Czyli to, co nas czeka w najbliższej przyszłości
Wątpliwej wartości artystycznej
Krótki dramat idealistyczny
W dwóch odsłonach
Gdzieś na Wschodzie
U schyłku XXI wieku, w dniu Apokalipsy
Osoby:
KATIA, carska córeczka, wkrótce doskonała
PANI, co Ideałami włada
ŻEBRAK głodujący
CESARZ, władca Wschodu
WARTOWNIK odważny
WIĘKSZOŚĆ zawsze silna, podstawa systemu
ZDRADZONY przez Większość
DRZEWO, nie zielone
ANTYSEMITA nienawistny
KARIEROWICZ, konformista
CHÓR wszystkowiedzący
Dedykuję Athenae Athenei
Dziękuję wszystkim, którzy dali mi inspirację i zechcieli przedstawić swoje poglądy na tematy wciąż niezrozumiałe
Ichiae Lucsav
Ukończono 12.V.2000 A.D.
AKT PIERWSZY
Spalony grunt. Na środku kamień. Koło niego na wznak leży Żebrak. Wstaje. (1)
ŻEBRAK
Piekło tu, na Ziemi, odkąd za pieniądzem
Podążyły antykasandryjskie tłumy.
Piekło tu, na Ziemi, odkąd wzeszło słońce
I twarz opromieniło nie znającym dumy.
Słoneczne promienie młodym przeznaczone,
Im władzę i szansę, im berło, koronę.
Niech spróbują odciągnąć głupców od zagłady!
A kiedy już młodzi obalą układy,
Schematy, systemy w ich pierwotnej formie,
Znajdzie się ktoś, kto pozornie
Zechce okupować ten samotny kamień.
Biedny jestem, odkąd imperator,
Cesarz nasz na Zachód wysłał ultimatum.
Zachód, demokracja, groźby odrzuciły,
Wielkie mocarstwa działa wytoczyły.
Wcześniej machiny, tankowce, zabrały
Prawo do tej niskiej, poniżonej skały.
Wkrótce tu nadejdzie doskonała Pani.
Ona zrozumiała, kto nadzieję rani,
Kto tłumi jednostkę, wpływa na bieg zdarzeń...
Wcześniej swe zrobili niszczyciele marzeń!
Wielka jest moc mojego kamienia,
On ich nauczył nauki doceniać.
Mnie pozostawili w głodzie i pragnieniu.
Choć u diabła mieszkam, to nie o zbawieniu
Marzę, lecz o Pani, co spokój mi dała
W postaci niepojętej : w prostych Ideałach.
Pani tknie głowę niezwykłej i młodej,
By za dobre chęci dostała nagrodę.
Tylko młoda i niewinna, choć wciąż zniewolona,
Za swoje marzenie zostanie zbawiona.
Żebrak przytula kamień i odchodzi. Wchodzi Drzewo. Rozlega się muzyka. Tajemnicza i piękna, budząca nadzieję. Potężne, lecz nie nazbyt głośne dźwięki. Wchodzi Pani. Porusza się wolno i majestatycznie. Siada na kamieniu.
PANI
Strach. Strach we mnie budzi ten ginący świat.
Brat mój zmarł tuż przed wschodem słońca.
Końca doczekał przy rumorze walki.
Kimże jesteś, że przyglądasz się mej niedoli?
DRZEWO
Pozwoli pani, że się ukłonię, cześć oddam należną.
PANI
Czekaj! Nie mnie, lecz Ziemi hołduj, martwy przyjacielu.
DRZEWO
Niewielu przyjaciół pośród tych popiołów...
Pani zapatrzyła się w dal. Drzewo odchodzi. Pani krzyczy na znak protestu. Zawiązuje sobie prześwitującą, białą chustą. Na kolanach, macając po ziemi, wchodzi Zdradzony.
ZDRADZONY
Ziemia! Moja ukochana Ziemia!
Całuje Ziemię. Jego dłonie natrafiają na stopy Pani.
Kim jesteś? Zjawą, co prześladuje mą zniszczoną duszę?
PANI
Muszę Twe imię poznać, by zrozumieć swoje.
ZDRADZONY
Pani! Pani niebiańska! Me imię nieważne.
Ważne są wieści, które Ci przynoszę.
Wysłał mnie Twój władca, bym głosił wśród mas,
Że czas iść do wojska, na wojnę, dla wojny.
PANI
Wolny człowiek ma prawo dokonać wyboru.
ZDRADZONY
Honoru jest sprawą służenie Ojczyźnie.
PANI
Kobietą jestem, Panią Ideałów!
ZDRADZONY
Pomału nauczysz się, Pani, bronią władać,
Zakładać zasieki i wrogów mordować,
Miny rozbrajać, a wcześniej minować,
Bezbronnych rugować, ich mienie rozkradać...
PANI
Wojować chcecie, kiedy Ziemia ginie?
ZDRADZONY
Minie czas wojny, naprawimy Ziemię.
PANI
Potępienie spisującym Planetę na straty.
ZDRADZONY
Bogaty byłem, sławny, lecz mnie oszukano!
Nie potępiaj mnie, Pani, bo niewinny jestem.
PANI
Cóż się stało? Co z Twymi oczami?
ZDRADZONY
Zabrali mi pieniądze, mą sławę i wzrok.
PANI
Podejdź bliżej. Twa ślepota fałsz, wnet minie.
Pani kładzie dłoń na głowie Zdradzonego.
ZDRADZONY
Ja widzę! Ziemio moja, jakaś ty łaskawa!
Zdradzony całuje Ziemię. Znów dotyka stóp Pani.
Pani, czemu masz chustę na oczach?
Przecież nic nie widzisz! Jakże świat poznajesz?
PANI
Pytanie zadajesz dziwne, także ślepy byłeś.
Ja z własnej woli, ze strachu przed strachem,
Lecz mimo to widzę – chusta prześwituje.
ZDRADZONY
Nie rozumiem. Głupia jesteś, Pani!
PANI
By widzieć tyle, ile potrzebuję.
ZDRADZONY
Nie pojmuję. Ja nic nie widziałem,
Kochałem Ziemię, do wojska iść chciałem.
Ziemię mi zabrali, pieniądze i sławę.
Walczyć mi kazali o niesłuszną sprawę.
PANI
I mnie przymuszałeś do siania zagłady.
Ogłady starczyło, wzrok Ci przywróciłam...
ZDRADZONY
W rozmowie naszej celu nie dostrzegam.
PANI
I ty widzisz tyle, ile potrzebujesz.
Podaj mi swe imię tak, jak Cię prosiłam.
ZDRADZONY
Zdradzony Przez System jestem, urodzony
W Nigdzie , w roku naiwności...
PANI
Miło mi. Pani jestem. Pani Ideałów.
Poznanie przyniosłeś, dłużniczką Twą jestem.
Czego pragniesz? Co Twoje cierpienie ukoi?
ZDRADZONY
Edukacji, pieniędzy, limuzyny pragnę
Szkoły, majątku, potem umrzeć pragnę
Zarobku, dorobku, sławy, potem śmierci
Śmierci na końcu, na początku sławy...
Pani odwraca od Zdradzonego wzrok. Ignoruje go.
ZDRADZONY
Władzy, pieniędzy, limuzyn i sławy
Ropy naftowej, armii, siły i zabawy
Władzy, pieniędzy, limuzyn i sławy...
Pani wstaje i odchodzi, raz ogląda się za siebie. Zdradzony całuje Ziemię i po chwili spluwa na nią. Wstaje, tupie i odchodzi dumnie. Wchodzi chór. (2)
CHÓR
Po co Ziemia pokutuje za stłuczone szklanki?
Już harmonia Świata tłucze filiżanki.
Dzieło destrukcji skończmy na Armagedonie!
Wolność duszom zmarłych na przyrody łonie.
Nie usłyszycie śpiewu wolnych ptaków już.
Patrz, choć raz! Odchodzi Słońca czas,
Nasze domy ogarnia cień.
Popatrz tam! Zachodzi słońce nam.
Czy potrafisz zatrzymać je?
Nie zobaczycie cudownie zielonych wzgórz.
Patrz! Patrz: tu umiera człowiek, któ-
-ry do zmian nie pasował już.
Prześpij noc podczas, gdy fabryk moc
Pozbawia Cię błękitu mórz...
Nie usłyszycie niebieskich mórz szumu,
Nie skorzystacie ze swoich rozumów już...
Poznaj nas! My zatrzymamy czas,
Naprawimy, co zniszczył ktoś.
Podaj dłoń i Ideałów broń.
Choć raz!
Chór shodzi. Wchodzi Żebrak i klęka przed kamieniem.
ŻEBRAK
Nadejdzie człowiek o nadludzkiej władzy,
Chce się silnym okazać pośród swego ludu.
Głupi ci, co władców się boją,
Gdzież mają siłę gdy sług swych nie mają?
Niczym dziecko machające drewnianym mieczykiem,
Niczym szantażyści żądni Twej uwagi.
Przeprosić skałę za zbrodnie mych władców
Przeszedłem. Ktoś beszcześci moją miłą ciszę!
Czuję w pobliżu człeka nienawiści.
(3)
ANTYSEMITA
Ty, żydowski synu, winien śmierci jesteś!
Synek mój umarł sto miesięcy temu!
ŻEBRAK
Jakże śmiesz takie rzeczy mówić?
Oni wyjechali dawno, dawno temu,
By stworzyć sobie swój odmienny dom.
Przemijanie nie tknęło twojego umysłu,
Gdy tacy, jak ty, Ich cenne uczucia
Splamili swą wieczną nienawiścią...
Ja biedny jestem, słabo wykształcony,
Spragniony jednak tolerancji twojej.
ANTYSEMITA
Tolerancja to rzecz tchórzy i straceńców.
ŻEBRAK
Ryja świńskiego Bóg nie pożałował.
Odejdź, bo nie wart jesteś człowieczego czasu.
ANTYSEMITA
Idź ze żłoba czerpać , ja o honor walczę!
ŻEBRAK
Śmierć nienawistnym i spragnionym morii*.
ANTYSEMITA
Takie złorzeczenie jest obrazą Ziemi.
ŻEBRAK
Ziemi nie doznałeś, synów jej poniżasz.
Odejdź, póki jeszcze jest cierpliwa!
ANTYSEMITA
Odejdę, świat zdobędę, wymorduję, skażę
Zaczyna odchodzić.
Nienawidzę tych, których nie widziałem
Odejdę, świat zdobędę, wygonię i wskażę
Drogę na południe, do kraju tych zdrajców
Rozsieję swe ziarna, potem plony zbiorę
Pasożyta wskażę, umrę, będę sławny
Umrę, będę znany z morderczych zapałów
Nienawidzę Ich, jestem od nich lepszy
To inne plemię! Jestem od nich lepszy
Lepszy! Biały jestem i aryjczyk! Lepszy
Jestem biały i aryjczyk!
My zawsze mieliśmy prawo do Planety!!!
Śmieje się szyderczo jeszcze chwilę po odejściu. Rozlega się głos Cesarza.
CESARZ
Z drogi! Cesarz idzie, władca siedmiu mórz!
Cesarz wchodzi szybkim krokiem.
Z drogi! Z drogi! Swą armię prowadzę!
Szeregi odważnych przyjdą za dni kilka,
By tutaj walczyć o spalone grunty.
Niepostrzeżenie wchodzi Drzewo.
Witam, obywatelu. Usuń się z mej drogi.
W nogi, albo każę armaty przytoczyć!
DRZEWO
Przyjacielem jestem, mieszkańcem Twych włości.
CESARZ
Moi przyjaciele za dwiema rzekami.
Odejdź, obywatelu, bo nacisnę guzik!
Cesarz chwyta się za guzik.
DRZEWO
Groteska! Niebieska pani mnie obroni,
Swój rozsądek daje jako inspirację.
CESARZ
Jedynym panem jestem ja, Pan Wschodu!
DRZEWO
Lecz Ona bogata w przyjaciół, mój Panie.
CESARZ
Milion mych żołnierzy, dwa tysiące rakiet
Potężniejsze, niż Twe kolorowe panie!
DRZEWO
Opuść tą Ziemię, nie jesteś jej godzien.
CESARZ
Toż to moja Ziemia, wraz ze Wschodem całym!
DRZEWO
Ziemia tylko tych, którzy ją kochają.
CESARZ
Książę miałby o tym wręcz przeciwne zdanie.
W strachu ludu siła, świata poważanie...
DRZEWO
Ile wie o świecie ten, co przez dzień cały
Chwały chce przysporzyć sobie niepokojąc
Ideały święte, co światy zmieniają?
CESARZ
Jam jest pasterz ludów, wielkie włości moje.
Przesada w twierdzeniu, że Ją niepokoję!
Wszyscy obywatele równi wobec prawa
Za wyjątkiem mnie. To władzy podstawa.
Sędziowie dawno Temidy pragnęli.
Sąd sądzi, ja rządzę, drudzy gdzieś zginęli.
DRZEWO
Na wojnie, o której od dni paru trąbią?
CESARZ
Sami chcieli walczyć na pierwszych szeregach.
Dzielni ludzie uszczęśliwić chcieli
Cesarza swojego, więc im nie broniłem.
Pozwoliłem zginąć w środku pola chwały.
DRZEWO
A o co ten konflikt, jeśli spytać można?
Przecież Ziemia ginie! Ludzkość chronić trzeba!
CESARZ
Gdy zajdzie potrzeba, podejmiemy środki ostrożności,
By zmniejszyć skutki negatywne zagłady ludzkości.
Projekt uchwały czeka na uchwałę.
Ustawy ustawię, prawa prawomocne
I pożyjesz, roślino, jeszcze latek parę.
DRZEWO
Wcale nie o siebie dbam, lecz o obce losy,
Zagrożone przez piramidy, systemy foteli...
CESARZ
Nie ma czasu. Sprawy Ojczyzny wzywają.
Najlepszą rzeczą zginąć za Ojczyznę.
DRZEWO
Żebraków się wielu tu ostatnio kręci.
Szukają jedzenia, mimo dobrych chęci
Nie mogę im pomóc, lecz Ty, dobry Panie...
CESARZ
Jeszcze jedna obelga, a usunąć każę!
Zlikwidować, wyeliminować, zdjąć
Wyeliminować, zlikwidować, zdjąć
Zdjąć, zlikwidować, wyeliminować
Zdjąć, wyeliminować, zlikwidować...
Drzewo odchodzi. Cesarz siada na kamieniu, przybiera pozycię myśliciela. Wbiega Zdradzony.
ZDRADZONY
Panie mój litościwy, demokratycznie wybrany,
Władco siedmiu mórz, co kazałeś –
Wykonałem, złe wieści przynoszę.
Wzrok mi przywrócono, teraz patrzeć muszę!
CESARZ
Każę się tym zająć moim generałom.
Ilu patriotów ściągnąłeś do walki?
ZDRADZONY
Nie ma kogo brać. Kraj opustoszały.
CESARZ
Gdzie podziały się kobiety, które tu mieszkały?
ZDRADZONY
Wykonując dzielnie Pańskie polecenia
Napotkałem jedynie tą, co wzrok mi dała.
CESARZ
Gdzie podziała się zakonnica stara,
Co szatańskie nauki wśród ludzi szerzyła?
ZDRADZONY
Była zaraza, gdy broń testowałeś.
Kobieta umarła i poszła do Nieba.
CESARZ
Trzeba ją tu ściągnąć. Do boju iść trzeba!
ZDRADZONY
Chodźmy więc na wojnę, na pierwsze szeregi.
Do boju, Cesarzu mój, wnet wyruszajmy!
CESARZ
Wsiadajmy na koń! Gdzie są nasze konie?
ZDRADZONY
Konie to, Panie, gatunek kopalny.
CESARZ
Rzeczywiście, masz rację. Gdzie zgubiłem głowę?
ZDRADZONY
Nie zgubiłeś, Panie. Jest na swoim miejscu.
CESARZ
Myślę, więc jestem.
Jestem, więc myślę.
ZDRADZONY
Już czas, Panie. Chodźmy!
Cesarz ignoruje Zdradzonego. Gdy ten odchodzi, wkracza chór.
CHÓR
Porzuć, chamie, swoje myśli pirytowe!
W demagogii szukasz swojej powinności,
Nikim jesteś, a w swej śmiesznej chwale
Nie odnajdziesz nigdy ani krzty godności.
Oddaj godnym Świata purpurowe sale,
Drogocenne szaty i złote korony.
Oddaj honor budującym trony,
By z tobą stawiać je na piedestale,
Byś mógł poniżać panie kolorowe.
AKT DRUGI
Mały pokój: stolik i dwa krzesła, pośrodku łóżko z Katią, obok zapalona lampa. Na stoliku napój wyskokowy. Przy stoliku Wartownik. Na plecach ma karabin i pokaźnego garba.
KATIA
Dwa tysiące jeden...Dwa tysiące dwa...Dwa tysiące trzy...Dwa tysiące cztery...
Mam na imię Katia i liczę barany. Jestem córką cesarską. Tata był nawet kiedyś u nas w domu. Nie zapomnę tego do końca życia. Teraz tata toczy jakąś wojnę. Nie lubię wojen. Wolę kwiatki. Widziałam kiedyś kwiatki. Mama mi dała na jedenaste urodziny tuż przed pójściem do piekła. To znaczy do czyśćca, bo ona taka zła wcale nie była. Nie zapomnę tego do końca życia. Teraz idę spać i liczę barany.
Tysiąc dziewięćset czternaście...Tysiąc dziewięćset piętnaście...Tysiąc dziewięćset szesnaście...Tysiąc dziewięśset sziedemnaście...Tysiąc dziewięćset osiemnaście...
Katia zamyka oczy. Wartownik krąży po pokoju. Jest wyraźnie zdenerwowany.
WARTOWNIK
Noc straszna nadchodzi. Łyków wezmę parę
Tego napoju, co stawia na nogi.
Nogi mam mocne, całe noce stoję,
By w dzień Ojczyźnie służyć
W zasłużonych snach. Kraj nasz taki wielki,
A nas tylko trzech: Ja, kumpel i kumpel.
Wartownik popija raz i drugi. Do pokoju Katii wchodzi Większość.
WIĘKSZOŚĆ
Ty tam, samotny! Złóż broń! Nas jest więcej.
WARTOWNIK
To wy kazaliście zginąć przyjaciołom,
Których na pierwszej wojence poznałem.
To wy zmusiliście mnie do pilnowania
Tejże córy carskiej, nieziemsko uroczej...
Zawsze dawała mi buzi na dobranoc.
WIĘKSZOŚĆ
Złóż broń, biały, bo uchwałę
Przeforsujemy i do izolatki trafisz!
WARTOWNIK
Nie do izolatki! Tam jest tak okropnie...
Tam zakwitał cesarz, także ojciec jego...
Wszyscy ci, co dobrobyt obiecywali.
Wartownik kładzie broń na podłogę.
Czy teraz zostawicie mnie w spokoju?
WIĘKSZOŚĆ
My zawsze mamy rację, zawsze ponad prawem
Ponad uczuciem, umysłem, logiką, rozsądkiem
Ponad dobrą wolą, natury porządkiem
Nad instynktem, odruchem, geniuszem jednostki
Nad wszystkim, czego mało. Depczemy małostki.
Uważamy, że powinieneś prędko nas opuścić
I granic strzec, bo tam wróg uderzy za trzy dni, trzy noce.
Zgodnie z protokołem wczoraj zapisanym
Kajdany założyć trzeba małej Katii.
Zagrożenie stanowi dla nas – społeczeństwa!
Nie będziesz potrzebny, Odejdź. Zostaw dziecko.
WARTOWNIK
Ale ona mojej straży potrzebuje,
Każdego dnia na dobranoc mnie w czoło całuje i...
WIĘKSZOŚĆ
Zgodnie z naszym prawem, jesteśmy zmuszeni
Użyć ostatecznych środków, by cię stąd usunąć.
WARTOWNIK
Nie! Nie macie prawa! Pani Ideałów
Mówi, że Wartości cenniejsze od liczb,
Bo liczby przyniosą tragedię narodom.
Sama jesteś, bezsilna kobieto!
WIĘKSZOŚĆ
W takim razie zróbmy głosowanie.
WARTOWNIK
Nie! To wykluczone!
WIĘKSZOŚĆ
To w pełni legalne.
WARTOWNIK
Legalne a uczciwe – to wielka różnica.
WIĘKSZOŚĆ
Decyzją wyborców masz rozkaz wykonać.
WARTOWNIK
Tak jest! Grunt to kontrola cywilna.
Czy mogę broń podnieść, szanowna Większości?
WIĘKSZOŚĆ
Zezwolenia udzielam. Tylko szybko, żwawo.
Wartownik podnosi karabin i zabija Większość.
KATIA
Co się stało? Znowu porwać mnie chcą
Terroryści z południa, bezduszni mordercy ?
Tata list pisał, że zabrać mnie chcieli.
Tak się boję.
Wiesz, przyjacielu, ile zniszczył ojciec?
WARTOWNIK
Teraz nie mogę. Puczu dokonałem.
Twym dyktatorem zostałem.
KATIA
Potworem się stałeś, drogi przyjacielu?
Mam prawo do snu, jedzenia, pragnienia zaspokojenia,
Odrobiny radości i rozczarowania,
I Twojej pomocy danej bez wahania...
WARTOWNIK
Masz rację, przyjaciółko mała. Karabin rzuciłem,
By nie naruszać reguł w państwie panujących.
KATIA
Mnie chodzi o prawa czysto naturalne.
WARTOWNIK
Czysto naturalna jest siła Większości.
KATIA
Siła? Odważyłeś się wszystkich zamordować!
Odejdź! Odejdź, mnie nie jesteś godzien
Chronić, pilnować, pilnować i chronić
Boję się, boję rakiet atomowych.
Chronić, pilnować, pilnować, obronić
Boję się władzy większości, jednostki...
Każda chce istnieć kosztem pozostałych.
Wartownik upuszcza broń i skruszony odchodzi.
Nieszczęsna jestem. Ojciec mnie pilnuje,
Gdy sam z armatami na froncie wojuje.
Mam dziś lat dwanaście, mam już lat trzynaście,
Czternaście, piętnaście...
Płynie spokojna melodia.
Słyszę jej słowa. Słowa Pani słyszę!
Pani wchodzi i siada na krześle innym, niż wcześniej Wartownik.
PANI
Witaj, córko carska, zanadto dojrzała.
Przynoszę nowinę ważną w sprawie Twojej.
KATIA
Pamiętam. Prosiłam o kucyka. Kucyk ładny konik.
Chciałam ja kucyka i różyczkę czarną .
PANI
Kucyki nie żyją. Fabryki zabiły.
Różyczki młode za granicą rosną,
A tam wojna. Zdeptali. Na wiosnę odrosną.
KATIA
Uczyń mnie szczęśliwą swej dłoni dotykiem.
Twój dotyk wyróżnia, me nadzieje spełni...
Pani wstaje i głaszcze Katię po głowie.
Miałam sen. Widziałam tam wzgórza zielone,
Pola zbóż, kwiatów i niebo błękitne.
I ludzi widziałam. Innych, niż dzisiejsi...
Chociaż niewielu dzisiejszych tutejszych.
PANI
Sen piękny. Gdzieś o tym słyszałam.
Ludzie? Twego ojca wina i jego stronników.
On i inni wszechpotężni władcy
firmy mają, wielkie korporacje,
A o Twój los, córeczko, nie dbają.
KATIA
Spać muszę. Pomówimy jutro.
Strzeż mnie, bo terroryści z południa nadejdą.
Spać muszę. Nietykalny ojciec spać mi każe...
Katia zamyka oczy. Pani siada na swoim krześle i przygląda się dziewczynce.
Nadbiega Karierowicz Zatrzymuje się. Jest podekscytowany. Mówi do publiczności.
KARIEROWICZ
Urodziłem się, uczyłem, teraz mam pieniądze.
Jutro umieram, zapraszam na pogrzeb!
PANI
Urodziłam się, świat zmieniłam, natchnienie rozdałam.
Wszyscy mnie poznali, ja wszystkich poznałam.
Karierowicz wybiega. Wchodzi chór.
CHÓR
Urodziła się, świat zmieniła, natchnienie rozdała,
Wiecznym symbolem Wartości się stała.
Katia śpi, śni o swym wielkim Marzeniu.
Chce być na równi z ludźmi zwyczajnymi.
Chce bawić się, rozmawiać z mądrymi, głupimi,
Uczyć się od mądrych, przyjaźnić z równymi,
Dzielić się lękami, nadziejami swymi,
Zrozumieć sens życia , spełnić swe pragnienie.
Chce być podobną Wiecznie Doskonałej.
Nagle słychać świst pocisku. Chór ucieka. Drugi świst i trzeci.
KATIA
Aaa! Pomocy! Świat staje w płomieniach!
PANI
Twój ojciec tylko o Ojczyznę walczy.
Był zmuszony swoich arsenałów użyć:
Broni biologicznej, substancji chemicznej...
To wszystko z dymem fabryki zmieszane
Przynosi największą z tragedii Wszechświata.
Pani podchodzi do łóżka i przytula Katię.
Wypowiedz swe życzenie, dziecko odrzucone.
Staniesz się równa Bogu Wszechmocnemu.
KATIA
Chcę, by świat zmierzał ku lepszemu!
Oto jedyna rzecz, jakiej pragnę,
A to pragnienie powinnością moją.
PANI
Tak wspaniałych rzeczy żądasz próżno.
Żle powiedziałaś! Na to już za późno.
Milenium mijało i szanse istniały,
Z upływem czasu przecz wyparowały.
Kolejny świst, tym razem cichszy.
KATIA
Jestem taka młoda...To dyskryminacja!
PANI
Człowiek był zbyt głupi. W Ideałach racja,
Lecz oni za wszelką cenę schematy tworzyli.
Do pokoju wbiega Drzewo.
DRZEWO
Ginę, a wraz ze mną ma Planeta pada!
PANI
Rada jestem, że do nas trafiłeś, przyjacielu drogi,
Bo w przyjaźni nadzieja na spełnienie pragnień.
DRZEWO
Cóż ty wygadujesz? Dziecko małe straszysz!
PANI
Ona lęk poznała tuż po urodzeniu.
Znów świst, słychać eksplozję.
KATIA
Już po wszystkim? Czuję się radosna.
PANI
To radość z zakończenia tej ziemskiej tragedii.
KATIA
Więc specjalnie dla Was w smutku się pogrążę.
Czuję smutek, żal po stracie kwiatka.
PANI
Póki w Twoim oknie trwa żelazna krata,
Nie masz szans, duszyczko, na odmianę losu,
A złym ludziom potępienie. Odejdźmy w pokoju.
Głośna, przerażająca publiczność eksplozja. Potężna, podsumowująca całość melodia. Pani i Drzewo padają na podłogę. Katia wychodzi przecierając oczy. (4)
CHÓR
Kwintesencja życia w zrozumieniu celu.
Kwintesencja prawdy w rozpoznaniu fałszu.
Strach. Strach w nas budzi ten ginący świat.
Brat nasz, rozsądek, zmarł przed wschodem słońca.
Mała Katia, Doskonała, była od nich lepsza.
Najdoskonalsza wśród wszechzwyczajności.
Najdoskonalsza wśród wszechnormalności.
Ona ma Ideę, duszę nieśmiertelną,
Indywidualizm, co pozwala przetrwać katastrofy.
Chronić, pilnować, pilnować, obronić
Tych, co zagładę cnym Wartościom niosą.
Władzy, limuzyn, pieniędzy i sławy.
Każdy z was ma na sumieniu uczynek tak krwawy,
Że żadne morderstwo nie będzie mu równe,
Zabijacie dzieci swą obojętnością.
Wy, co dziś chodzicie z uniesioną głową!
Odejdźcie, póki jeszcze nadzieja istnieje.
Zamilkną Kasandry i Większość zamilknie.
Nie płaczcie po małej, żyje pośród Was.
Dajcie Jej szansę, oddajcie Jej głos.
Wasz dobry uczynek poprawi Jej los,
Usłyszycie zbudzonych Ideałów wrzask.
W pokoiku Katii już nie było krat.
Złam bariery, nim zamilknie zniewolony świat!!!
KONIEC
Autorem jest Łukasz Pietraczuk ( Ichiae Lucsav ), ur. 6.6.1984 r.
Postacie negatywne są (!) oparte na tych, które sam poznałem. Pozytywne także żyją pośród nas.
Niektóre fragmenty tekstu są ukłonem w stronę tych ostatnich bądź przestrogą przed pierwszymi. Właśnie do nich adresowane są moje przypisy.
lucsav@poczta.wp.pl http://www.annefrank.prv.pl
(1) ”Dziwny jest ten świat”
(2) „Pieśń milenijna” (I. Lv .)
(3) „Mniej niż zero”
(4) „Przeżyj to sam”
Wersja III
Publikacja bez zgody autora zabroniona.