Niebo

estel


  I

 

Szukam miejsca, gdzie odległość człowieka

od człowieka jest mniejsza niż pół metra.

Nie ma odległości, są tylko chwile,

które różnią ludzi.

Metropolitański czas uwięźnia więźnie niepokoju

wolności nihilistycznego czasu metrycznego

 

bo kosmos jest na marginesie myśli, zdarzeń

i spotkań

no i co? rano i tak czekają nas czarne dziury,

chaos w sferze łóżko – myśli: a co było wczoraj?

Kosmiczne dziury są zbyt daleko, abyśmy mogli

je zrozumieć. My jesteśmy zbyt blisko, żeby zrozumieć

kosmos.

Osmoza czasowa, kosmos kosmiczny niekoniecznie

nieskończony się łączy w twych wszechotwartych

wyobraźniach

 

Stokrotka stokrotnie jej służy, naiwnie jej towarzyszy

lecz nigdy do płatków nie nadąży

Coś takiego przejebanego z kolcami.

I nic nie zatrzyma czerwieni płatków

i rozchylonych ust czerwonych

I love you, Kfiatek.

 

Na górze dupy na dole snopy

kochamy się jak siedmiu z wywroty!

 


II

 

Młoda żona nie jest warta

kawałka łóżka

trzy cztery! słuchamy nowej relacji: to pani

a to pan nuci, że na dwa to najlepszy wkręt na wszystko.

 

Nie warto. Ale czasami warto. Dla dobrych ludzi. Dla dobrego

słowa. Dla dobrego światła, które zrobi dobrą iskrę. Dla dobrej

góry, która da ci kamyk, którego potrzebujesz. Dla butelki,

która nie chce się rozbić. Ile dobrych rzeczy znajdziesz,

żeby było warto?

Bo ponoć warto dla chwili

przełknąć i wyrzut sumienia

 

Warto liczyć po kolei krople deszczu... warto zliczyć

i zobaczyć każdą... po to, żeby potem czuć, wiedzieć,

że to nie był tylko deszcz.

 

Wisło, Sekwano, obojętna ty rzeko, płyń ty wokół i przez nas

roznosząc radość wokół wszystkich.

 

Czwartego dnia Bóg powiedział: Nie warto.

 

 

 

III

 

a co jeśli podłoga jest tylko sufitem

świata?

sto mil od domu, a tu wciąż kawałek, jakby swój

metr od siebie, czyli chodzimy tip – topami.

kawałek świata odchodzi daleko, nie wiem jak go zawołać,

szybko musi powrócić

i wtedy powoli kawałek po kawałku zbiorę do pudełka

kolekcję małych puzzli

kromeczka, skromna, soczysta, wyśmienitowno pyszna,

która sprawia, że każdy się uśmiecha do twego kawałka.

 

A Sztokholm i tak jest

cały czas za daleko.

estel
estel
Wiersz · 2 maja 2010
anonim
  • Sorteci
    Wybitne!

    · Zgłoś · 14 lat
  • estel
    Wypitne!

    · Zgłoś · 14 lat
  • Grzesiek z nick-ąd
    tak... znakomite pisanie... i jak zawsze dylemat czy to jeszcze poezja czy juz proza?

    · Zgłoś · 14 lat
  • Figa
    Magiczne jest to co piszesz Estel. Brakuje słów na podziw.
    Jak dla mnie to jeszcze poezja. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Justyna D. Barańska

    · Zgłoś · 14 lat
  • Dominika Ciechanowicz
    Nieźle. Jeśli to naprawdę pod wpływem pisane, to cóż - pij więcej :-)

    · Zgłoś · 14 lat
  • ew
    pojechałaś sztyletem. pierwsza część jednością i poczuciem bycia spójnego, bycia takiego, które trudno określić, niedotykalnego a jednak mocno dającego się odczuć. ze zdwojoną dawką podkręconą alkoholem. w drugiej części jakiś kretyński cytat wplotłaś, poza tym zakotwiczyłaś we mnie zgrabnie ujęte rozważania zakończone pointą typu " mam to w dupie, nie warto. w trzeciej tęsknota i kolejne zbieranie wspomnień, chęć zachłyśnięcia się raz jeszcze tym co było.

    czy mi się podoba? no tak, tak :P

    · Zgłoś · 14 lat
  • estel
    Dziękuję! A właściwie dziękujemy, gdyż jest to wiersz pisany siedmioma głowami i siedmioma rękami, ale za to jednym długopisem. Metodą: łyk/kolejka, nowe słowo klucz i piszcie, poety, wers nie mając pojęcia o tym, co napisał poprzednik.
    Zatem się udało? :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Figa
    Udało się, bardzo. Mnie tylko coraz bardziej zaczyna nurtować pytanie, czy pisanie po alkoholu to skutek uboczny, czy może jakaś ukryta recepta ? [chyba już odkryta] :p

    · Zgłoś · 14 lat