Oni nigdy nie nazwali mnie ładną.
Tylko czasem ich lica
Na mój widok bledną
Bo nie takiego piękna łakną
I czegoś więcej tylko pragną.
Ktoś kiedyś rzekł
"Bo w twojej głowie coś więcej niż piękno".
Ale mój wzrok,
W bok odchodzi prędko
Bo w tych czasach kobiecie nie wypada być tylko piękną,
Ale też i inteligentną
A mi jakoś brakuje obu.
I chowam się gdzieś z tyłu znowu.
Słuchając jak ładną nazywają inną.
I wszystkie moje chęci nikną
I giną wraz z moją miną
Bo ja chciałabym być ładną.
Nie jak Raskolnikow.
Nie jak Pan Młody.
Złote gody czy inny
Poeta.
Nie jak szczur uliczny,
Czy inne bezdeta,
Którymi mnie już w tym życiu
Określać nie trzeba.
Tak bym chciała być
Piękna.
Jak krańce nieba.
Jak ostatnie kruszyny białego chleba
Nie jak woda mętna tylko czysta
Lśniąca, złocista.
Promienie porannego słońca czy
Trawa zielona gdzieś u świata końca.
Ale piękna nie jestem najwyraźniej.
Może po prostu przez życie muszę iść raźniej
I czyściej się uśmiechać lub
Malować się po prostu.
Zażyć może postu?
Lub brnąć dalej w ten głupi karnawał
Choć może nie jest taki głupi jaki się
W tym całym pięknie wcześniej wydawał.