Literatura

Adaptacja (dramat)

IoNa

Jest to adaptacja dwóch połączonych i wymieszanych z sobą utworów. Na podstawie: R.L. Stevenson, Doktor Jekyll i Pan Hyde; R. Saviano, Gomorra.

Dziennikarz: Io so - ja wiem.
Ryszard: Wracałem kiedyś do domu o szóstej nad ranem. Droga wiodła przez ulicę, gdzie – słowo daję - nie było nic oprócz latarń. Poczułem się nieswojo i bliski byłem stanu, kiedy to człowiek zaczyna tęsknić do widoku policjanta.
Dziennikarz: Mam dowody.
Ryszard: Wtem zostałem świadkiem dziwnej historii: ujrzałem jak krępy mężczyzna szybko przechodząc przez ulicę wpadł na małą dziewczynkę. Zamiast jej pomóc wstać, bo biedna , na oko ośmiolatka, poleciała na ziemię jak długa – nieciekawy typ ją poturbował.
Dziennikarz: Wiem. Nie skazuję na więzienie.
Ryszard: Zbiegli się gapie, w tym ja.
Dziennikarz: Nie przejmuję się, jeśli świadkowie odwołują swoje zeznania.
Ryszard: Ojciec dziewczynki, ja i parę osób, wszyscy poczuliśmy niechęć do odrażającego typa, który wyjął z kieszeni portfel.
Dziennikarz: Zapach sukcesu i zwycięstwa.
Ryszard: Wszyscy poczuliśmy się nieswojo, ale przecież nie mogliśmy go zamordować.
Dziwny typ: Jeżeli panowie chcą zrobić skandal – nic nie poradzę. Wolałbym jednak uniknąć awantury.
Dziennikarz: Wiem gdzie zaczynają się fortuny i skąd bierze się ich zapach.
Ryszard: Zażądaliśmy stu funtów na odszkodowanie dla rodziców dziecka. Próbował się targować, lecz miał przed sobą gromadę przeciwników. Wypisał czek na okrągłą sumę.
Dziennikarz: Moje dowody są nie do odparcia.
Ryszard: Ojciec dziecka, ja i reszta gapiów pewni byliśmy, że dziwny typ kpi z nas i chce nam podarować podrobiony czek.
Dziwny typ: Niech pan będzie spokojny. Zostaniemy razem aż do otwarcia banku. Sam zrealizuję swój czek.
Dziennikarz: Nie istnieją dla mnie skruszeni bandyci.
Ryszard: Wkrótce więc ubito interes.
Dziennikarz: Wiem czym pachnie zysk.
Ryszard: Z podejrzanym typem, który poturbował dziecko, z tym gburem nikt nie chciałby mieć nic do czynienia.
Dziennikarz: A wystawca czeku to wzór przyzwoitości.
Dziwny typ: W zasadzie jestem szczerze oddany tym co nazywacie dobroczynnością.
Ryszard: Na ulicy budził żywiołową niechęć. Jak żyję nie widziałem nikogo równie wstrętnego! Sprawiał wrażenie pokraki, kaleki, lecz rodzaju kalectwa określić niepodobna.
Dziennikarz: Zarejestrowane przez źrenice moich oczu.
Ryszard: Wyglądał niezwykle, inaczej niż wszyscy ludzie.
Dziennikarz: Ja patrzę, słucham, dotykam i mogę wszystkiemu dać świadectwo.
Dziwny typ: To kłamstwo.
Dziennikarz: Do każdego z tych, którzy słuchają miłych melodii.
Ryszard: To prawda.
Dziennikarz: Którzy słuchają gładkich zdań.
Dziwny typ: To bzdura.
Ryszard: Przysięgam, że mówię prawdę.
Dziennikarz: Gdyby dało się Ją sprowadzić do jednego obiektywnego wzoru, nie byłaby niczym więcej niż tylko chemią.
Dziwny typ: Jestem porządnym człowiekiem.
Ryszard: Przez chwilę.
Dziennikarz: Wiem na których stronach podręcznika teoria rozpływa się.
Dziwny typ (o dziennikarzu): Obserwuje.
Ryszard (o dziennikarzu): Waży i ocenia.
Dziwny typ: Wie.
Ryszard: Nie wie.
Dziennikarz: Wiem gdzie matematyczne fraktale zmieniają się w materię.
Ryszard: W przedmioty.
Dziwny typ: W broń.
Ryszard: Czas i kontrakty.
Dziennikarz: Nie zakopałem pen-driv’a gdzieś pod ziemią. Nie mam nagranych kaset video ukrytych w garażu gdzieś wysoko w górach. Nie posiadam dokumentów powielonych przez służby specjalne.
Ryszard: Może ma.
Dziwny typ: Nie ma.
Dziennikarz: Opowiadam słowami, wzmocnionymi przez emocje odbite w drewnie i metalu.
Dziwny typ: Opowiada.
Ryszard: Mówi.
Dziennikarz: Prawda jest subiektywna.
Ryszard: Mam dowody!
Dziwny typ: Ja wiem.
Dziennikarz: Prawda jest subiektywna. Rozpocząłem formułowanie mojego io so, io so naszych czasów. Io so – ja wiem i mam dowody.


Koniec
 


Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
Radosław Kolago
Radosław Kolago 21 lipca 2011, 11:17
Nie mam żadnych zastrzeżeń odnośnie formy, treść mnie zadziwia i staram się rozwikłać celowość połączenia tych dwóch utworów w ten przedziwny dialog, który momentami przypomina po prostu wyścig monologów.

Pozdrawiam,
R.
IoNa 21 lipca 2011, 22:11
Bardzo dziękuję za uwagi. Zamiar był taki, żeby na początku wypowiedzi były "obok siebie" a dopiero w pewnym momencie schodziły się. Dziennikarz mówi z perspektywy osoby, która obserwuje zawsze z boku, jest z innego świata, bo musi zachować dystans do tego czemu się przygląda. Ryszard opowiada po prostu historię, która mu się kiedyś przydarzyła, a gdy odzywa się Dziwny Typ wszyscy jakby przenoszą się w czasie do momentu w którym próbują rozstrzygnąć co się właściwie stało i kto jest winien. I mimo że Ryszard ma dowody, a Dziwny Typ uważa, że wie lepiej to Dziennikarz i tak stwierdza, że bez względu na wszystko każdy ma swoją prawdę, bo ona nigdy nie jest obiektywna, choć on z racji swojego zawodu ma dowody "nie do odparcia" to i tak nie przekona wszystkich. Chodziło o to, że nie ma obiektywnej prawdy nigdy.
Radosław Kolago
Radosław Kolago 21 lipca 2011, 22:28
Ja to widziałem tak, że Dziwny Typ i Ryszard są z jednej historii, a Dziennikarz w drugiej, i tylko w niektórych momentach mówią jakby w jednej czasoprzestrzeni. Końcówka jest dobra, to Ci muszę przyznać.
IoNa 21 lipca 2011, 23:08
To też dobra interpretacja, dzięki ;)
przysłano: 20 lipca 2011 (historia)

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca