Witamy w Czytelni – przestrzeni dla twórców i pasjonatów literatury!

Czytelnia to miejsce, gdzie poezja i proza spotykają się z sercami odbiorców, a słowa zyskują nowe życie. To tutaj każdy może opublikować swoje wiersze, opowiadania czy fragmenty powieści, dzieląc się swoimi emocjami, przemyśleniami i artystycznymi wizjami. Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym pisarzem, czy dopiero stawiasz swoje pierwsze kroki w literackim świecie, Czytelnia jest otwarta na Twoją twórczość.

Zapraszamy do odkrywania różnorodnych tekstów, komentowania i inspirowania się dziełami innych autorów. Wywrota od lat łączy ludzi, których łączy pasja do słowa pisanego – dołącz do naszej literackiej społeczności i pozwól, by Twoje słowa zainspirowały innych!

Czytelnia - najnowsze teksty

Rozpad Trójcy

S. J. K.

Piszemy dla duchów

Nie, nie wyżyjemy z tego (ja na pewno nie wyżyję)

Nasze ciała rozszarpane są w tych wersach

Ale, o Boże, jakże piękniejszym jest to

Co stoi poza ciałem

Co kwitnie gdzieś przepięknie

Poza teraźniejszością


I to wszystko dzięki miłości

Bo, o Boże, miłość...

"Miłość jest cudowna"...

I słowa, i ciała, i gesty

I twoje słowa, i twoje ciało, i twoje gesty

Wszystko to nie dla mnie (to nigdy nie było dla mnie)

I wszystko zamknięte w pułapce pamięci...


Piszemy poezję dla duchów

Kurczowo uczepionych

Pamięci łańcuchów ordzewionych

Ale, o Boże, czuję jak to wszystko

Gaśnie i gnije


Tak, niedługo cię całkiem zapomnę

I już nigdy nie przypomnę

Jak to Bóg, Syn Duch

Trwali w jednej tylko osobie

S. J. K.
S. J. K.
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

marzenie

Lucky Person

gdybym miał brzeg

nad jeziorem

z pomostem

i jachtem

byłbym

teraz też jestem

ale wtedy

byłbym


Lucky Person
Lucky Person
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

Między światami

Teatr oczami nieśmiałka

Polska południowy-wschód malutka wioska na malowniczym Roztoczu, gdzie wciąż dzieją się magiczne rzeczy, o których wiedzą tylko miejscowi. W lesie na tej wiosce znajduje się drewniana chatka, w której mieszka starsza pani.Na pozór zwykła chatka i zwykła starsza pani, lecz tylko nie wielu wie jaką siłę i moc posiada ta starsza pani, która ma niezwykły dar. Miejscowi bardzo ją cenią potocznie zwą ją Szeptuchą-od wyszeptywania zaklęć (łączy ona biała magię z modlitwą). Szeptuchy pozostają w swojej drewnianej chatce, czasami bojąc się opinii innych, czy osądu przez innych. Ja ze swojej ( drewnianej chatki) postanowiłam wyjść w "świat"-do wielkiego miasta choć również posiada ono magię, nie jest ona taka jak na malowniczym Roztoczu.Cichy śpiew ptaków zamienił się w szum głośnych samochodów, drewniana chatka zamieniła się w murowany blok. Czasem trudno odnaleźć się w tłumie ludzi, gdyż przyzwyczajenie jest do ciszy i dźwięków natury. Kiedy wracam na malownicze Roztocze do drewnianej chatki mam wrażenie, że to nie jest moje miejsce mimo ogromnej tęsknoty zaś kiedy przyjeżdżam do murowanego bloku w Krakowie również, czuję że to nie jest moje miejsce.

Wciąż poszukuje. Czasem bojąc się zmian.

Mimo że się czegoś boje to- to robię.

A może właśnie o to chodzi, że stawiając czoła swoim lękom pojmuje czym jest odwaga/staje się bardziej odważna.

Może w tym jest moja siła .

Siła, która przekazały mi kobiety kiedy nie miały łatwo często będąc osądzane przez innych mimo ogarniającego ich lęku nie poddały się.

Teatr oczami nieśmiałka
Teatr oczami nieśmiałka
Opowiadanie · 3 listopada 2024
anonim

Oszukać wolność

Katarzyna Anna Koziorowska

Śnisz zawzięcie, tak, aby nikt

nie miał Ci za złe.

Marzysz, choć wiesz, że lada moment

ucichnie Twoje serce.


Rozprzestrzenia się w Tobie

nowy dekalog,

według którego spiszesz

piękniejszy wstęp

do tej anonimowej autobiografii.


Pewnego razu serce przypomni

sobie o Tobie;

wyda się nam, że to lęk

przysparza miłości.


Na rzęsach osiadła gwiazda - zielona

niby pierwszy sen

o Tobie, sprzedana Bogu.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio

byłam do Ciebie tak podobna;

jak bliskie były mi

Twoje łzy,

śmiech, oddech czy bicie serca.


Wiedziałam, że poruszasz się

we mnie, że śnisz i marzysz,

choć wyrzekłam się świata.

Gdzieś na dnie czai się chaos,

zbyt względny, aby oszukać wolność.


Walczę, choć mam nagie

obie ręce.

Żyję, choć życie wielokrotnie

mnie zostawiło.

Iskrzy się we mnie ostatni pocałunek -

zadany z premedytacją, tak,

żeby zakwitło niebo, przebudziła ziemia.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

Iluzje

Katarzyna Anna Koziorowska

Wyczuwam prawdę, co nie kojarzy się

z żadnym wspomnieniem.

Przerażona własnym sercem,

próbuję odnaleźć dla Ciebie

właściwą przyszłość.


Moje iluzje, wypełniające

Twój zwycięski czas, dziś przypominają

zaschnięte łzy,

słowa przykryte grubą warstwą kurzu.


Chciałabym zasnąć tak,

żeby przyszłość zwróciła mi pragnienia.

Ukrywam się w piątym kącie serca;

pewnego razu

upadniesz przed granicą szeptu.


Doświadczę strachu, jaki nigdy

nie kochał się w samotności.

Przyzwyczaję się do snu -

wkrótce dobiegnie końca.


Dosięgnę progu raju,

jeśli tylko zrozumiesz, że kochałam

za wcześnie.

Moje myśli wkrótce wydadzą na świat

słowa - bardzo ubogie, skostniałe i samolubne.


Okaże się, że jesteś złudzeniem,

ukrytym za granicami

człowieczeństwa, pod powieką czasu.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

Kiedyś zgaśnie...

Irena Świerżyńska

Moje

Twoje

czy niczyje tropy znaczą


linią życia - czy tęsknotą

karta pisze


- kiedyś zgaśnie...

Irena   Świerżyńska
Irena Świerżyńska
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

dziecko

Yaro

jako dziecko ciekawe

interesował mnie wokół świat

niektórych rzeczy zjawisk

nie pojmowałem to naturalne


jakby w nowym świecie

każde drzewo

każdy liść

każde zwierzę

gdy dzień gdy noc gdy wiatr

mróz krople deszczu i płatki śniegu


nie umiałem pojąć tego

tak wiele działań i porównań

niebo ziemia woda w stawie

ptaki ryby myślałem co się dzieje

jak w Edenie tylko ludzie tacy niedobrzy


a tak wszystko dobrze nawet gdy pada


nadal ciekawym

choć szukam miejsca

spokoju własnej oazy

pośród ludzi czuję się samotnie

w tłumie raźniej


wolę ciszę jej przestrzeń obrazy

Yaro
Yaro
Wiersz · 3 listopada 2024
anonim

Bez litości

Arian

Zamknij wrota, zaklucz dom

Oni nie wrócą dziś wieczorem

Nie wrócą do swoich bliskich

Odmienił ich los niezasłużony


Wiatr podrywa suchy liść

Czas zadawni ból

Wątpienie jest jak chory sen

Cierń z trwogi i samotności


Którzy zhańbili dom

Czyniąc to, co zakazane

Niech stracą nadzieję

Sprawiedliwość trafi zbójów


A, kiedy spotkasz fatum

Nie miej dla nich litości

Nie będą mieli dla ciebie

Złoczyńcy nie znają łaski


( ... rodzinie Jaroszewiczów )

Arian
Arian
Wiersz · 2 listopada 2024
anonim

Księga Rodzaju 3,16-18

Potencjan Bratnicki

 "Do kobiety zaś rzekł:" Słowo, dźwięk, wibracja - nośnik informacji." Pomnożę," Czyli zwielokrotnię "dolegliwości brzemienności twojej, w bólach, w cierpieniu i lęku będziesz rodzić dzieci" i pokolenie twoje. Konsekwencje zakłóceń w systemie duchowo - informacyjnej całości." mimo to ku mężowi twemu pociągać cię będą pragnienia twoje, on zaś będzie panował nad tobą" Czyli będziesz zależna ty i pokolenie twoje od decyzji jego." A do Adama rzekł:" Słowo, dźwięk, wibracja - nośnik informacji." Ponieważ usłuchałeś głosu - słów żony swojej" Czyli analogicznie do każdego z nas, by nie słuchać głosu - słów żony swojej ani głosu - słów męża swojego tylko słów Pisma Świętego Wszechmogącego Boga" i jadłeś z drzewa" owoc banana bez nasienia, nie dla was dla zwierząt (Rdz1,29-30)," którego ci zabroniłem mówiąc:",bo było nie dla was dla zwierząt mówiąc: "Nie wolno ci jeść z niego" bo uczynisz zakłócenia w systemie duchowo - informacyjnej całości."Przeklęta niech będzie ziemia" Czyli nie spełniająca mojej woli" z powodu ciebie !", któryś uczynił zakłócenia w systemie duchowo - informacyjnej całości." W mozole" Czyli w codziennym wysiłku "żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego!" Czyli bez możliwości zmiany. Konsekwencja zakłóceń w systemie duchowo-informacyjnej całości. "Ciernie i osty" Czyli rodzaje informacji bez nasienia" rodzić ci będzie i żywił się będziesz zielem polnym" Czyli rodzajem informacji z nasieniem uprawianym do konsumpcji (Rdz.3,16-18)

Potencjan Bratnicki
Potencjan Bratnicki
Opowiadanie · 2 listopada 2024
anonim

Zamknięta we własnym cieniu

Katarzyna Anna Koziorowska

Powiedz: czy warto doceniać ciszę,

która w pewnym momencie

zastąpi Ciebie i mgłę

Twojego szkarłatnego oddechu?


Wyleczona z burzycielskiej tęsknoty,

rozpadam się

jak domek z kart,

wzniesiony szeptem.


Usiłuję uwolnić się

z zeszłorocznego nieba, lecz wiem:

wciąż pilnujesz mojej duszy.

Zamknięta we własnym cieniu,

wznoszę toast

za szczęśliwszy świat.


Kiedy zamilknie ostatni dzwon,

zrzeknę się wolności,

zapomnę o samotności.

Zrodzi się we mnie godzina,

która nie zna ani światła, ani pokuty.


Zapewne pewnego poranka

zrozumiem, że zwycięstwo nie jest

mi dedykowane.

Otworzę usta, zamknę okno.


Nie boję się jutrzejszych iluzji,

kolejnego bezbolesnego wieczoru.

Znów pomyliłam się

w obliczeniach, odfajkowując

poranny pacierz.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 2 listopada 2024
anonim

Przetrącony puls

Katarzyna Anna Koziorowska

Próbuję odszukać ciszę,

która przyniesie

balladę śpiewaną Twoim sercem.

Usiłuję dotrzeć na sam początek

poematu, choć wiem, że nie do twarzy

mi z uśmiechem.


Nie wiem, ile lat świetlnych

zajmie mi odnalezienie

Twojej czułości, wiatru, który rozsypuje

płowe wspomnienia.


Pragnę zanurzyć się w przepaści ciała,

spróbować chwili, która skleja

nasze podarte skrzydła,

szuka istnienia tam,

gdzie dosięga tylko pożądanie.


Spróbuj poczuć resztkę oddechu,

zrozumieć ból, co znów

się naprzykrza.

Przekreślam ostatnie zdanie,

pora zacząć od początku.


Ostatnia gwiazda będzie świadkiem

upadku tegorocznego raju.

Rozpadam się na brakujące elementy,

duszę światłem.


Moje myśli dopasowują się

do Twoich ramion.

Jestem stróżem

ze zdradliwie przetrąconym pulsem.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 2 listopada 2024
anonim

Niebo odeszło w nieznane

Katarzyna Anna Koziorowska

Przestępne lata. Myśli, które nigdy

nie nauczą się latać.

Przypadek, co obróci się w pychę,

jeśli tak postanowi czas.


Poznałam Cię po smaku ust - zbyt słodkim,

aby były prawdziwe.

Wiem: nadejdzie taka pora, gdy oczy

zapomną, jak płakać;

pozostanie mi po Tobie łza

zaklęta w bursztyn, milcząca przyszłość,

wyklęta epoka.


Nie będzie już ani cienia, ani światła.

Nie pozostanie milczący oddech,

cierpiące słowo, mgła,

która łasi się do moich nagich kolan.


Jutro obudzimy się

po drugiej stronie samotności -

tam, gdzie płoną lasy, gdzie wolność

staje się udręką.

Usiłowałam przyznać się do życia,

którego nie popełniłam.


Los jednak, ten nieuleczalny hipochondryk,

zapragnął skazać mnie

na dożywotnią pamięć.

Poza barykadami wspomnień

wtóruje mi łaska, zaprzęgnięta do nieba;

gdzieś w środku

zderzają się wytrawne łzy,

jakich nigdy nie zrozumiem.


Nie umiem śnić tak, aby klękała

przede mną ziemia.

Nie śmiem patrzeć tak, żeby niebo

odeszło na zawsze w nieznane.

Katarzyna Anna Koziorowska
Katarzyna Anna Koziorowska
Wiersz · 2 listopada 2024
anonim

pozornie

wjola

smutek i żal

ściska serce

nie potrzeba słów

nie trzeba więcej

maleńki płomień

i chryzantema

byli i ich nie ma

pozornie

wjola
wjola
Wiersz · 1 listopada 2024
anonim

W blasku zniczy

Kamil Olszówka

     W blasku zniczy migocących płomieni, 

Smaganych zimnym wiatrem jesiennym,

Niejedno rzewne wspomnienie się tli,

Żarząc się skrycie w głębinach pamięci,


Niekiedy z dzieciństwa chwil beztroskich,

Niekiedy długich rozmów na progu dorosłości,

Z tymi, których ciała skryły mogiły,

Dziś już pośród nas nieobecnymi..


W blasku zniczy migocących płomieni,

Otulonych całunem jesiennej mgły,

Rzewne emocje dotykając strun wrażliwości,

Budzą szept niesłyszalnej ludzkim uchem melodii,


A tlące się w duszy wspomnienia,

Niejeden z przeszłości odmalowują obraz,

Widzianego oczami dziecka świata,

Tak odległego od problemów dorosłego życia…


W blasku zniczy migocących płomieni,

Na grobach bohaterskich obrońców naszych granic,

Którzy przed laty w wieku tak młodym,

Ukochanej Ojczyźnie ofiarnie życie poświęcili,


Z głębi serc modlitwy szczere,

Choć w proste tak słowa niekiedy przyodziane,

Gdy zabiegana ludzkość pędzi na oślep,

Tak wymownym patriotyzmu są dziś aktem...


W blasku zniczy migocących płomieni,

Pośród walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,

Na polach wielkich bitew pamiętnych,

W obronie Ojczyzny przed laty poległych,


W ustawionych tak licznie jedne obok drugich,

Niewielkich zniczy wnętrzach szklanych,

Maleńki płomyk trwożnie dziś drży,

Ku wielkich bohaterów pamięci...


W blasku zniczy migocących płomieni,

Niosą się rzewne za zmarłych modlitwy,

Znad starych modlitewników kartek pożółkłych,

Wyszeptywane przez siwowłose schorowane staruszki,


Gdy w drżącej pomarszczonej dłoni,

Starego różańca przesuwane paciorki,

Ofiarowane za dusze ukochanych ich bliskich,

Skracają czas zasądzonych im mąk czyśćcowych…


W blasku zniczy migocących płomieni,

Gdy z oczu gorzkie jak piołun łzy,

Niedbale ruchem dłoni otrzemy,

By zapomniane na ziemię padły,


Niech zakiełkuje w naszych sercach Nadzieja,

Wiecznego życia po śmierci dostąpienia,          

Gdy pocieknie ostatnia w życiu łza

I zamknie się już na wieki powieka...


W blasku zniczy migocących płomieni,

Gdy noc stare cmentarze otuli,

A jedynie księżyca poblask nikły,

Ześlizguje się po żelaznych bramach cmentarnych,


Jaśniejące pośród mroku światło zniczy,

Na tablicach nagrobnych rozświetlając litery,

Tajemniczej nocy snuje swe opowieści,

O tych którzy snem wiecznym zasnęli...




Kamil Olszówka
Kamil Olszówka
Wiersz · 1 listopada 2024
anonim

Mapa

Konrad Koper

Wyruszyliśmy z wioski „Pięknieje”.

Jechaliśmy lirycznym szlakiem.

Odwiedziliśmy cudowne miasta.


Zjechaliśmy na drogi przyjaźni.

Poznaliśmy powiaty :

„Współczucie”, „szlachetność”, „wyrozumiałość”, „łaskawość”…


W końcu trafiliśmy do stolicy – „Zamiłość”.


 



Konrad Koper
Konrad Koper
Wiersz · 31 października 2024
anonim

Może potok plamy zmyje...

Irena Świerżyńska

Coś tam było

ale - co ?


dach i kąt

i... - takie - byle co

gdzieś frunie puchem marnym


echo niesie - zasłyszane...

w ciemnym lesie


niby - klasa - pokój grono


i to - Ono - czyta z oczu

mierzy - waży

i odrzuca do potoku.


Tyle - może.


Irena   Świerżyńska
Irena Świerżyńska
Wiersz · 31 października 2024
anonim

5 minut sławy-skra

mariusz trybus

                                        

                                   Matką jej energia, Ojcem płomień skrżący 

                          jej naturą taniec Pośród fal gorących.

                                                              ☆

                                   Zrodzona w euforii Energicznej pieśni

                          Chorałem co blasku- wen ,odkrywa treści

                                                              ☆

                                   Niczym gwiazda pospołu lśni Wśród Dziatw gawiedzi

                           By swym lśniącym blaskiem,postronnych uprzedzić               

                                                               ☆

                                   wzbić się,wznieść się ponad, byle wyjść z szeregu

                           By choć końcem nosa w tym zwyciężyć biegu.

                                                               ☆

                                  Ale po co? dlaczego? W imię czego się ciska?

                          Blasku przecież jest moment.

                          Gwiazdą -skra z ogniska.


mariusz trybus
mariusz trybus
Wiersz · 30 października 2024
anonim

Obrona Kmicica i Trylogia

Marek Jastrząb

Istnieją pisarze podobnego formatu. Jednak kiedy ich czytam, nie odczuwam żadnych palpitacji serca. Owszem, doznania estetyczne są, podziwy też, nawet zazdrosne westchnienia mam na składzie, ale czegoś mi brak…


Natomiast kiedy wracam do jego książek, słyszę w pamięci słowa o Polsce, która, kiedy kona, trzeba jej wyszarpnąć poduszkę spod głowy, iżby się nie męczyła. Słowa padające z cynicznych ust księcia Bogusława Radziwiłła w rozmowie z Andrzejem Kmicicem.


Tu znowu powrócić trzeba do pierwowzoru. A ponieważ jest nim książka zawierająca szczegóły niedostępne i pominięte przez film, należy się z nimi zapoznać. Inaczej w dalszym ciągu będzie w nas pokutować mylne przekonanie o wyrywnej przeciętności pana Andrzeja.


W tym momencie dostrzegam ciekawą różnicę pomiędzy filmem, a powieścią. Różnicę wartą zaakcentowania. W powieści mamy dowody na to, że Kmicic posiadał nieprzeciętną inteligencję. Świadczą o tym prowadzone przez niego boje; przeważnie zwycięskie bitwy i potyczki opisane przez mistrza batalistycznej prozy. Opisy jego triumfalnych i godnych podziwu działań. Nadzwyczaj trudnych, bo przemyślanych starć wszczynanych z przeciwnikiem mającym nad nim militarną przewagę.


Przemawia też za tym jego spryt, przebiegłość i wykorzystywanie intuicji pozwalającej mu na uniknięcie militarnych porażek. Sienkiewicz maluje go w powieści jako wojownika nawykłego do podejmowania walki wszędzie tam, gdzie inni opuścili ręce. A jako że okazywał się niezłym strategiem, dowódcą budzącym w powierzonych sobie żołnierzach jednocześnie strach, miłość i szacunek, bywał wysyłany przez hetmanów w miejsca najeżone ryzykiem, wizją porażki, niewykonalności zadania, z opresji tych wychodził zwycięsko.


Nawykły do komenderowania, wydawania rozkazów, obmyślania partyzanckiej strategii, czuł się zagubiony na dworze Radziwiłła. Czuł się bez przerwy targany sprzecznymi emocjami, bez ustanku przebywający pod ciśnieniem mętnych okoliczności.


I, srodze zawstydzony, wyrzucam sobie, że nie rozumiem, dlaczego i co zadecydowało o tym, że jego krytycy obdarzyli pana Andrzeja warcholskim brakiem pomyślunku, wyposażając jednocześnie we wszystkie złe cechy przypisywane nierozgarniętym, a zadurzonym w szlacheckiej złotej wolności.


Dzięki tej krzywdzącej opinii, Kmicic wyobraża polskiego szlachciurę: sobiepanka, krewkiego watażkę, naiwniaka i gorącą głowę, a jego stereotypowy wizerunek funkcjonuje do dziś. Opinii szkodliwej, bo aby takie psychiczne metamorfozy nastąpiły w panu Andrzeju, potrzebne są myślowe procesy i to procesy skomplikowane. Za subtelne, zbyt głębokie i zanadto niedostępne dla prostego rębajły wywijającego szabelką.

Słowo o Trylogii

Pisał ją w odcinkach. Kiedy w warszawskim Słowie i krakowskim Czasie ukazywał się nowy fragment Ogniem i mieczem, w domach rozpoczynała się impreza pod wezwaniem LEKTURA. Że zaś gazeta była jedna, a amatorów poznania powieści - wielu, to, by uniknąć wyrywania jej sobie, cała rodzina siadała przy stole i głowa rodu robiła za lektora. A reszta piła mu z warg.


Zaciekawiona, przejęta, z wypiekami na twarzach, brała udział w przygodach swoich bohaterów, dzielnego zawadiaki Kmicica, nieszczęśliwego Bohuna, Pana Wołodyjowskiego o sercu ze złota i szabli jak śmierć.


Znam powiedzonka pana Zagłoby, leciwego franta pełnego wigoru, dowcipu, konceptów i nadzwyczajnych facecji, korpulentnego szlachciury z dziurą w herbie, sercem na dłoni i bielmem na oku. Widzę księcia Bogusława, dumnego, zmanierowanego, zawzięcie i daremnie emablującego pannę Oleńkę. Czytam o Kmicicowej przemianie z awanturnika, zabijaki, w opatrznościowego męża i patriotę cieszącego się powszechnym szacunkiem.


Buczę wtedy i nie mogę wyjść z zadziwienia, że ja, okrzepły w lekturach wszelkiego autoramentu, obyty w penetracji książek różnych proweniencji, reaguję niczym egzaltowana pudernica na rockowym koncercie. I, srodze zawstydzony, zasypuję się pytaniami typu dlaczego.


To, że autor Trylogii jest mistrzem plastycznego opisu, niezrównanym stylistą i doskonałym słowiarzem, wiadomo. U Sienkiewicza wszystko jest zrozumiałe i nic nie przeszkadza. Nawet subiektywne poglądy na Historię; ważny jest cel: wszczepienie narodowi otuchy, przekonania, że nie ma takiej opresji, z której nie można wyjść obronną ręką i z podniesionym czołem. A nie przeszkadza, gdyż jestem zaślepiony i jak to z oczadziałymi bywa, nie widzę niczego poza swoim kochaniem.


Wiem, nie jest to zaleta; naiwnie poruszam się i krążę dookoła swojej miłości jak ćma wokół lampy. Z klapami na oczach, przytroczony do uwielbienia, którego nie mogę rozwikłać, słucham głosów z oddalających się wspomnień. Słyszę też dzisiejsze. Jedne i drugie nakładają się na siebie i tak powstaje we mnie chaos. Zamęt wzajemnie sprzecznych ocen.


Pierwsze, należące do moich wspomnień, każą mi wciąż uwielbiać Sienkiewicza, lubować się w jego Trylogii, ze względu na majsterski styl. A także ze wzruszeniem śledzić wydarzenia, podążać za Zagłobą i jego skomplikowaną naturą. Raz widzieć w nim warchoła zdolnego do wszczynania burd. Zawołanego kolorystę, chodzący bukłak, mistrza nieprawdopodobnych opowieści zmyślonych na poczekaniu: pod wpływem chwili, w wyniku gry emocji. To dla odmiany i w zależności od sytuacji – postrzegać go odważnym, sprytnym, bogatym w fortele szlachcicem, na którym można polegać.

*

Książki pisane przez niego są FAMILIJNE. Przeznaczone do czytania w gronie rodzinnym. Wielopokoleniowym. Począwszy od starców ogrzewających kości w ogniu reminiscencji, a na śpikach pod nieistniejącym wąsem skończywszy. Każdy wiek miał z nich swoje satysfakcje. Starzy – umiłowanie Ojczyzny, rzewliwą nadzieję i pokrzepienie serc. Wiarę w odrodzenie i ziszczenie marzeń. Młodzi – bitwy, galopady i dziewiętnastowieczne westerny.


A że teraz rodzina jest w rozsypce i widzi się ją w komplecie tylko podczas ślubów i pogrzebów, a że ceremonia zespołowego czytania na głos należy do sporadycznych wydarzeń, to pojedynczemu odbiorcy Sienkiewicza, kolesiowi przysposobionemu do wirtualnych przeżyć, a w pogardzie mającemu rzeczywiste, szwankuje wyobraźnia i plączą się synapsy; edukowany na jego powieściach, rozumiem wyrazy takie jak honor i miłość do kraju – inaczej, niż współcześnie.


Nieznani mu ludzie wysyłali błagalne listy, by nie uśmiercał Longinusa Podbipięty. Z odcinka na odcinek rosła więc popularność pisarza i otoczony był coraz większą estymą. W Zbarażu nazwano jego nazwiskiem jedną z ulic. Anonimowy wielbiciel twórczości Pana Henryka przekazał mu sporą sumę (15 tys. rubli), z której to sumy powstało stypendium przeznaczone artystom zmagającym się z gruźlicą (skorzystali z niego min. Konopnicka i Wyspiański).


Obyczaj wspólnego czytania zdechł razem z uwiądem międzyludzkich więzi. Jesteśmy już nie sami swoi, ale sami obcy. Brat nie brat, siostra nie siostra, wszyscy bliscy przedtem, teraz są dla siebie skwaszonymi rywalami. Wrogo do siebie nastawionymi przeciwnikami lub przeciwniczkami. Zagrożeniem w kłusach do michy i apanaży: familijne życie zostało zastąpione przez telewizyjnie czy komputerowe pierepałki. Rzeźbią nas wirtualne ambarasy, a ich taśmowa produkcja rozkwita w rytmie pop.


Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 29 października 2024
anonim

Cud nad Wisłą

Arian

Jaki sukces gospodarczy, co to za brednia?? Gdzie wielkie polskie firmy, gdzie polska myśl techniczna?? Polska to jedna wielka montownia obcych koncernów, które nawet podatków w Polsce nie płacą! Państwa nie stać na zapewnienie ludziom opieki medycznej, nie stać na utrzymanie nauczycieli dyplomowanych w szkołach, nie stać na utrzymanie nauki, nie stać na sport, nie stać na mieszkania dla młodych Polaków, nie stać na pomoc ofiarom klęsk żywiołowych, a propaganda bredzi o jakimś cudzie gospodarczym!!


Udało się wygenerować najdroższy prąd hurtowy w Europie. Prąd o 25% droższy niż w Niemczech przy 6 -krotnie mniejszym pkb. Sukces.


..Zmniejszenie ogromnych różnic w dochodach między krajami jest jednym z największych wyzwań naszych czasów. Laureaci pokazali, jak ważne w osiągnięciu tego celu są instytucje społeczne – przypomniał przewodniczący komitetu noblowskiego Jakob Svensson."

Arian
Arian
Opowiadanie · 29 października 2024
anonim

poukładam

Yaro

W moim życiu nie jest dobrze

Jak być dobrym ojcem gdy nie wychodzi


Świat się zatrzymał w kieliszku wina

Lubię zapalić świat może się walić

Oderwany od spraw próbuję to naprawić


Widziałem zbyt dużo czasu wciąż za mało

Pieniądze ? nie załatwią sprawy


To nie możliwe by pokochać i

miłość w sobie zabić


Samobójstwo wewnętrzne planów i zamierzeń


Daję ci słowo kończę z tą maskaradą

choroba zabija w człowieku empatię


Staram się od jutro

być lepszym człowiekiem pozbieram się dzisiaj


Poukładam w głowie słowo po słowie


Mam styl gram odwagi

Nie każda rzecz może zabić


ratuję wspomnienia wspólne zabawy


Na fotografii razem jednak sami

W powietrzu wisi egzamin

Yaro
Yaro
Wiersz · 28 października 2024
anonim