chciałbym w sobie zmienić coś
by weszło głęboko w kość
by umysł jasnym świtem
na horyzoncie z jutrzenką
patrzył nieśmiało w oczy
zaglądam w lustro nie poznaję
smutne poranki gdy zmieszany
wstaję rano patrzę w twoją stronę mamo
zatarte ścieżki śladów nie widzę
obrazy w głowie układam na ermitażu
zapadają słowa żony głębią w sercu
drążą zmarszczki na twarzy starej chaty
jestem starym domem niewolnikiem słów
wierny pies jem z ręki proszę uwolnić sny
zatrzymany w głowie z wirem myśli
jak uciec stąd od zniewolenia
mamo pomóż zmęczony tym światem
zamykam rozdział witam się z Bogiem