-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bezahlen prezentuje :
"Motłoch potrzebuje chleba"
OSOBY
Cezary Piekarski (kierownik piekarni) - 80-letni ramol , męczy go ischias i lumbago.
Jego fizys ukazała się w encyklopedii PWN jako typowa dla ludzi o usposobieniu sangwinistycznym.Wychwala czasy stalinizmu ( stary ,dobry papa Stalin) , bo wtedy wszyscy jedli ten sam chleb ( rowność , braterstwo) i to z jego piekarni.Na koncie ma 2363000 wypieczonych bochenków chleba.W wolnych chwilach redaktor "poczytnego' pisma "Chleb powszedni".
Konstanty Smukły-Palczasty ( pracownik , artysta ciasta niespełniony) - W wieku kwietnym , rozsadzany przez namiętność twórczą , notorycznie usuwany z każdego miejsca pracy za reformatorskie podejście do swoich obowiązków ( w sklepie RTV AGD , dodawał lub usuwał , w zależności od kaprysu twórczego , do towaru rózne elementy, tak że wieże HI-FI wyglądały jak lodówki , z pralki został tylko bęben nabity gwozdziami , który miał symbolizować pranie duszy).Tym razem zawirowania losu skierowały go do piekarni "Czerstwychleb" , gdzie potajemnie snuje plan wypieczenia chleba o pięciu piętkach.
Ksenofob Żak ( nowy pracownik ) - student zaoczny marketingu i zarządzania , usunięty ze studiów dziennych za podrabianie wpisów w indeksie.Wredny , skąpy , z fałszywą mordą i kaprawymi oczkami.Po krótkiej karierze akwizytora ( zakończonej roczną rekonwalescencją w szpitalu ) podejmuje pracę w piekarni.
Milo Odomisauq ( dostawca ) - pokraczny syn praczki i pastucha , którego nigdy nie poznał.Obdarzony monstrualnym intelektem , który skrywa pod maską głupoty.
Balbina Baryła - emerytowana kucharka z dyplomem , jej prababka służyła u Poniatowskiego ( też jako kucharka z dyplomem ).Jej obecność w piekarni jest zagadką której nie mogą rozwikłać nawet autorzy tej sztuki.
Kot - Biały ale czarny od mąki , umila życie załatwiając się do kadzi z ciastem.
Co jest pilnie strzeżoną tajemnicą wybornego smaku pieczywa produkowanego w owej piekarni.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rzecz dzieje się w małym polskim mieście , aczkolwiek mogłaby się dziać gdziekolwiek indziej na ziemi, marsie czy plutonie.Wszelkie osoby występujące są fikcyjne.To co widzicie nie jest tym co widzicie.Pamiętajcie !
AKT I
Scena I
Do mieszkania Cezarego , który mieszka nad piekarnią "Czerstwychleb " wchodzi Ksenofob Żak.Żuje gumę , ziewa i ma znudzoną minę.W takiej kolejności i cyklicznie.
Żak - Dobry.
Cezary - Jakie "dobry" chamie , kluchy masz w mordzie?
Dzień dobry się mówi.
Żak - Tak , tak. Ja jestem , bo dzwoniłem , bo miałem..., nie, bo ojciec mi załatwił.
No , wiesz pan.
Cezary - Wiem , durniu.Głupszy jesteś niż mówił twój ojciec , no ale trudno..
Zgłoś się jutro o 2.30 , przygotuję Cię do pracy.
Scena I
Godzina 2.35 , Żak wali do drzwi od zaplecza i wrzeszczy "Otwieraj pan ,to ja".Drzwi gwałtownie otwieraja się.
Cezary - Czego drzesz mordę , durniu , ludzi pobudzisz.Właź.
Żak wchodzi , ale potyka sie o próg i przewraca stolik z worem mąki.Pada i tytła się w mące.Cezary ryczy !
Cezary - O ty w mordę go i nożem , zaraz nadzieję Cię na rożen.
Ma błędny wzrok i mord w oczach , ale nie robi to wrażenia na Żaku.
Żak - Dobra , dobra panie starszy , o co ten ryk? Zaraz to posprzatam ,tylko daj mi
pan jakąś miotłę.
Spokój Żaka jeszcze bardziej irytuje starszego pana , który spazmatycznie ściska w pięściach ciasto , niestety wskutek zbyt mocnego ugniatania , chleba już z tego nie będzie.Ze spokojem za to , przygląda się temu konstanty Smukły-Palczasty ,
podpierając się na stole przy którym formował ciasto.Cały jego fartuch lepi się od ciasta.Kierownik w końcu opanowuje się , w męce liczy jeszcze dla pewności do 10 ( bochnów razowego chleba ) i ponownie jest gotowy na spotkanie z bezgraniczną głupotą nowego pracownika.
Cezary - Przez najbliższe pół godziny nie odzywaj się jełopie. Ja Ci objaśnie co i jak
działa i co będzie należało do twoich obowiązków.Jeśli nie bedzie mnie w
pobliżu to o wszystko pytaj Konstantego , to mądry chłopak
W tym miejscu rzuca porozumiewawcze spojrzenie w kierunku Konstantego.Potem odwraca się i mówi do samego siebie : "Też zresztą niezgorszy matoł .".
Głośno do Żaka :
Cezary - Chodź durniu , tylko pamiętaj , nie odzywaj się.
Żak - Dobra , chciałem tylko....
Cezary - ryczy : Milcz !
Żak - Tak jest.
Cezary ociera pot z czoła , patrzy niechętnie na wstrętne indywiduum stojące przed nim i wreszcie zrezygnowany zaczyna tłumaczenie.Tłumaczenie jest długie i nudne jak produkcja pieczywa żytniego.. Począwszy od przygotowania surowców przez kwasy , półkwasy , aż do studzenia i pakowania.Po pół godzinie Cezary jest okazem energii ,
słowa płyną z niego jak świeże bochny z pieca taśmowego , a Żak półprzytomnie toczy wokół oczami i szybko przełyka ślinę.
Żak - Przepraszam , czy mógłbym się czegoś napić? Strasznie tu duszno i gorąco.
Cezary - Niechętnie bo mu przerwano : Idż do kuchni , Balbina da ci coś.
Żak wychodzi , Cezary przysiada na worku z mąką i zagaduje do Konstantego.
Tymczasem przed piekarnią miała miejsce osobliwa " pogawędka ".To garbaty dostawca Milo żalił się kotu na swój ciężki żywot.Kot jak zawsze ospały mimo woli nastawiał czułe uszy....
Milo - Mówie Ci kocie , wszystko na tym świecie musi mieć swoje miejsce.
Kot - Miauuuuu ?
Milo - Masz rację , Marnuję swoje życie targając co noc ten chleb , żeby chociaż
ludzie wiedzieli ile trudu trzeba włożyć w produkcję tego chleba który oni
pózniej wywalają na śmietnik.A mniejsza z tym. " Odi profanum vulgus et arceo"
kotku.
Kot - Miauuuuuuu
Milo - Masz rację , masz rację , trzeba ciągnąć ten wózek... , nawet jeśli odpadają
kółka.
Kot - ...............
Milo - Nie śpij bestio jak do Ciebie mówię... A do diabła z Tobą , jesteś taki sam jak
cała reszta. Nic , robota wzywa.....
Milo zaczyna walić do drzwi piekarni...
Milo - Otwierać chamy wiejskie , buraki pasterne i baby plebejskie.....
Cezary - Zamknij ten tępy ryj pokrako , łap sie za skrzynki z chlebem. Tysiące ludzi
czeka . Czy ja zawszę musze być otoczony idiotami???
Milo - Dobra stary , tylko wpadne przywitać się z Balbiną.
Milo potajemnie kocha się w Balbinie , marzy że kiedyś wywróży numery toto-lotka z mieszalnicy do ciasta , a wtedy wyruszą w podróż dookoła świata śladem
Willeasa Fogga...... Cezary powraca do przerwanej rozmowy z Konstantym.
Cezary - Widziałeś kostek jaki truteń nam się trafił? Eh , gdyby nie Jego stary
który zamawia u mnie chleb i bułki na każdy cotygodniowy zjazd
" Emerytowanych sierżantów sztabowych " , ja bym mu dał...Bułę w ryło
kopa w dupę i kotem na drogę.
Konstanty - Cóż szefie , są na tym świecie różni ludzie...Świat składa się z różnic.
Otaczają nas kontrasty ; mądrzy i głupi , żli i dobrzy , fałszywi i szczerzy.
Sztuka żyje dzięki różnorodności i gdyby.....
Cezary zniecierpliwiony przerywa mu.
Cezary - A zamknij się , tylko mi oszczędz swojego Intelektualno - artystycznego
bełkotu. Bierz się lepiej za robotę.Tylko nie próbuj znowu tworzyć jakiś
cudów z ciasta , bo tak ci przywalę łopatą do wyjmowania chleba z pieca
że przez miesiąc bedziesz miał fioletowe plecy.
Konstanty - Robota i robota a gdzie miejsce dla sztuki ?
Cezary puścił mimo uszu ostatnią uwagę Konstantego.Jego uwagę przykuł
straszliwy krzyk dobiegający z kuchni....To Milo jak co noc zakradł sie do kuchni żeby
podglądać Balbinę...Kiedy przez uchylone drzwi zobaczył jakiegoś obcego chłopaka
rozmawiającego z "jego" Balbiną , wpadł do kuchni niczym wściekły ojciec z rachunkiem telefonicznym do pokoju syna ircoholika..
Żak - Arrrghhhhh !!!!!!!
Balbina - Milo ???!!!!!
Milo - Co , co , co to za typ , co on tu ten tego robi ?
Żak - Kurcze , zlałem się w gacie , myślałem że atakuje nas wściekły orangutan.
Człowieku jeśli moge Cię tak nazywać , nie umisz pukać?
Milo - Zaraz go rozszarpię !
Balbina - Milo , opanuj się ,to nowy pracownik.Nazywa się Żak , Ksenofob Żak.
Milo - Gówno mnie obchodzi jak się nazywa.Niech lepiej idzie zmienić spodnie.
Zakłopotany Żak wychodzi z kuchni kl(n)ąc pod nosem : " Co za małpa niemyta ,już ja go załatwię....". Wpada na Cezarego.
Cezary - Widzę że poznałeś już Mila , poczciwy z niego chłop , tylko troche
upośledzony.Lepiej schodź mu z drogi.On ukrywa Jakiś sekret ze swojej
burzliwej przeszłości.Podobno był w " szczurach tunelowych" w wietnamie.
Żak - Prędzej pracowal w kanalizacji , mutant jeden...
Cezary - Mówię Ci pajacu , lepiej uwazaj , podobno w Wietnamie własnoręcznie
odgryzł głowę jakiemuś żółtkowi.
Żak - Tak , tak...
Cezary - Co tu tak śmierdzi? Zlałeś się w gacie?No nie , jakby nie wystarczył ten
wszędoszczający kot.Zasuwaj do domu, dziś już nic tu po Tobie.
Tak zakończył sie pierwszy dzień pracy Ksenofoba Żaka w piekarni "Czerstwychleb. Wraca do domu cały w mące i na dodatek z mokrymi gaciami.
Czy jeszcze kiedykolwiek powróci do tego siedliska wariatów ?
Koniec pierwszego aktu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gratulujemy wszystkim którzy zdołali przebić się przez pierwszy akt.Ciąg dalszy nastąpi w bliżej nie określonej przyszłości.Czekamy na wszystkie opinie i sugestie.
Znów przepraszamy za ewntualne błędy ortograficzne , szympans został zwolniny ,
niestety , nowy korektor ma skończone tylko dwie klasy podstawówki ( pracuje za
1 dolara miesięcznie ).
Kleobis , Al Verb , Dominikt czyli "Bezahlen"