Troski i odciski

marian

Matka mówiła, że Bóg mieszka w niebie.

Sznur prania to jej różaniec.

„Modlitwa potrzebuje słów” – szeptała,  

całując mnie w czoło i zgarniając

okruchy chleba ze stołu.


W nocy ściany płakały wilgocią, 

a ona zbierała łzy chustką -

wyciskała je do słoików po ogórkach.  

„To na wypadek, gdyby zabrakło wody święconej”.


Uczyłem się też innego Boga: 

widziałem go na naszym balkonie.

Stał czasami z papierosem i wypatrywał.

Mężczyzna z wąsami,

który zamiast stygmatów nosił odciski.


Zostawił mi  

klucz, śrubokręt

i jedną zapałkę –  

„Żeby spalić co niepotrzebne”

marian
marian
Wiersz · 4 maja 2025
anonim