Kościół o zmierzchu
W cichym kościele panowała atmosfera skupienia i spokoju. Przez wysokie witraże wpadały resztki światła zmierzchu, barwiąc wnętrze w odcieniach czerwieni, fioletu i złota. Kilka starszych kobiet klęczało w ławkach, przesuwając paciorki różańca w dłoniach, a ich szeptane modlitwy ledwo mieszały się z delikatnym trzaskiem świec. Chłód jesiennego wieczoru wślizgiwał się przez masywne drzwi, przypominając o przemijaniu.
W kącie kościoła, za kratą konfesjonału, ksiądz Jan, siwowłosy, o łagodnym spojrzeniu, czekał na kolejną osobę. Jego dłonie, spoczywające na kolanach, były ciepłe od modlitwy, gotowe przyjąć najcięższe brzemię.
Nagle zasłona konfesjonału poruszyła się, a do środka weszła młoda dziewczyna. Delikatny zapach wilgotnych liści przyniesionych na butach zdradzał jej obecność. Uklękła, z wahaniem, cicho, jakby nie chciała przeszkadzać ciszy kościoła.
Ksiądz Jan: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Dziewczyna: Amen.
Ksiądz Jan: Jak długo nie byłaś u spowiedzi, moje dziecko?
Dziewczyna: Rok… może więcej. Sama już nie wiem.
Ksiądz Jan: W porządku. Opowiedz mi, co cię sprowadza.
Dziewczyna przez chwilę milczała. Ksiądz poczuł, jak ciężar jej oddechu wypełnia przestrzeń. Zabrało jej to moment, by wydusić słowa.
Dziewczyna: Zrobiłam coś złego... Nie wiem, czy Pan Bóg mi wybaczy.
Ksiądz nachylił się bliżej, jego głos stał się jeszcze bardziej delikatny.
Ksiądz Jan: Nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby wybaczyć, jeśli naprawdę żałujesz. Powiedz, co się stało.
Dziewczyna: Mam piętnaście lat. Uprawiałam seks i upijałam się winem.
Słowa te wypowiedziała niemal szeptem, a jednak ich ciężar wypełnił całą przestrzeń konfesjonału. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale głos jej się załamał. W tle, gdzieś w nawie, słychać było przesuwane ławki.
Ksiądz Jan: To wielki ciężar, który niesiesz, dziecko. Ale Bóg nie przestaje cię kochać. Opowiedz mi, jak do tego doszło.
Dziewczyna: (spuszczając głowę) Spotykałam się z chłopakiem... Starszym. Nie sądziłam, że to się tak skończy. Myślałam, że mnie kocha, ale jak tylko mu powiedziałam że mam 15 lat... zniknął. Mama jeszcze nie wie. Tato... on by mnie chyba zabił.
Głos dziewczyny łamał się coraz bardziej. Łzy zaczęły cicho kapać na jej dłonie zaciśnięte w pięści.
Ksiądz Jan: Rozumiem, że boisz się ich reakcji. Ale musisz pamiętać, że Bóg cię kocha i wybacza , choć okoliczności mogą być trudne. Nie jesteś sama.
Dziewczyna: Ale ja nie dam rady! Nie wiem, co robić...
Ksiądz Jan: Nie musisz teraz wiedzieć wszystkiego. Najważniejsze to nie podejmować pochopnych decyzji. Porozmawiaj z mamą, a jeśli potrzebujesz wsparcia, Kościół ci pomoże. Jest wiele osób, które mogą cię wesprzeć – duchowo i materialnie.
Dziewczyna długo milczała, jakby próbowała przyswoić te słowa. Ksiądz Jan widział jej walkę – ból, lęk, a także nadzieję, która zaczynała przebijać przez jej wyznanie.
Dziewczyna: Czy Bóg naprawdę mi wybaczy?
Ksiądz Jan: Jeśli żałujesz i szczerze prosisz o przebaczenie, Bóg już ci wybaczył. A teraz, pomódlmy się razem.
Po krótkiej modlitwie i słowach rozgrzeszenia dziewczyna wyszła z konfesjonału. Ksiądz Jan pozostał w środku, jeszcze chwilę w ciszy, modląc się za nią. Atmosfera kościoła zdawała się nabrać nowego, ciepłego światła, jakby mimo chłodu na zewnątrz nadchodziła obietnica czegoś lepszego.