w osiedlowym sklepie mają najtańsze parówki. zamykanie
i otwieranie ust. dzienna porcja protein. sięgam do kieszeni po potfel
z nadzieją, że znajdę w niej pistolet albo roślinę.
krokusa wyrwanego mężczyźnie w kolejce przede mną.
idealne warunki do nawiązywania znajomości. obcy
jak u Camerona. dwa pyski pochlastane inflacją, ciężarem puszek
przytarganych do skupu w rozklekotanym dziecięcym wózku.
wiosna z rury wydechowej bo nikt jej wcześniej
nie poinformował o istnieniu katalizatora spalin. mleko, odmęt,
chałwa na kilogramy. rozglądam się za cukrem prostym.
kolorowe płyny, które od jakiegoś czasu w siebie wlewam
sklejają rzęsy.
Podoba mi się, że używasz takich prostych motywów. Ludzie tworzą nie wiadomo jak wyolbrzymione metafory, żeby tylko brzmiało lirycznie, zapominając, że to, co jest w ich najbliższym otoczeniu ma często o wiele większą moc... oczywiście, gdy są odpowiednio zastosowane.
Taki ten tekst luźno sklecony, a jednak spójność sama się przez te konotacje nasuwa :)
Czerwona oranżada przyprawia o depresję? Nie może być!