Katia

Ichiae Lucsav

AKT PIERWSZY I PRZEZ WAS OSTATNI

Na scenę wbiega wyglądający na szalonego Antyty.

ANTYTY (zawsze mocno akcentuje ostatnią sylabę zdania, ma zabawny głosik)

Wy fśiscy macie ne po kolei!

Waś porombało, ludzie!

Oj, tak! Naa co siem tak gapicie? Ćlowieka ne widzieliście? Poślepcie się w siebie lepiej, naifniacy! Durnie!

Siada po turecku w zacienionym miejscu miejscu sceny. Wchodzi Autor. Cały czas mówi sztucznie, aktorsko aż do przesady.

AUTOR

Ja tylko udaję autora. Ja nim nie jestem, bo jam szlachetnym wykonawcą myśli autora jest. Zwijcie mnie lepiej Egzekutorem! To zgodne będzie z wolą Niebios. Autor nie mógł dzisiaj do Państwa przyjść. On jest bezpaństwowy. Zachorował na chorobę cywilizacyjną.

Proszę o oklaski, księżniczka Katia wyjdzie zaraz do Państwa. To Jej monodram, a my z kolegą (wskazuje na Antytego) to tylko z powodu nienawiści do Systemu. Prawda, Antyty?

ANTYTY

System piii Pała piii Matura piii Żona piii Mercedes piii

EGZEKUTOR

Kolega Antyty ma wadę wymowy. A to się zaczyna ostatnio robić modne, więc proszę się nie śmiać, tylko wyrazić podziw w dowolnie wybrany przez siebie sposób.

ANTYTY

Podatki piii Komuna piii Publiczność piii

Antyty umiera. Egzekutor ciągnie go za nogi poza scenę.

EGZEKUTOR (wychodząc)

Katuś! Chodź, córeńko, serdeńko, maleńtwo! Ja wujka idę na śmietnik wynieść, a Ty popleć te swoje głupoty, bo za to nam płacą! Bo za to... To za to.... Za co to...

Wchodzi Katia.

KATIA

Dzień dobry!

Patrzy zamyślona w stronę publiczności, mija prawie minuta ciszy. Niech publiczność wpadnie w konsternację. Aktorka powinna zachowywać się tak, jakby zapomniała tekstu. W tym czasie za OKNEM pojawia się pierwszy OBRAZ.

OBRAZ: Czarny trójkąt wpisany w trójkąt biały

Katia potrząsa głową.

Ja mam z tego pieniądze.

OBRAZ: Wschodzące słońce (najlepiej fotografia)

Ja nie jestem od tego! To nie mój świat, nie moja Wiara, Nadzieja i Melancholia!

Ja jestem za kwiatkami. Nie wiecie nawet, jak ciężko jest mówić, gdy akcji już nie ma...

OBRAZ: Zdjęcie z krzyża (może być zdjęcie, wersja Zdjęcia dowolna)

A chowajcie Go sobie, gdzie chcecie! Myślicie, że powróci? I to za Was niby? Za Was?

Za wasze grzechy drzwi pozamykane na spusty tytanowe! Za was przyszło płakać poniżonym!

Dziś kazania zakazane.

Światło rozjaśnia każdy zakamarek sceny. Katia unosi lewą rękę do góry.

To już mam za sobą. I tak niewiele jeszcze pozostało do zrobienia...

Wskazuje w górę.

Tam zazwyczaj przesiadują gwiazdy. Wiecie, co to takiego? W gwieździste noce białe koty przemykają się cichuteńko, a wszystkie dzieci idą grzecznie spać.

Spać.

Czy ja nie powinnam snami żyć w tej chwili? A może słońce wciąż w Niebie? Ludzie to dopiero mają szczęście do słońca. Ono im cienie rzucać pozwala i uśmiechać się szeroko. Mnie nie pozwolili. Ścieram z waszych dłoni kropeleczki potu.

Opuszcza rękę, uśmiecha się delikatnie.

Tak lepiej, mówią. Domy i umice już z uśmiechów budują i klocków kolorowych. Tak lepiej. Dzisiaj tylko dzięki temu potrafią wierzyć, że wszystko czynią doskonale. Córka myśli o samobójstwie, a rodzice piją piwo. Syn zna córkę i jest przy córce i dla córki i przez córkę i dzięku córce. Córka jest i Wszechświat jest. Przytul lepiej córkę, tatusiu.

Bo tak dzisiaj lepiej.

OBRAZ: Martwa natura – zwiędnięta czarna róża

Lepiej byłoby ją chociaż ususzyć, prawda? Mielibyście tam na Marsie pamiątkę z Ziemi. Katia ususzy Wam siebie. Chcecie Katię?

Ja mam z tego pieniądze.

OBRAZ: Katia

Ja całe życie marzyłam. Ja Marzenie miałam. Wy wiecie, co to znaczy?

Dwójka młodych ludzi pod pochyloną topolą siedzi i marzy o topoli pochylonej... Wciąż masz ochotę zrobić sobie nowego drewnianego pajacyka? Drewniany pajacyk Cię dowartościuje, prawda? Przy takim spadku kursu trzeba skądś czerpać środki. Idzie kryzys.

Marzycie czasem o swoich szalikach? Dobrze jest czasem dobrze pomyśleć o swoim szaliku i czapce na zimę. Na zimę. I kurtka też zasługuje na to, by stać się podmiotem.

Kurtka jest ciepła.

Ciepło Wam? Nie martwcie się, na dworze corac cieplej. Nie przeziębicie się. Możecie nie obawiać się o swoją pracę, o swoje życie, o siebie... Cieplutko, nie? Cie-e-plu-u-tko.

W tym momencie scena staje się ciemna. Światło pada jedynie na Katię i na OKNO.

OBRAZ: Zdjęcie z krzyża

Nie, nie! Ja nie chciałam trupów! Ja już się tylko do nich modlę! Ja... kocham życie... Tylko nie... Chyba nie... Raczej nie swoje.

OBRAZ: Krzyż

Ja tam nie jestem żadną katoliczką, chrześcijanką ani niczym takim. Ja tylko wierzę...

Wiara

Krzyż

Ofiara

Katia pada na kolana przed OKNEM i zaczyna się modlić. Rozpoczyna się gra świateł, muzyka.

Nagle błysk, potężny dźwięk

Ja mam z tego pieniądze!

Podchodzi w stronę publiczności i ponownie klęka, tym razem spokojniej, z gracją. Aktorka powinna niezmiernie starannie przygotować się do tej sceny. Niech jej gesty będą doskonałe.

Panowie połączonych światów!

Zanim w stronę gwiazdek naszych polecicie, by ugasić je, by ugasić oczy moje, serce moje, by ugasić nadzieję moją...

Odnajdzcie wreszcie te żaluzje i zasłony, bo oślepniecie inaczej i kto syneczkami się wtedy zajmie? Już po raz ostatni przetrzycie szyby brudne i wpatrzcie się w wieczorne niebo. To słońce was oślepia! Niech Wasze okna pokryje nowy kurz...

Zaślepieni słonecznymi promieniami nie postrzegacie już księżyca, Nieba ani chmur. Po co Wam te Wasze krzyżyki? Wy coraz dalej i dalej Bogów swych posyłacie, aż w diabły pójdą i w otchłani Wam przepadną i na poszukiwania tysiącletnie sami siebie w ten sposób skażecie.

Bo nie będzie już tych samych

Zawiesza głos.

Dylematówdyplomatówbiurokratów

OBRAZ: Desczcz

Z żalem do Publiczności

Obojętność... Obojętność

To obojętność

Poszanujcie chociaż

Łzy

Zapomniałam

Wy łez moich nie widzicie

Zobaczycie

Wystarczą pieniądze

Specjaliści od łez zetną parę drzew i poleją się strumieniami łezki moje. Ja wszystko załatwię. Zaufajcie mi. Ja wiem już, co mam dla Was zrobić i zrobię to, bo Wy właśnie tego ode mnie oczekujecie. Wy łez chcecie, wy krwi mojej czerwonokrwistej, zakrwawionej pragniecie!

Wam nie podoba si, że ja mogę teraz mówić do Was, że... Ja.

Spogląda w górę. Dłonie ma złożone jak do modlitwy. Patrzy na publiczność i ponownie w górę. Wstaje, wznosi ręce ku górze. Opuszcza je powoli. Patrzy ponad widownię.

Wy mówicie, że tam mój dom. Tutaj nie moje miejsce. Nie z Wami. Tu nie światy, a świat wszechnormalnych... Katia chciałaby żyć pośród Was... Dlaczego nie chcecie jej do siebie wpuścić? Ja chcę do Was, do Waszych urodzin, imienin, świąt, radości, Ideałów... Wy tu nie chcecie moich przechodzonych spraw?

To ja sobie pójdę. Ja muszę.

Ja biorę od Was pieniądze,

Ja mam od Was na chlebek,

Ja... dziękuję.

Cofa się powoli w stronę OKNA, oczami wciąż zwrócona jest w stronę Widowni. Powoli w Jej oczach zaczyna malować się przerażenie.

Przepraszam.

Katia przepraszam.

Ja już więcej nie będę! Wy tu nie chcecie mojego kiczu...

Nie będę!

Nie bijcie mnie!

Albo bijcie, jeśli chcecie.

Mnie za to płacą.

Zabierzcie już te kwiatki i kucyki, naszyjniki i okienka. Ja wcale tego nie potrzebuję. Nie!

Zrywa z siebie naszyjnik z korali i rzuca na ziemię, tylko kilka pojedyńczych kuleczek niech potoczy się po scenie.

Nie każcie mi stać na deskach scen.

Błysk

Dziewczyna cały czas się cofa.

Znowu? Nie! A co? Dlaczego ja? Dlaczego my?

Błysk, potężny grzmot

Ja tylko chciałam pomóc!

Po kolejnym błysku pioruna Katia potyka się i upada na ziemię.

OBRAZ: Zdjęcie z krzyża.

Zasłania sobie oczy. Moment ten niech utrwali się w pamięci widzów. Oświetlenie sceny całkowicie gaśnie. Widoczne jest tylko OKNO.

OBRAZ: Deszczowa noc

Spadają pierwsze krople deszczu.

GŁOS MĘŻCZYZNY

Dalszą część monodramu ocenzurowałeś. Ale nie martw się, drogi widzu, ponieważ mamy coś, co na pewno Cię rozbawi!

OBRAZ: Wschód słońca

Światło pada nagle na kukłę Katii. Kukła ma na sobie Jej sukienkę. Twarz jednak przedstawiona jest karykaturalnie. Postać jest bardzo wypaczona. Przepasana jest szarfą z napisem: „Jestem facetem”. Zabawna, skoczna melodyjka

OBRAZ: Kolorowy napis: „jestem facetem”

Całkowicie gaśnie światło na scenie. Gdy ponownie oświetla ono OKNO, jest już ono zalane krwią.

GŁOS MĘŻCZYZNY

Przestań, ludzi spłoszysz! Mieliśmy zaraz wyświetlać „Maraton z Komedią”!

Światło przenosi się na leżący na scenie naszyjnik Katii.

GŁOS MĘŻCZYZNY (tym razem naprawdę wściekły)

Idiotka! Znów zapomniała zrzucić z siebie resztę! Mamy przecież nowy wiek! Katia! Katia! Gdzie jesteś? Jest jeszcze do zagrania drugi akt, ten z aktem! Katia, córeńko, serdeńko, maleństwo!

Gdzieś Ty do cholery sobie poszła?

Chlebuś czeka!

GŁOS DRUGIEGO MĘŻCZYZNY

Ona wlóci. Ona kocha tych naiwniakóf, co tyle wybulili tylko po to, żeby Jom zobaczyć. Tylko siem na niom gapiom, nic innego nie przyszłoby im do głowy. Działa na nich jak magnes. Zaraz i tak bendom bić brawo i przyjdom znowu, bo takie ich przeznaczenie, tak jak naszym jest powiedzieć teraz:

To już koniec, ludzie! Możetie zaaplauzić i wracać do domków. Mate masem karaluchóf do ubicia!

Ona i tak ich kocha. Coś w tym jest... Jutro wróci. Nie ma innego wyboru.

ECHO już poprawnie

Innego wyboru

Innego wyboru

Innego wyboru

(...)

KURTYNA

KONIEC

Tekst nie został jeszcze poddany żadnym korektom

WERSJA 0

Lucsav@poczta.wp.pl

Ichiae Lucsav
Ichiae Lucsav
Dramat · 10 lutego 2001
anonim
  • Anonimowy Użytkownik
    Anonimowy Użytkownik
    Tekst interesujący , ciekawy ...

    · Zgłoś · 17 lat
  • Anonimowy Użytkownik
    Anonimowy Użytkownik
    fajnyedfdsfsdfsdfsfdsdfsdfsdffffffffffff...

    · Zgłoś · 17 lat