Witamy w Czytelni – przestrzeni dla twórców i pasjonatów literatury!

Czytelnia to miejsce, gdzie poezja i proza spotykają się z sercami odbiorców, a słowa zyskują nowe życie. To tutaj każdy może opublikować swoje wiersze, opowiadania czy fragmenty powieści, dzieląc się swoimi emocjami, przemyśleniami i artystycznymi wizjami. Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym pisarzem, czy dopiero stawiasz swoje pierwsze kroki w literackim świecie, Czytelnia jest otwarta na Twoją twórczość.

Zapraszamy do odkrywania różnorodnych tekstów, komentowania i inspirowania się dziełami innych autorów. Wywrota od lat łączy ludzi, których łączy pasja do słowa pisanego – dołącz do naszej literackiej społeczności i pozwól, by Twoje słowa zainspirowały innych!

Czytelnia - najnowsze teksty

Ukłony

Leśny gracz

uniżony ukłon już mi

składa samego siebie

na ołtarzu dobrego wychowania


ukłon który mnie gonił

i groził zerwaniem paktów

połechtany na pasach

zdjęciem butów przez mój ukłon

zanim wszedł do jego oczu


i te co aż piły krew z moich żył

w tipi pośród dymów

gdy się mijaliśmy blisko straganów


ukłony leżące odłogiem

w czyjeś kulturze bycia

nie mają przed kim ściągać kapeluszy

Leśny gracz
Leśny gracz
Wiersz · 21 grudnia 2024
anonim

***(piosenki o miłości i poziomki XXVIII)

Andrzej Feret

***(piosenki o miłości i poziomki XXVIII)


a jeśli w nocy wspomnisz

i ja nie przyjdę na pokoje

to nie mów wiele przyjaciółkom

i nie pisz w pamiętniku – moje


lepiej za światłem w czerń nie klęknij

i siostrze wołaj by odeszła

i mamie powiedz że przegnała

tego małego wśród snu księcia


i radość uknuj tylko sobie

na jezdni w chłodnym dźwięku ciszy

i porusz drzewem drewna słojem

i zasłonami wstrząśnij liśćmi


bo jeśli wojna to we dwoje

się przytul smutkiem zaczernieniem

i zdobądź strzelbę dla mej duszy

która jak strzeli to Bóg powie


16 sierpnia, 2024

Andrzej Feret


Otto Eerelman

1839-1926

Two horses pulling the plough, near Arnhem

watercolour on paper 47.6 x 69.6 cm, signed l.r. and painted ca. 1902-1907


(16) Facebook https://www.facebook.com/photo/?fbid=1063318105131539&set=a.104900010973358


Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 20 grudnia 2024

odmienić się na kilka chwil

Yaro

chciałbym w sobie zmienić coś

by weszło głęboko w kość

by umysł jasnym świtem

na horyzoncie z jutrzenką

patrzył nieśmiało w oczy


zaglądam w lustro nie poznaję

smutne poranki gdy zmieszany

wstaję rano patrzę w twoją stronę mamo

zatarte ścieżki śladów nie widzę


obrazy w głowie układam na ermitażu

zapadają słowa żony głębią w sercu

drążą zmarszczki na twarzy starej chaty

jestem starym domem niewolnikiem słów

wierny pies jem z ręki proszę uwolnić sny


zatrzymany w głowie z wirem myśli

jak uciec stąd od zniewolenia


mamo pomóż zmęczony tym światem

zamykam rozdział witam się z Bogiem

Yaro
Yaro
Wiersz · 18 grudnia 2024
anonim

***(bukiet kwiatów polnych CCCXXXIII)

Andrzej Feret

***(bukiet kwiatów polnych CCCXXXIII)


znowu piszę list do pani

bo tak jest

mało duszy nie rozedrę

pani wie

mało tego dnia na co dzień

kalendarzy w oknach

dość

dosyć już się napisałem

lecz nie śmierć

kiedy coś?


skoro piszę o miłości

pani gdzie?

nim rozedrę namiętności

kiedy? gdzie?

że na sprawach się oglądam

długi cień

tej miłości w czyjeś winy

pani nie


może zadrży kiedyś listem

z pani winy

może kiedyś długi cień

w życiorysie położymy

z nieśmiałości piszę pani

dziś ten wiersz

może kiedyś mnie odwiedzi


…pada deszcz


13 grudnia, 2021

Andrzej Feret


Facebook : https://www.facebook.com/photo/?fbid=468892144574141&set=a.104900010973358


Andrzej Feret
Andrzej Feret
Wiersz · 18 grudnia 2024

Klucz klucza

Leśny gracz

na jednej z dworcowych ławek

leży sobie tajemniczo

tyle przyjazdów tyle odjazdów

już nawet nie wiem dokąd


a on złoty prosi o odpowiedni zamek

może z fosą i łucznikami

można się spierać o uniwersalia


i szukam tych drzwi

których nie można wyważyć

inaczej by tak nie kluczył

póki co swoim nieotwieraniem


klucz do działkowej furtki z dzieciństwa

której jak każdego wspomnienia

nie da się po prostu przeskoczyć


do egzaminu by nie zawalić sobą

klucz do rzeczywistości na konsolę


i dalej szukam bramy tego klucza

jak stopy kopciuszka dla pantofelka

bo chociaż blondynka życie to nie bajka

nie ma co gardzić bajkami


dałem kiedyś ślusarzowi dorobić

powiedział że pierwszy też kopia

i byłem jedynie rycerzem z kopią

na wyobrażonym białym rumaku


Leśny gracz
Leśny gracz
Wiersz · 17 grudnia 2024
anonim

Boże Narodzenie

falkon


Cisza wśród nas

nie szukam cudów

nie szukam bóstwa

w sercu mam spokój

w umyśle wszechświat

chociaż bez wiary (kat.)

świat mój pełen życia.


Choinka mieni się światełkami

w domu zapach ciasta

ciepło w każdym kącie

nie modlę się w nocy

nie składam rąk w dłonie

czuję głęboką radość

taką samą przekazuję tobie.


Święta to czas spotkań

uśmiechów

rozmów

choć nie wierzę

w narodziny zbawiciela

to jest moment

kiedy się łączymy

w prostych gestach

miłość wypełnia serca

w życzeniach składanych sobie.


W tej ciszy nocnej

radosnej chwili

widzę magię

nie cuda

wierzę w dobro

i ludzi wokół

których zbliża to co ważne

nie zawsze potrzebna modlitwa.


falkon
falkon
Wiersz · 17 grudnia 2024
anonim
  • lydiadel
    Dziecinada, na poziomie czwartej klasy.
    "Choinka mieni się światełkami" - już lepiej światłami, bo to już całkiem niemowlęco brzmi.

    · Zgłoś · 1 dzień
  • falkon
    Długo ciebie nie było lejdi.
    Mam 7-klas,
    NO!

    · Zgłoś · 22 godziny

Cicho siedź już po raz trzeci...

Irena Świerżyńska

było

było - coś się zmieni...


Dźwigasz - dźwigaj

perspektywa wciąż ta sama

nie dasz rady skruszyć skały

zegar swoim rytmem mierzy

głowa srebrna blaskiem świeci


jeszcze miga - jeszcze goni

dzieci, dzieci - już dorosły


alimentów dalej nie ma.


Państwo w Państwie szarpie - swoje

twoje, twoje - na bok leci


to nieważne

wyrzuć

wyrzuć - to - do śmieci...

Irena   Świerżyńska
Irena Świerżyńska
Wiersz · 17 grudnia 2024
anonim

Fałszywy alarm.

Kazimierz Siłuch

Kościół o zmierzchu

W cichym kościele panowała atmosfera skupienia i spokoju. Przez wysokie witraże wpadały resztki światła zmierzchu, barwiąc wnętrze w odcieniach czerwieni, fioletu i złota. Kilka starszych kobiet klęczało w ławkach, przesuwając paciorki różańca w dłoniach, a ich szeptane modlitwy ledwo mieszały się z delikatnym trzaskiem świec. Chłód jesiennego wieczoru wślizgiwał się przez masywne drzwi, przypominając o przemijaniu.

W kącie kościoła, za kratą konfesjonału, ksiądz Jan, siwowłosy, o łagodnym spojrzeniu, czekał na kolejną osobę. Jego dłonie, spoczywające na kolanach, były ciepłe od modlitwy, gotowe przyjąć najcięższe brzemię.

Nagle zasłona konfesjonału poruszyła się, a do środka weszła młoda dziewczyna. Delikatny zapach wilgotnych liści przyniesionych na butach zdradzał jej obecność. Uklękła, z wahaniem, cicho, jakby nie chciała przeszkadzać ciszy kościoła.

Ksiądz Jan: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dziewczyna: Amen.

Ksiądz Jan: Jak długo nie byłaś u spowiedzi, moje dziecko?

Dziewczyna: Rok… może więcej. Sama już nie wiem.

Ksiądz Jan: W porządku. Opowiedz mi, co cię sprowadza.

Dziewczyna przez chwilę milczała. Ksiądz poczuł, jak ciężar jej oddechu wypełnia przestrzeń. Zabrało jej to moment, by wydusić słowa.

Dziewczyna: Zrobiłam coś złego... Nie wiem, czy Pan Bóg mi wybaczy.

Ksiądz nachylił się bliżej, jego głos stał się jeszcze bardziej delikatny.

Ksiądz Jan: Nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby wybaczyć, jeśli naprawdę żałujesz. Powiedz, co się stało.

Dziewczyna: Mam piętnaście lat. Uprawiałam seks i upijałam się winem.

Słowa te wypowiedziała niemal szeptem, a jednak ich ciężar wypełnił całą przestrzeń konfesjonału. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale głos jej się załamał. W tle, gdzieś w nawie, słychać było przesuwane ławki.

Ksiądz Jan: To wielki ciężar, który niesiesz, dziecko. Ale Bóg nie przestaje cię kochać. Opowiedz mi, jak do tego doszło.

Dziewczyna: (spuszczając głowę) Spotykałam się z chłopakiem... Starszym. Nie sądziłam, że to się tak skończy. Myślałam, że mnie kocha, ale jak tylko mu powiedziałam że mam 15 lat... zniknął. Mama jeszcze nie wie. Tato... on by mnie chyba zabił.

Głos dziewczyny łamał się coraz bardziej. Łzy zaczęły cicho kapać na jej dłonie zaciśnięte w pięści.

Ksiądz Jan: Rozumiem, że boisz się ich reakcji. Ale musisz pamiętać, że Bóg cię kocha i wybacza , choć okoliczności mogą być trudne. Nie jesteś sama.

Dziewczyna: Ale ja nie dam rady! Nie wiem, co robić...

Ksiądz Jan: Nie musisz teraz wiedzieć wszystkiego. Najważniejsze to nie podejmować pochopnych decyzji. Porozmawiaj z mamą, a jeśli potrzebujesz wsparcia, Kościół ci pomoże. Jest wiele osób, które mogą cię wesprzeć – duchowo i materialnie.

Dziewczyna długo milczała, jakby próbowała przyswoić te słowa. Ksiądz Jan widział jej walkę – ból, lęk, a także nadzieję, która zaczynała przebijać przez jej wyznanie.

Dziewczyna: Czy Bóg naprawdę mi wybaczy?

Ksiądz Jan: Jeśli żałujesz i szczerze prosisz o przebaczenie, Bóg już ci wybaczył. A teraz, pomódlmy się razem.

Po krótkiej modlitwie i słowach rozgrzeszenia dziewczyna wyszła z konfesjonału. Ksiądz Jan pozostał w środku, jeszcze chwilę w ciszy, modląc się za nią. Atmosfera kościoła zdawała się nabrać nowego, ciepłego światła, jakby mimo chłodu na zewnątrz nadchodziła obietnica czegoś lepszego.


Kazimierz Siłuch
Kazimierz Siłuch
Opowiadanie · 17 grudnia 2024
anonim

Niepodważalnościowości

Spytek Chełżmie

Żebym mógł płakać

Potrzebuję oczu

Wydłubano mi oczy

Żebym nie płakał


Jasne słońce mnie oślepia

Mimo dnia, które ono niesie

Przez ślepotę ciemność widzę

Noc przyniesioną mi przez słońce


Strzelec strzelił z łuku w tarczę

Wybiła godzina karabinowa

Strzelec trafia z łuku w tarczę

Tarczę karabin by przestrzelił

Spytek Chełżmie
Spytek Chełżmie
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Klamka

Spytek Chełżmie

Zapominamy wszyscy o klamkach

Wspominając o drzwiach bez ogromu

Mimo, że klucze trzymane są w zamkach

Bez niej to tylko mur dzielący od domu


Klamka wspaniałą rzeczą jest

Podasz jej rękę - drzwi ci otworzy

Coż to za wspaniały był gest!

Do zamka tylko klucz się włoży


A choćbyś wszystkie drzwi odblokował

I choćbyś posiadał już wszystkie klucze

To gdy dłoń pomocną klamki żeś schował

Powiesz "w cholerę po zamkach się włóczę"

Spytek Chełżmie
Spytek Chełżmie
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Wstąpiłem

Spytek Chełżmie

Wstąpiłem


Widziałem Legiony Legionistów

Piechurów potęgi, Milites Romani

Idących walczyć z barbarzyńcami

Dumnie idących za Rzym i Cesarza


Potem przede mną trzystu żołnierzy

Ze Sparty hoplitów przeciw Persom

Później Macedon z falangi wojskiem

Aleksander na koniu swym wojujący


Byli też filozofowie, myśliciele pokoju

Co różne swoje mieli zdania o świecie

Lecz wszystkie ich tęgie były umysły

Co dźwigały ciężar świata na głowie


Widziałem dobro i zło; fikcję i prawdę

Przeżywałem lata wydarzeń wspaniałych

Widziałem królów i bogów, byłem królami

A wszystko to było w czytelnii w bibliotece

Spytek Chełżmie
Spytek Chełżmie
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Coś się dzisiaj kończy

S. J. K.

A gdy się dziś rano obudzisz,

To dzień będzie tak samo jasny,

Jak jasny był dnia poprzedniego: Ptaki w parku

Będą szczebiotać, niebo będzie łzawo niebieskie,

Trawa będzie pachnieć chlorem, a na Palestynę

Spadnie kolejna gwiazda dawidowa,

Z każdej strony obwiązana trotylem;


Twoje psy będą lizać ci ręce, piwo które

Wypijesz zamiast kawy, zaszkodzi tobie

W środku dnia.

Będziesz wzdychać do słów tych samych poetów.

Wciąż nie będziesz odmawiać wzięcia od jechowych

Antyaborcyjnych ulotek i przypinek z rozerwanym płodem.


Słowem: Świat jak zawsze płynąć będzie,

Lecz coś jednak będzie inaczej,

Coś w tym potoku rzeczy trzaśnie,

Ktoś dziś spokoju we śnie swym nie znajdzie.

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Dzień, w którym widziałem jak płyniesz

S. J. K.

Kiedy na Ciebie patrzę

Wtedy, jak grom z jasnego nieba,

Myśl podła do psyche dociera,

Że tak na prawdę – to żadne ze mnie literat.


Widziałem ciebie dzisiaj,

Jak dumnie kroczysz przez szkolny korytarz,

A ja, jak sosny gałązka – na wietrze twym się zginam,

Odpadam, umieram, i nie mam nic do powiedzenia.


Ikono moja,

Ja monumentu twego Piękna

Unieść nigdy nie zdołam,

Nie na tych rękach, ni na tych słowach.


Dziś poznałem Twoje imię

I rad jestem za przypadek wdzięczny,

Bo teraz, jak na poetę przystało,

Mogę je sobie nosić w kieszeni.


Chociaż...

Jak się mam pogodzić...

Że w swojej ręce nigdy twojej,

Że w twojej głowie nigdy mojej...


Słów mi braknie,

Wyliczyć nie zdołam

Tego, co zrobić bym mógł,

Gdyby od Ciebie usłyszał:


„Ja ciebie też kocham”.

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Lato (2)

S. J. K.

Co to w ogóle było?

Zaczęło się i nagle skończyło,

Wielkie pół-koło na plecach zostawiło

I z całego ciała – kłębek bólu zrobiło.


Koniec czerwca –

Poznanie Szczęścia,

Początek lipca –

Serce rozkwita,

A M i ł o ś ć –

Zaczyna wyciągać kopyta.


Środek lipca –

Pomysł dociera

I wizje mistyczne

Spod prochowca wywiewa;


Wiatr szumi do ucha:

„Czas ruszać”.


Poranek złocisty –

Odsuwam na stolik powieki

I sufit nad rzęsami widzę,

Co pejzaż swej pleśni właśnie wyświetla;

Bo sufit ten rano (gdy się otwiera powieka)

Status nocnego kina przybiera:


Ze snu do snu,

Z ekranu na ekran,

Z filmu na film:

W całym pokoju unosi się dym.


A teraz –

Czas wstać.

Czas ubrać frak,

Czas w deszczu stać,

Aż skończy się świat,

Aż minie osiem godzin,

Aż wrócę do kina,

Gdzie na ekranie

Nowy obraz zobaczę;

A tytuł jego będzie:

„Kochanków pojednanie”,

Podtytuł zaś:

„Wyniszczenie moralne”.

Ach, to wszystko takie banalne!

Wcale a wcale realne!

Gdzie jest filmowy realizm w scenie,

Gdzie z matowego sufitu

Wyskakuje szarańcza delfinów?!


Nadszedł koniec lata –

Ach, Piękne to były lata,

Aż woda w porcie zrobiła się szara,

Jak pod żebrami jest moja plama.

A teraz stoisz na dziobie:

Na falach piany

Opuszczasz mnie w chorobie,

Opuszczasz mnie w żałobie,

Opuszczasz mnie na piasku,

Na molo

I w wodzie;

Kropkę na końcu zdania zdaniem stawiasz

(Już będąc daleko na falach)

Krzycząc:

„Nie obchodzi mnie, Że kiedyś [cię] zapomnę!”


Jeszcze tobie to wspomnę...

Ale teraz nie mogę –

Skomlę.

Więc idź już może, proszę,

Bo nic mi tu po tobie,

Gdy nie mam cię przy sobie.


Tak się kończy lipiec,

Tak się zaczyna sierpień

(I pierwsze urodziny bez ciebie...).

Tak się kończy Lato,

Tak się zaczyna jesień

(Tak się też zaczyna

Słuchanie Car Seat Headrest...).


O zimie już nie wspominam,

Bo nie wiem czy do niej dotrwam;

Możliwe, że jak wielu przede mną

W pokoju lub w kinie skonam.

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Parowe witraże

S. J. K.

W małych mieszkaniach

Toczą się krwawe chłosty

Chłopców bezbożnych,

O myślach zdrożnych.


Na ulicach brukowych

Słyszy się telefony.

A jaka treść z nich dobiega?

Wie tylko mężczyzna, kobieta.


Gdzie indziej, w ciemnych zaułkach,

Ktoś w cudze okno czymś puka –

To para z czyiś ust bucha,

O matową szybę

Z prędkością kolibra stuka.


Parowe witraże,

Parowe witraże –

O niczym innym nie marzę.


Parowe witraże,

Parowe witraże –

Pozwólcie, że się rozmarzę...


Jak cudnie by było z kimś marzyć,

O tworzeniu parnych witraży

I malowaniu miłosnych miraży...


Parowe witraże,

Parowe witraże...

Czy nic innego nie znacie?


Parowe witraże,

Parowe witraże...

„Czy słowa «Miłość”» nie kochacie?!”


Parowe witraże,

Parowe witraże...

„Czy wy już Uczuć nie macie?...”


Parowe witraże,

Parowe witraże –

„Oto jest wszystko co teraz macie!”


Parowe witraże,

Parowe witraże...

O niczym innym nie marzę...

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Modlitwa przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie

S. J. K.

Kładziemy się spać

Nie ma nam się co złego stać


Aniołek w kościele

Krzyżem Świętym odziany

A ty szatanie nie stój przede mną

Bo jo ci się nie boję

Dopóki mi nie przyniesiesz kielicha

A w tym kielichu krew


Kto ją będzie pił

To będzie zbawiony

A kto nie będzie pił

Będzie potępiony


Stoi róża kwitnąca

Od Pana Jezusa widząca

Widzimy Cię Panie

Przez Kapłańskie ręce

Który Kapłan zwiastuje

Dusza się raduje


Weselmy się, radujmy się

Jako my weseli

A w niebie anieli

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Senne me życzenie

S. J. K.

Ona śpi

w ramionach moich śpi

na twarzy ma sen

a na ustach uśmiech

i śpi


A ja patrzę na nią

i jestem niewidzialny

tak jak gdyby jej nie było

i w naszym świecie nie było nikogo


Ona śpi

na piersi mojej śpi

na twarzy ma sen

a na ustach uśmiech

i śpi


Niech ci będzie co najpiękniejsze

w tym pięknie co nie ma imienia

i niech ci będzie co najważniejsze

w tymże ważnym co nie ma znaczenia


Niech ci będzie co najbliższe

w tymże bliskim co drogi nie ma

i niech ci będzie co zbawienne

w tym ciele co nie zna zbawienia


Ona śpi

na życzeniu moim śpi

na twarzy ma sen

a na ustach uśmiech

i śpi

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

Popioły

S. J. K.

Dzisiaj zmieniłeś mnie w pył.

Nastąpiła kremacja mej duszy,

Gdy zdałem sobie sprawę,

Że kiedyś mnie opuścisz.


Och, poznany w kościele,

Dziś nie patrzysz już na to tak wiernie,

Dzisiaj nie spojrzysz już na mnie tak dzielnie,

Bo w mej twarzy zobaczysz...

Cóż, ciężko to wytłumaczyć.


Na różańcu się powieś,

Ojca swego odwiedź,

Powiedz, że chciałeś odejść,

Ale zwyczajnie – nie mogłeś.


Och, jak mogłeś?

Opowiedz, odpowiedz:

Jak mogłeś?


Proszę jeszcze mnie odwiedź,

Proszę jeszcze mnie odwiedź,

Proszę jeszcze mnie odwiedź...

Proszę, daj się raz jeszcze ponieść!


Odwiedzaj,

Przyjeżdżaj,

Świat wielki ze mną zwiedzaj,

Granice jego eksploruj,

Niech zniknie wszelki niepokój.


Przyjaciele-marzyciele

Śniący o...

Mówiący o...

Śmiejący się z...


Och...

Czemuż tak spoważniałeś?

Czy gliną się obżarłeś?

W dziewczynie się zakochałeś?


Tak?

Ach, tak...

Ach, tak...

Ach, tak...


Przeszłość mą pogrzebałeś;

Przyszłość także zabrałeś,

Powiedz: Co więcej jeszcze zdziałałeś?

Gdzie swoje uczucia schowałeś?


Na dnach mórz ciemnej Itaki...


Zawsze kochałeś ptaki.

Po niebie płynące ptaki.

Kołujące i czas zawracające

Ptaki...


Spójrz więc teraz w niebo,

I usłysz moje falsetto:

„Jak możesz oddawać się wdziękom

Tych młodych dziewczyn z depresją?!”


Ujrzyj niebieskie niebo,

Zetrzyj pot z czoła ręką,

I w przyszłość tą ruszaj ze mną;

Zwyczajnie za mną gnaj,

Ot tak –

Jak kredowy ptak.


Nich rośnie nienawiść,

Niech kwitnie wojna,

Niech wszak zostanie tylko twarz twoja

I moja głupia, miłosna ciągota,

I w sercu parna jak z Dachau duchota,

I poranki w hotelu Daltona –


A!


Właśnie mnie skremowałeś.

Powiedz: Jak długo na to czekałeś?


Cóż ważne, że kochałeś.

Powiedz: Kochałeś?


Kochałeś.

Ludzie to potwierdzą.


Ci, którzy wiedzą,

Ci, którzy wiedzą,

Ci, którzy wiedzą...


Ci wiedzą.


Gdy Cię zobaczą –

Zobaczą,

Jak ich kompas moralny

Staje się biało-szary

Oraz jak wpada

Pomiędzy oceany,


Bo przecież: „Jak można?!”

Jak można?

Jak można?

Jak można?


We wspólnych, ciepłych brzęknięciach

Modlić się w morza objęciach...


Można.


Oj, można,

Oj, można,

Oj, można...


Taka jest właśnie ta droga,

W większości ciepła i dobra,

Acz z nutami zimnymi,

Jak zimny jest palec Boga.


Taka więc twoja droga,

Iż nie wyzbędziesz się Boga.

Czeka cię więc

Krzyżowa droga

Wiecznego aktora,

Który w teatrze cieni

Przybiera postać Gestasa,

A na bladych od słońca tarasach

Już w Dyzmy mieszka pałacach,

I gra pokornego posłańca,

Który dla dobra świata

Swą osobowość zatraca,

Mimo, że i tak

Pod koniec dnia

Zabiera go fala miedziana,

Jak para srebrnych grotów

Zabrała Sebastiana...

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 16 grudnia 2024
anonim

The hours after dark

Jakub Zoltowski

I wish to tell you, even though you can't change.

I accept you.


changing mind, does not always.

Make us a man.


I am shattered





Jakub Zoltowski
Jakub Zoltowski
Wiersz · 15 grudnia 2024
anonim
  • Mithril
    ...znaczy się w języku albionu, to będzie "wiersz"'?

    · Zgłoś · 5 dni

Неподважалноьсцёвоьсци

Spytek Chełżmie

Жэбым мо́гл плакаьц

Потребуе́ очу

Выдпубано ми очы

Жэ́бым не плакал


Чснэ́ слоьнцэ́ мне оьслэ́пя

Мимо дня, кто́рэ́ оно несе

Прэ́з ьслэ́потє цемноьсьц виддє

Ноц прынесёна́ ми прэ́з слоьнцэ́


Цтрэ́лэ́ц цтрэ́лил з луку в тарчє

Выбила годдина карабинова

Цтрэ́лэ́ц трафил з луку в тарчє

тарчє карабин бы прэ́стрэ́лил

Spytek Chełżmie
Spytek Chełżmie
Wiersz · 15 grudnia 2024
anonim