na koniec

Yaro

nadchodzi czas wojen bardzo się boję

w kieszeni spodni ukryłem ołowiane naboje

czuję się potrzebny broń pasuje mi do ręki

nie chcę walczyć chcę żyć dla miłości to za mało

przyjdzie umrzeć w błotnistych okopach śmiało


z brudem pod paznokciami w stalowym hełmie

umrzeć młodo nie wypada co powie mama

kocham swoje dzieci kocham wszystkie dzieci

kto ochroni bezbronne tego się boję


na wojnie jest niewygodnie

przedsmak wojny w pigułce na poligonie

po to byśmy się nie lękali strach zażegnać

walczyć dzielnie dziękuję jak przetrwać


umierać za kraj zwiedzeni hasłom pozornym

na uchodźstwie zbudują rząd daremny

wręczą nagrody wmówią że wolność

walczymy za ojczyznę za tradycję


na niebie słonko świeci

na dobrych i złych żołnierzy

bohaterów podzielą medalami

posypią się kwiaty popłyną łzy


popłynie ropa gaz przewodami prąd

znów na leki będzie nas stać

połykać popijając wodą

słowa wzniosłe mądre popychacze


do kolejnej wojny światowej

nienawiść w sercach płonie

zimne dłonie

Yaro
Yaro
Wiersz · 1 czerwca 2025
anonim