Mąż przy śniadaniu że długa zima,
że wojna idzie, że starość, że czekać
nie ma już na co.
Chlusnęłam mu mlekiem w twarz. Szklanką
z trzaskiem o blat. Pies skowycząc odskoczył.
Sztućce zadrżały z trwogi.
Nie czekaj, żyj teraz. I ożył.
Mąż przy śniadaniu że długa zima,
że wojna idzie, że starość, że czekać
nie ma już na co.
Chlusnęłam mu mlekiem w twarz. Szklanką
z trzaskiem o blat. Pies skowycząc odskoczył.
Sztućce zadrżały z trwogi.
Nie czekaj, żyj teraz. I ożył.