Spojrzałem na zachodzące słońce i stwierdziłem, że życie przemija niezwykle szybko niczym jeden dzień. Mimo dwudziestu trzech wiosen, jakimi uraczył mnie los, niedługo wszystko miało się skończyć. Choroba, na którą cierpiałem przez dwa ostatnie lata, sprawiała, że każdego wieczoru borykałem się z myślami, czy nazajutrz obudzę się ze snu, czy też pozostanę w nim na wieki. Szczerze mówiąc, byłem przygotowany na wszystko, przeczuwałem, iż niebawem mój żywot może dobiec końca. Powoli traciłem nadzieję i z bólem serca żegnałem się ze światem. Mimo starania wielu bliskich osób, bym nie tracił wiary, popadłem w coraz głębszą rozpacz. Rzeczywistość zaczęła się jawić jako totalny bezsens – wypłowiała, wyprana z wszelkich kolorów, nic nieznacząca…
Pewnego popołudnia uparłem się, by zostać w domu. Oldze, przyjaciółce z liceum udało się jednak wyciągnąć mnie do pobliskiego parku. Wolałem nie dyskutować, gdyż wiedziałem, że i tak postawi na swoim i wszelakie próby wykrętów bezwzględnie okażą się porażką. Ostatni raz widzieliśmy się sześć lat temu, kiedy wyjeżdżała za granicę i choć z wyglądu nie zmieniła się prawie w ogóle, spostrzegłem, że dojrzała pod względem charakteru. Tego popołudnia opowiedziała o niezwykłej pracy, którą z zamiłowaniem wykonywała przez ostatni rok.
– Zgłosiłam się na ochotnika, żeby jechać. To był impuls. Nigdy nie chciałam wyruszyć na misję, ale coś urzeka w tych wszystkich egzotycznych miejscach, rozumiesz… Zgodziłam się więc i kupiłam bilet - zachichotała. – Wkrótce do mojej świadomości dotarło, że to najlepsze, co w życiu zrobiłam – rzekła, krocząc powoli tuż obok. – Z początku trochę się bałam, lecz po kilku dniach strach całkiem zanikł jak za sprawą magicznej różdżki. Zamiast tego poczułam nieopisaną radość. Zrozumiałam, że pomaganie daje wiele satysfakcji i szczęścia.
– Podziwiam – powiedziałem z uznaniem i uśmiechnąłem się, zerkając co chwila w intensywnie niebieskie, pełne dobroci i wrażliwości oczy. – Chyba trudno jest poświęcić pracę, opuścić dom, rodzinę, tylko po to, by pomagać innym?
– Tak, rzeczywiście, to niełatwe – odparła po chwili. – Ale największą nagrodą jest uśmiech osób, którym niosłam pomoc. Cudowne uczucie, nie do opisania! Kiedy wyzdrowiejesz, sam się przekonasz. Zabiorę cię na taką wyprawę
– Nie wierzę, że kiedykolwiek powrócę do zdrowia, więc nie łudźmy się – rzekłem najszczerzej, jak tylko mogłem, z nutką goryczy w głosie.
– Nie mów tak! Wierzę i zaręczam, że żadna choroba cię nie pokona. To ty pokonasz ją - mówiła z takim przekonaniem, że poczułem w środku coś niezwykłego, dziwnego, coś, czego z pewnością nie da się wyrazić słowami – czyżby nadzieję?
Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Olga wyjaśniła wiele rzeczy, których wcześniej nie rozumiałem. Rozpaliła w głębi duszy płomyk nadziei, który nie mógł zgasnąć; podarowała coś najcenniejszego – wiarę, że nadejdą lepsze dni. Znaczyło to więcej niż cokolwiek innego. Poczułem, że nie jestem sam. Towarzyszyła mi osoba tak wrażliwa na ludzkie cierpienie, która sprawiła, iż przez następnych kilka dni zachodziłem w głowę, czy wielu takich ludzi stąpa jeszcze ziemskimi ścieżkami? Dzieliła się skarbem ukrytym w sercu. Uzmysłowiła, że toczę najważniejszą walkę w życiu, której po prostu nie mogę przegrać. Od tej chwili słowa 'poddać się' nie istniały. Wygrałem.
Drogi Patryku, miło znów widzieć. Muszę Cię pochwalić - widzę duże postępy w Twoim pisaniu. Ujmujesz z pozoru prostymi tematami, takimi ludzkimi, z życia, podkreślając jednocześnie rolę drugiego człowieka. W tym wymiarze oceniam Twoje pisanie bardzo wysoko.
Jest kilka momentów, co do których mam wątpliwości. Lista poniżej... Natomiast zdecydowanie jedno powinieneś zrobić - ciąć zaimki. W tym krótkim opowiadaniu jest ich za dużo (większość zbędna bez szkody dla tekstu).
"życie przemija niezwykle szybko, niczym jeden dzień" - porównanie, więc bez przecinka po 'szybko'
"Mimo starania wielu bliskich osób, popadłem w coraz głębszą rozpacz" - czegoś brakuje mi w tym zdaniu; chyba takiego dopowiedzenia, że "Mimo starania wielu bliskich osób, by..., popadłem w coraz głębszą rozpacz"
"Rzeczywistość zaczęła się jawić jako totalny bezsens, przywodzący na myśl wypłowiałą koszulę, upchniętą do zakurzonego kartonu, który leży gdzieś pośród nic nie znaczących rzeczy. " - Patryku, wypłowiała koszula w zakurzonym kartonie wśród nic nieznaczących rzeczy nie wydaje mi się totalnym bezsensem, ale może przemawia przeze mnie pragmatyzm. Zastanawiam się, czy "nie znaczących" nie ma być razem, bo to chyba imiesłów. Upewnij się.
"Pewnego popołudnia, mimo, iż upierałem się, by zostać w domu, Olga, dawna przyjaciółka z lat licealnych, zdołała przekonać mnie, byśmy wyszli z domu, w którym zaszywałem się od rana do wieczora." - jak dla mnie zdanie to jest zbyt złożone. Może lepiej pociąć trochę lub je skrócić?
"zauważyłem, że dojrzała pod względem charakteru" - to zdanie jest poprawne, natomiast zastanawiam się, czy słowo "zauważyłem" jest tu najtrafniejsze; zmierzam do tego, że po długim niewidzeniu zauważenie zmiany w kimś, to pewien proces... najpierw poczucie, że coś inaczej, potem utwierdzanie się w tym wraz z kolejnymi wypowiedziami i zachowaniem, w końcu ocena, że nastąpiła zmiana i czy jest ona na korzyść, czy też nie. Warto poczytać o Franklinie i odwiedzinach wydry (żartuję, akurat córce czytałam i jest bardzo a propos ;) Nie zmieniaj tego - podzieliłam się tylko spostrzeżeniem.
"... po kilku dniach strach całkiem zanikł, jak za sprawą magicznej różdżki" - tu chyba też bez przecinka, bo to porównanie.
"rzekłem, najszczerzej jak tylko mogłem z nutką goryczy w głosie" - "rzekłem najszczerzej, jak tylko mogłem, z nutką goryczy w głosie"
"Towarzyszyła mi osoba, tak wrażliwa na ludzkie cierpienie" - bez przecinka.
Aha, zwrócono mi uwagę, że myślnik typu "-" ma być zastąpiony "–" :)
Jestem. Byłam tu wcześniej, ale musiałam wrócić. :)
Uważam, że po poprawce jest dużo lepiej. Musiałabym cofnąć się do twoich poprzednich tekstów (co z pewnością zrobię), aby poprzeć Tussię. Ale nie znam twoich możliwości, a jeśli chodzi o moje uznanie, to jest wartościowy, bo brakuje mu tego smaczku, może jest za krótki, albo za mało treści. Natomiast bardzo podobają mi się dialogi, widać, że to twoja mocna strona. Widać też, że masz potencjał i dałeś w ten tekst coś z siebie, bo nie jest powierzchowny. A to się liczy, bardzo.
Pozdrawiam!
Właśnie, szkoda, że tak krótko. Temat prosty, łatwy i przyjemny do opisania na pozór, ale trzeba umieć pisać o czymś tak każdemu bliskim. Niezły początek, czekam na więcej. Pozdrawiam : )
hm... kiedy człowiek jest "raczej pogodzony" z losem, to raczej nie popada w rozpacz.
"niedługo wszystko miało się skończyć", "Było tak do czasu." - tego typu wstawki są zbędne i nadają charakteru wręcz szkolnego.
hm.. z tą misją to chyba nieco pobieżnie, bo z tego, co wiem, to nie jest tak, że kupuje się bilet i po prostu staje się misjonarzem.
Jest kilka momentów, co do których mam wątpliwości. Lista poniżej... Natomiast zdecydowanie jedno powinieneś zrobić - ciąć zaimki. W tym krótkim opowiadaniu jest ich za dużo (większość zbędna bez szkody dla tekstu).
"życie przemija niezwykle szybko, niczym jeden dzień" - porównanie, więc bez przecinka po 'szybko'
"Mimo starania wielu bliskich osób, popadłem w coraz głębszą rozpacz" - czegoś brakuje mi w tym zdaniu; chyba takiego dopowiedzenia, że "Mimo starania wielu bliskich osób, by..., popadłem w coraz głębszą rozpacz"
"Rzeczywistość zaczęła się jawić jako totalny bezsens, przywodzący na myśl wypłowiałą koszulę, upchniętą do zakurzonego kartonu, który leży gdzieś pośród nic nie znaczących rzeczy. " - Patryku, wypłowiała koszula w zakurzonym kartonie wśród nic nieznaczących rzeczy nie wydaje mi się totalnym bezsensem, ale może przemawia przeze mnie pragmatyzm. Zastanawiam się, czy "nie znaczących" nie ma być razem, bo to chyba imiesłów. Upewnij się.
"Pewnego popołudnia, mimo, iż upierałem się, by zostać w domu, Olga, dawna przyjaciółka z lat licealnych, zdołała przekonać mnie, byśmy wyszli z domu, w którym zaszywałem się od rana do wieczora." - jak dla mnie zdanie to jest zbyt złożone. Może lepiej pociąć trochę lub je skrócić?
"zauważyłem, że dojrzała pod względem charakteru" - to zdanie jest poprawne, natomiast zastanawiam się, czy słowo "zauważyłem" jest tu najtrafniejsze; zmierzam do tego, że po długim niewidzeniu zauważenie zmiany w kimś, to pewien proces... najpierw poczucie, że coś inaczej, potem utwierdzanie się w tym wraz z kolejnymi wypowiedziami i zachowaniem, w końcu ocena, że nastąpiła zmiana i czy jest ona na korzyść, czy też nie. Warto poczytać o Franklinie i odwiedzinach wydry (żartuję, akurat córce czytałam i jest bardzo a propos ;) Nie zmieniaj tego - podzieliłam się tylko spostrzeżeniem.
"... po kilku dniach strach całkiem zanikł, jak za sprawą magicznej różdżki" - tu chyba też bez przecinka, bo to porównanie.
"rzekłem, najszczerzej jak tylko mogłem z nutką goryczy w głosie" - "rzekłem najszczerzej, jak tylko mogłem, z nutką goryczy w głosie"
"Towarzyszyła mi osoba, tak wrażliwa na ludzkie cierpienie" - bez przecinka.
Aha, zwrócono mi uwagę, że myślnik typu "-" ma być zastąpiony "–" :)
Pozdrawiam.
Uważam, że po poprawce jest dużo lepiej. Musiałabym cofnąć się do twoich poprzednich tekstów (co z pewnością zrobię), aby poprzeć Tussię. Ale nie znam twoich możliwości, a jeśli chodzi o moje uznanie, to jest wartościowy, bo brakuje mu tego smaczku, może jest za krótki, albo za mało treści. Natomiast bardzo podobają mi się dialogi, widać, że to twoja mocna strona. Widać też, że masz potencjał i dałeś w ten tekst coś z siebie, bo nie jest powierzchowny. A to się liczy, bardzo.
Pozdrawiam!
hm... kiedy człowiek jest "raczej pogodzony" z losem, to raczej nie popada w rozpacz.
"niedługo wszystko miało się skończyć", "Było tak do czasu." - tego typu wstawki są zbędne i nadają charakteru wręcz szkolnego.
hm.. z tą misją to chyba nieco pobieżnie, bo z tego, co wiem, to nie jest tak, że kupuje się bilet i po prostu staje się misjonarzem.
taka prosta historia i dość przewidywalna.