Kiedy na Ciebie patrzę
Wtedy, jak grom z jasnego nieba,
Myśl podła do psyche dociera,
Że tak na prawdę – to żadne ze mnie literat.
Widziałem ciebie dzisiaj,
Jak dumnie kroczysz przez szkolny korytarz,
A ja, jak sosny gałązka – na wietrze twym się zginam,
Odpadam, umieram, i nie mam nic do powiedzenia.
Ikono moja,
Ja monumentu twego Piękna
Unieść nigdy nie zdołam,
Nie na tych rękach, ni na tych słowach.
Dziś poznałem Twoje imię
I rad jestem za przypadek wdzięczny,
Bo teraz, jak na poetę przystało,
Mogę je sobie nosić w kieszeni.
Chociaż...
Jak się mam pogodzić...
Że w swojej ręce nigdy twojej,
Że w twojej głowie nigdy mojej...
Słów mi braknie,
Wyliczyć nie zdołam
Tego, co zrobić bym mógł,
Gdyby od Ciebie usłyszał:
„Ja ciebie też kocham”.