Próbuję odszukać ciszę,
która przyniesie
balladę śpiewaną Twoim sercem.
Usiłuję dotrzeć na sam początek
poematu, choć wiem, że nie do twarzy
mi z uśmiechem.
Nie wiem, ile lat świetlnych
zajmie mi odnalezienie
Twojej czułości, wiatru, który rozsypuje
płowe wspomnienia.
Pragnę zanurzyć się w przepaści ciała,
spróbować chwili, która skleja
nasze podarte skrzydła,
szuka istnienia tam,
gdzie dosięga tylko pożądanie.
Spróbuj poczuć resztkę oddechu,
zrozumieć ból, co znów
się naprzykrza.
Przekreślam ostatnie zdanie,
pora zacząć od początku.
Ostatnia gwiazda będzie świadkiem
upadku tegorocznego raju.
Rozpadam się na brakujące elementy,
duszę światłem.
Moje myśli dopasowują się
do Twoich ramion.
Jestem stróżem
ze zdradliwie przetrąconym pulsem.