! Jestem spragniony!

Napój mnie, o boska, niech utonę

w morzu cudownych twych oczu blasku,

oślepnę wpatrzony w gwieździste niebo,

szukając sensu w szkle roztrzaskanym na parapecie.


I lustra!


W tych lustrach, odłamkach, odbiciach, cieniach, w Twych oczu blaskach,

które są jak gwiazdy, które są jak tafla, które są jak te lilie na tej tafli,

które są jak


gwiazdy, jak tęcze, i szeptasz w me ucho, uszko,

płatek śniegu, szepty i szepciki, nasze ciała rozedrgane…


Och miłości ma okrutna! Płaczę…


Kurtyna.

marian
marian
Wiersz · 13 marca 2025
anonim