Może mi się śni, że złamałaś serce mi.
Mi złamałaś.
A mogłaś zamknać ręce w pięść i zupełnie nic nie powiedzieć.
Nie powiedzieć nic.
Zamiast mi burzyć świat i czas mi brudzić,
szarańczą niedokończonych spraw.
I gdy mi kark łamałaś czy słyszałaś zgrzyt ?
Czy raz po raz zagrabiałaś,
jak stereotypowy żyd,
resztki co uleciały z ciała,
sprawczości mojej krzty.
A w oczy patrzyłaś.
NIc mi to nie da, już nic mi nie da,
jak martwa gleba,
jak wygodny fotel pod nogami wisielca,
marnotractwo chleba.
Bo nie po to glowa, aby butelką w nią napierdalać.
Nie sztuka popsuć swięta gdy rzucasz mi żyletki,
w odruchu serca.