osiemdziesięcioletnie kobiety
rodzą pięćdziesięcioletnich mężczyzn
każdy z nich ma czarną duszę
mańkuci
oprócz wcześniaków przed czterdziestką
którzy zjadają gołębie obiema rękami
u tych prawa jest sprawna
nie trzeba wiązać
nadziei na poprawę losu
danego od tego co na górze
on zawsze wysłucha
nawet gdy zatkany babolami nos
wodzionka na kołnierzyku i prośby
o powolną śmierć dla Dempsey'a
upojną noc z Makeapeace
w kolorowym pudle blondynki mają szarą karnację
podobnie jak osiemdziesięcioletnie kobiety
nasze matki
Trocha zgrzito ale idzie ku dobrymu. 3mta sie dziołchy.
A Benka widziała?
Ale do tekstu, bo tak gadam, gadam, a tekst już się we mnie przetrawił. Jako że ze Śląska jestem i to praktycznie z samego serca, gdzie gwarą nie godo się tylko od święta, to wiersz mi jest pod tym względem bliski. Stan górniczy równie dobrze jest mi znany, rzekłabym, że nawet wpisuje się w tradycje rodzinne. :) Jednak to tylko jedna warstwa tego tekstu, z pozostałą nie do końca sobie radzę, bo mam wrażenie, że jest tu pewien kod, którego nie znam, jak na przykład serial - to sobie wygooglowałam :P W związku z czym wiersz nie jest dla mnie czytelny i wolę takie, które nawet jeśli nakładają pewną metaforykę, odnoszą się do czegoś - innego dzieła, to jednak mogę je odczytać nawet nie znając źródła. Tutaj tak nie potrafię, więc wracam do bombonów ;)