Czerń

jacek

Osoby:

Teresa - matka Heleny i macocha Pawła

Filip - ojczym Heleny i Pawła, drugi mąż Teresy

Helena - córka Teresy, siostra przyrodnia Pawła

Paweł - pasierb Teresy, przyrodni brat Heleny

Katarzyna - gospodyni

Scena 1

(podmiejski dom, salon, komoda, kanapa, fotel, stolik z lampką, stół na sześć osób, światło zapala Hele-na, tuż przedtem w ciemności przewróciła książki na stoliku, przez pierwszą scenę pali się tylko lampka nocna, wchodzi Teresa)

TERESA

To ty? Właśnie przyszłam sprawdzić, które z was tak się tłucze po nocy. Jak marek po piekle.

HELENA

Nie mogłam spać.

TERESA

Trzeba było zapalić światło.

HELENA

Nie chciałam nikogo budzić. Myślałam, że trafię ciemku. Zaraz posprzątam.

TERESA

Nie lepiej jutro? Idź spać.

HELENA

Nie chce mi się spać.

TERESA

To weź coś.

HELENA

Mamuś, nie potrzebuję. Zaraz pójdę.

TERESA

Jak byłaś malutka to przychodziłaś do mnie w nocy, kiedy ci się coś śniło.

HELENA

Nic mi się nie śniło. Nie mogłam w ogóle zasnąć. Naprawdę.

TERESA

Nie zaśpij na śniadanie.

HELENA

Nie zaśpię.

TERESA

Przyjdę cię obudzić.

HELENA

Jak chcesz. Dobranoc.

TERESA

Dobranoc. (wychodzi, do salonu wtyka głowę PAWEŁ)

PAWEŁ

Ja też nie mogę spać.

HELENA

Idź stąd. Proszę.

PAWEŁ

To ostatnia okazja.

HELENA

Chciałam spokojnie pomyśleć, a ty obudzisz cały dom.

PAWEŁ

Jeśli jeszcze nie wstali. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała.

HELENA

Ja… muszę.

PAWEŁ

Nieprawda.

HELENA

Dobrze - chcę. Ty też powinieneś. To nie byłoby… dobre.

PAWEŁ

Zostań chociaż kilka tygodni.

HELENA

Im szybciej tym lepiej.

PAWEŁ

Ale dlaczego? Do tej pory wszystko było w porządku. Boisz się?

HELENA

Mam złe przeczucia.

PAWEŁ

Kto wierzy w gusła temu dupa uschła.

HELENA

Przestraszyłam się. Znowu mi się to śniło. Tak strasznie wyraźnie.

PAWEŁ

(po chwili) Kobieta w czerni? (HELENA potakuje) Mówiłaś matce?

HELENA

Mam złe przeczucia.

PAWEŁ

Freud.

HELENA

Tym bardziej powinnam jechać.

PAWEŁ

Gadasz!

HELENA

Wszystko dzieje się na opak… Boże jak ja nie lubię tak rozmawiać!

PAWEŁ

Nie, porozmawiajmy. Potrzebuję tego.

HELENA

Widzisz?

PAWEŁ

Porozmawiajmy.

HELENA

W co my gramy? Paweł, w co my gramy? Czasem mam wrażenie, że jakimś wysiłkiem woli mogłabym wszystko odwrócić, poczuć się panią swojej… swojego życia, obudzić się.

PAWEŁ

Jesteśmy ludźmi. Mężczyzną i kobietą. Tylko wychowywaliśmy się razem.

HELENA

Proszę cię. (PAWEŁ ją obejmuje) Zostaw.

PAWEŁ

Teraz.

HELENA

(uwalniając się) Nie, nigdy. Muszę wyjechać.

PAWEŁ

Mam ci pomóc?

HELENA

Czuję, że się pogrążam.

PAWEŁ

Przecież nic. Nic się nie stało.

HELENA

Ale może się stać.

PAWEŁ

Ojciec odszedł od mojej matki bo się puszczała i wcale nie jest pewne czy jestem jego synem.

HELENA

Nie mów tak.

PAWEŁ

On nie był pewien. Ciebie kochał ,a mnie wychowywał.

HELENA

Muszę się otrząsnąć. Obudzić się z tego życia. Wyjeżdżam za granicę. Dostałam stypendium. Wahałam się, ale tu jest jak w więzieniu.

PAWEŁ

Skoro to ma być pożegnanie. (całuje ją)

HELENA

Porozmawiasz z mamą? Ona nie będzie chciała się zgodzić.

PAWEŁ

Porozmawiam. (całuje ją, HELENA się opiera) Nie odbieraj mi wszystkiego. (bierze ją za rękę i łagodnie ciągnie do swojego pokoju, HELENA gasi lampkę)

Scena 2

(następny dzień rano, HELENA układa rozrzucone książki, wchodzi TERESA)

TERESA

Już wstałaś?

HELENA

Tak, tak.

TERESA

Wyspałaś się?

HELENA

Chyba tak.

TERESA

Wiesz, poprzenoszę te książki stąd i od ciebie do pokoju taty. Tu tylko przeszkadzają. A tam nie będą nikomu zawadzać.

HELENA

A Filip? Coś kiedyś mówił, że chciałby się tam przenieść.

TERESA

Nie. Skąd ci to przyszło do głowy? Filip wie, że TAM nie można się wprowadzić. To szczególne miejsce. W pewnym sensie święte. On to wie odkąd się pobraliśmy i zamieszkał z nami.

HELENA

To ja już nic nie rozumiem. Fakt, że tata tam umarł nie pozwala ci nikogo tam wpuszczać, ale nie prze-szkadza składować rupieci.

TERESA

To przeklęte miejsce.

HELENA

Mamo, nie ma przeklętych miejsc, klątw, uroków, czarów i wróżenia z fusów.

TERESA

A Kobieta w czerni? Ja swoje wiem.

HELENA

To tylko sny.

TERESA

Sny? Śniło ci się to jeszcze kiedyś?

HELENA

Nie, mamo, tylko wtedy, tylko ten jeden raz.

TERESA

Widzisz? Tylko raz i ten jeden raz się sprawdziło.

HELENA

Mamo, można być chorym na serce, mieć nawet zawał i tego nie zauważyć. Tata miał chore serce.

TERESA

Może masz rację, ale ja też mam rację. Jak wtedy do mnie przybiegłaś i opowiedziałaś mi ten sen, ja od razu…

HELENA

Wiem ,zobaczyłaś samą siebie w czerni. Słyszę to codziennie przez ostatnich dziesięć lat.

TERESA

Przez dwanaście. To się stało dwanaście lat temu. Piętnastego czerwca będzie rocznica a potem się za-cznie rok trzynasty…

HELENA

A Filip?

TERESA

Kocham go. Kocham go i on o tym wie. Ale rozumie też moje przywiązanie do taty i do tamtego czasu.

HELENA

Czasem się dziwię jak on to wytrzymuje.

TERESA

(wchodzi Paweł) O! Jest Paweł. Dobrze, że przyszedłeś. Nie wiesz czy Filip skończył pracować?

PAWEŁ

Chyba tak, mamo.

TERESA

(głaszcze go po policzku) Lubię, kiedy tak do mnie mówisz. Tata wniósł mi cię w posagu, tak można po-wiedzieć. Dopiero Helenka cię przekonała, że możesz mnie tak nazywać. Dzięki tobie mam syna i to ta-kiego jak ty. (śmieje się) Takich troje jak nas dwoje to nie ma ani jednego. No, oczywiście, jest jeszcze Filip. To cudowne mieć takie dzieci.

PAWEŁ

My też cię kochamy.

TERESA

Aż strach pomyśleć, co będzie, kiedy przyjdzie czas opuszczania gniazda i każde z was będzie chciało za-łożyć własne i wyjechać. Będę bardzo samotna.

PAWEŁ

Ja nigdy stąd nie wyjadę.

TERESA

Kochany ty mój.

HELENA

Mamo, musiałabym z tobą porozmawiać.

TERESA

Jeszcze teraz? Zaraz będzie śniadanie.

HELENA

To po śniadaniu.

TERESA

Co z tym moim mężem? Usnął przy tym komputerze?

PAWEŁ

Pójdę sprawdzić.

TERESA

Tak idź, kochany. (Paweł exit, do Heleny) Co to takiego? To, co chcesz mi powiedzieć? Od razu poczu-łam, że masz coś na sercu.

HELENA

Wiem, że to dosyć nagle. Chciałabym wcześniej wyjechać.

TERESA

Jak to wcześniej? Dlaczego?

HELENA

Przyznano mi półroczne stypendium w Hiszpanii. To niezwykła okazja.

TERESA

Rozumiem, bardzo dobrze cię rozumiem. Kiedy masz jeździć jak nie w młodości? Rozumiem, oczywiście rozumiem.

HELENA

I nie gniewasz się?

TERESA

Nie ,skądże znowu? Co też ci przyszło do głowy? Kiedy byłby ten wyjazd?

HELENA

Za dwa tygodnie.

TERESA

Ach, za dwa tygodnie.

HELENA

Ale przedtem muszę potwierdzić swój udział, omówić sprawę ze szkołą i ministerstwem, wziąć papiery - i dlatego musiałabym, powinnam wyjechać najpóźniej jutro, jeżeli nie dziś.

TERESA

Dziś?! Ale czemu tak pochopnie? Wiesz jak się ostat-nio martwię.

HELENA

Wiem, właśnie wiem. Potem mogę nie zdążyć ze wszystkim.

TERESA

Oczywiście zrobisz jak zechcesz. Nie mogę cię trzymać tu siłą. Nie wiem co o tym myśleć. Tak nagle z niczego? Pokłóciłaś się z Pawłem?

HELENA

Dlaczego z Pawłem?

TERESA

No wiesz, jak to rodzeństwo.

HELENA

Nie, nie pokłóciłam się, bynajmniej. W ogóle nie w tym rzecz.

TERESA

To w czym? Niepokoi mnie ten pomysł.

HELENA

Mamuś, nic się nie stało. Po prostu dostałam stypendium, wybrali mnie z wielu innych. To niebywała okazja. Jestem szczęśliwa, że mi się to trafiło. Pierwszy raz i nie wiadomo czy się powtórzy. Wielu jest chętnych.

TERESA

Źle ci z nami?

HELENA

Dobrze, bardzo dobrze…

TERESA

Znudziły ci się las i rzeka? My także.

HELENA

Mamo, to zupełnie nie tak, tylko naprawdę to fantastyczna okazja, będę poznawać pozostałości kultury islamskiej…

TERESA

O, idą mężczyźni. Przełóżmy to na potem. (wchodzą PAWEŁ i FILIP, lekko łysiejący, jowialny pan)

FILIP

Witam panie. Przepraszam, ale interesy Teresy wymagają ścisłej kontroli. Giełda jest jak żywy organizm.

TERESA

Ty zarządzasz interesami w tym domu. Siadajmy. Poproszę Katarzynę, żeby nakryła.

FILIP

A ja pójdę umyć ręce.(wychodzą)

PAWEŁ

Ślini się jak żaba.

HELENA

Przestań!

PAWEŁ

Coś nie bogacimy się dzięki niemu, a wręcz odwrotnie, musieliśmy zwolnić gospodynię, a przyjąć tę cza-rownicę.

HELENA

Tamta ponoć kradła.

PAWEŁ

Brednie. Wiedźma bierze mniej, a poza tym mąci matce w głowie kartami i wróżeniem.

HELENA

Widzisz, a to mama ją chciała.

PAWEŁ

Pocałuj mnie.

HELENA

Oszalałeś?!

PAWEŁ

Potem wyjedziesz.

HELENA

Ale tylko na parę dni. Wrócę tu przed Hiszpanią.

PAWEŁ

Bo nie pomogę ci z matką.

HELENA

Ucieknę.

PAWEŁ

Ona ci tego nigdy nie zapomni.

HELENA

Przecież mnie szantażujesz.

PAWEŁ

Z miłości. (obejmuje ją i całują się, wchodzi KATARZYNA, sucha i kostyczna o ściągniętych ustach i brwiach, oboje odskakują od siebie jak oparzeni)

KATARZYNA

(nie zwracając na nich uwagi) Dokąd poszli państwo?

HELENA

Mama poszła po Katarzynę.

KATARZYNA

Tak? Nie spotkałyśmy się.

PAWEŁ

Jak to możliwe?

KATARZYNA

Nie wiem. (wychodzi)

HELENA

Widziała?

PAWEŁ

Nie sądzę. A gdyby nawet, to się żegnaliśmy. (wchodzi TERESA)

TERESA

Jest tak ładnie.(wraca FILIP) To usiądźmy. (wraca KATARZYNA, kończy nakrywać, zaczynają jeść, po chwili) Helenka chce wyjechać od nas i to już dziś.

FILIP

A to czemu?

TERESA

Zatęskniła za wielkim światem.

HELENA

Mamo, po prostu trafiła mi się wielka szansa. Czy musimy teraz o tym rozmawiać?

FILIP

Masz nas już dość, co?

HELENA

Nie, naprawdę nie, ale to nie jest temat na śniadanie.

FILIP

Nie jest temat na śniadanie, dobre, he, he, ale lepiej by było, nie jest danie na śniadanie, he, he, kochanie, bo za tanie, he, he…

PAWEŁ

(do HELENY) Masz branie. (FILIP wraca do jedzenia)

FILIP

(jedząc) Co do mnie, to, oczywiście, nie mam nic naprzeciw. Szkoda tylko, że tak szybko. Można by urządzić pożegnalną kolację

PAWEŁ

Ona nie wyjeżdża na zawsze.

TERESA

No pewnie, że nie na zawsze. Na parę dni. Potem wróci. A potem znów sobie pojedzie.

HELENA

Nie chciałabym, żeby ci to sprawiało przykrość.

TERESA

Ach, Boże! Ja tylko czuję się zaskoczona, to wszystko.

PAWEŁ

Przecież Helena może wyjechać jutro, prawda?

HELENA

(zaskoczona) Tak, ale wolałabym…

PAWEŁ

A skoro jutro nie sprawiałoby mamie różnicy, to nie widzę powodu dlaczego nie mogłaby już dziś. To tylko jedna noc.

TERESA

No tak, ale wspólna pożegnalna kolacja...

HELENA

Przecież jadę na parę dni.

FILIP

A dopiero potem na miesiąc, jeśli dobrze słyszałem?

HELENA

(prawie zła) Tak, ale co to ma do rzeczy?

FILIP

Nic, nic, chodzi mi tę pożegnalną kolację, można by ewentualnie wtedy. Lepiej by się ją przygotowało.

TERESA

Nie rozumiem. Nie możesz poczekać nawet do jutra?

HELENA

(zrezygnowana) Mogę.

PAWEŁ

Ale czemu mama jej nie pozwala wyjechać dziś?

TERESA

Nie, nie pozwalam, tylko Helenka sama mówiła, że mogłaby jutro.

PAWEŁ

To ja mówiłem.

HELENA

Pojadę jutro, jedzmy proszę.

PAWEŁ

Jak chcesz.

FILIP

To jak? Robimy kolację? Co ty na to, Helenko?

HELENA

Wszystko mi jedno.

TERESA

Ale mnie nie wszystko jedno. Katarzyno! Katarzyno! (KATARZYNA wchodzi) Chcemy zjeść dziś kolację na dworze. Przygotuj coś odpowiedniego... (HELENA zaczyna się krztusić, wypluwa jedzenie na stół, zatyka usta ręką i wybiega)

WSZYSCY PRÓCZ KATARZYNY

Co się stało? Heleno? Co się stało?

TERESA

Boże! Niech ktoś ją klepnie w plecy! (PAWEŁ wybiega i wraca pokazując palcem na talerz HELENY)

PAWEŁ

W jajecznicy. (FILIP rozgrzebuje ostrożnie jajecznicę i natrafia na… oko)

TERESA

Och! Katarzyno, co to jest?!

KATARZYNA

Nie wiem, proszę pani.

PAWEŁ

(przypatrując się znalezisku) To niepojęte. (do siebie) Kobieta w Czerni...

TERESA

Coś ty powiedział?!

PAWEŁ

(szybko) Że to niepojęte jak Kobieta w Czerni.

TERESA

Jezus ,Maria! Jakie ja mam życie!

FILIP

Jest szklane.

PAWEŁ

(krótki śmiech) Jak to?

FILIP

Oko jest szklane. (dotyka je widelcem i bierze w dwa palce)

TERESA

O Boże!

FILIP

Ciekawe skąd się wzięło?

PAWEŁ

Ja wiem.

FILIP

Skąd?

PAWEŁ

Z pokoju ojca. (obaj patrzą na TERESĘ, która zdumiona i przerażona zaczyna szperać za stanikiem)

TERESA

Przecież mam tutaj, mam tutaj… tu jest klucz. (pokazuje) Jedyny klucz. (PAWEŁ wybiega) Katarzyno?… Nie, to bez sensu… Kto to zrobił i po co? (patrząc wokół) Ktoś z nas.

FILIP

Może to był żart. Po prostu kawał. Trochę gruby, ale zawsze. (wraca PAWEŁ)

TERESA

Co?

PAWEŁ

Zamknięty jak zawsze. (wraca blada HELENA)

HELENA

Mamo wybacz, wybaczcie, pojadę dzisiaj. (wychodzi)

FILIP

Może to był żart, a może nie był.

TERESA

Co masz na myśli?

FILIP

(patrząc za HELENĄ) Politykę.

Scena 3

(tydzień później, TERESA przy stole układa pasjans, PAWEŁ gapi się w okno)

TERESA

(po położeniu karty) Znowu to samo, znowu to samo. Boże czemuż ona nie wraca. Jestem taka niespo-kojna.

PAWEŁ

Gdybyś nie młóciła tak tych kart, byłabyś spokojniejsza.

TERESA

Jak ty się wyrażasz? Jak ty się wyrażasz? Tarot to nie są zwykłe karty.

PAWEŁ

Niestety. Zwykłe mają co najwyżej porno na koszulkach.

TERESA

Jak możesz tak mówić? Porno! Ja nie stawiam kart, żeby się ogłupiać.

PAWEŁ

No tak. Z tydzień będzie jak Helena wyjechała?

TERESA

(wzdychając) Miała być tylko trzy dni. Powiedz mi, czy nie zauważyłeś czegoś w jej zachowaniu?

PAWEŁ

Czego mianowicie?

TERESA

Nie wiem. Nie wiem. Wy jesteście bliżej. W jednym wieku i w ogóle. (pauza) A może ona się zakocha-ła?

PAWEŁ

Nie, chyba nie. Wątpię. W kim miałaby się zakochać?

TERESA

To czemu nie wraca?

PAWEL

Pewno załatwia swoje sprawy. Nie o tym chciałem. Co mama myśli o Katarzynie?

TERESA

To dobra gospodyni i niedroga. Dlaczego pytasz?

PAWEŁ

Bo podejrzewam tę wiedźmę o to oko. Gdzie ojczym?

TERESA (wzdycha)

Siedzi w sieci.

PAWEŁ

Jego wykluczam. Siebie też. Ciebie też. To zostaje tylko ona. To wiedźma, mówię ci. Na twoim miejscu bym się jej pozbył.

TERESA

To dobra kobieta i ona by tego nie zrobiła. Musiałaby mi zdjąć kluczyk podczas snu. To prawie niemoż-liwe.

PAWEŁ

A wytrych?

TERESA

Podejrzewasz tę kobietę o zdolności Arsena Lupin?

PAWEŁ

No to kto? Ojczym albo ty.

TERESA

Przyznam się, że ja myślałam, że to był twój dowcip.

PAWEŁ

Przysięgam, że nie. Zostaje tylko Kobieta w Czerni - nasza rodzinna legenda.

TERESA

To nie legenda, synu.

PAWEŁ

Jasne. Ojczymowi nie zależało na wyjeździe Heleny.

TERESA

Skąd wiesz?

PAWEŁ

No, sam mówił, że kolacja itp. Mnie też nie zależało. Tobie też nie. Katarzyna jest wiedźmą, ale ją upar-cie wykluczasz. To komu zależało?

TERESA

Helence.

PAWEŁ

I odwaliła taki teatr? Prędzej by uciekła bez słowa. (wchodzi FILIP)

FILIP

O czym rozprawiacie?

PAWEŁ

O wiedźmach i upiorach.

FILIP

O, ho, ho! Nie wywołujmy wilka z lasu, he, he. (do TERESY) Chciałbym z tobą zamienić kilka słów. Po-trzebuję porady.

TERESA

Coś się stało?

FILIP

Nic. Tylko chciałbym porozmawiać. Bez ciebie ani rusz, he, he. (wychodzą)

PAWEŁ

(sam) Palant. (wchodzi KATARZYNA, w ręku trzyma siekierę)

KATARZYNA

Dzień dobry panu.

PAWEŁ

Po co ta siekiera?

KATARZYNA

Do rąbania.

PAWEŁ

Czego?

KATARZYNA

Drzewa.

PAWEŁ

Aha. A ja myślałem, że do dłubania motyli. Niech nie rozmawia ze mną jak z niedorozwiniętym. Po co drewno? Jest gaz.

KATARZYNA

Pan Filip życzy sobie ognisko.

PAWEŁ

I Katarzyna idzie zrąbać świerk, tak?

KATARZYNA

Nie. Pan Filip nie mógł jej znaleźć przed południem.

PAWEŁ

Powinna być w szopie. Skąd Katarzyna ją niesie?

KATARZYNA

Z kuchni. Czy jestem panu do czegoś potrzebna?

PAWEŁ

A tak. Chciałem się o coś spytać. Matka jest zadowolona z Katarzyny?

KATARZYNA

Nie mnie o tym sądzić.

PAWEŁ

Ba! Jaki język szacowny! No, a jak Katarzyna czuje?

KATARZYNA

Mam nadzieję, że w niczym nie uchybiam i wykonuję to, co do mnie należy.

PAWEŁ

Nawet za taki psi pieniądz?

KATARZYNA

Nie jest psi.

PAWEŁ

A nie myśli, że jest więcej warta?

KATARZYNA

Nie rozumiem.

PAWEŁ

Są domy, gdzie płaci się lepiej.

KATARZYNA

Mnie tu dobrze.

PAWEŁ

O, nie wątpię.

KATARZYNA

Ludzie są ważni.

PAWEŁ

Bo mają krew, którą można chłeptać. No, no, proszę się nie obrażać.

KATARZYNA

Nie obrażam się. Czy?…

PAWEŁ

Tak. Gdzie Katarzyna przedtem pracowała?

KATARZYNA

Nigdzie. Mieszkałam u sióstr… u siostry - chciałam powiedzieć.

PAWEŁ

I co? Wydziedziczyła?

KATARZYNA

Dom jest teraz mój, ale są inne… warunki.

PAWEŁ

Trzeba zaznać pracy?

KATARZYNA

To na jej prośbę.

PAWEŁ

Ciekawe.

KATARZYNA

To smutna historia.

PAWEŁ

Ale mnie ciekawi powód, dla którego musimy się tu nawzajem znosić.

KATARZYNA

(po chwili) Zostałam jej tylko ja. Wszystkich straciła wcześniej. Nie umiałam jej pomóc, kiedy żyła, zresztą nie chciała, więc… chociaż tyle.

PAWEŁ

Dobrze. Powiedz mi, co wiesz o tym oku, które podsunęłaś nam na śniadanie?

KATARZYNA

To oko, to zagadka.

PAWEŁ

Nie jedyna, ale coś mi się zdaje, że ty wiesz najwięcej.

KATARZYNA

Wiedzieć to nie wszystko.

PAWEŁ

Wal śmiało.

KATARZYNA

(przypatrując mu się) To był znak.

PAWEŁ

Coś ci powiem. Jeśli będziesz wtykać swój nos w nie swoje sprawy, to ci go tak przykręcę, że odpadnie. Służysz tu, jasne?

KATARZYNA

(zamykając oczy) Przepraszam. Moja wina. Pomyliłam się.

PAWEŁ

Myślę.

KATARZYNA

(znów mu się przypatrując) Wzięłam pana za kogoś innego.

PAWEŁ

Uważaj, co paplasz. Po prostu. Jedno głupie, kłamliwe słowo może bardzo wiele namieszać. Ja też prze-praszam i jesteśmy kwita.

KATARZYNA

Mogę odejść?

PAWEŁ

Za chwilę. Czy ma Katarzyna coś na ból głowy? Tylko nie proszki. Zioła może jakieś?

KATARZYNA

Przyniosę.

PAWEŁ

Za chwilę. To przez te nerwy. Nie miałem słodkiego życia i wyrósł ze mnie neurotyk. Freud by miał ze mnie modela. Zna go?

KATARZYNA

Nie.

PAWEŁ

Wyjaśnia tajniki duszy ludzkiej.

KATARZYNA

To powinien pomóc na ból głowy.

PAWEŁ

Co ma jedno z drugim?

KATARZYNA

Dusza opiekuje się ciałem i jeśli zachoruje, to bardzo źle.

PAWEŁ

Choroby duszy? A czym się objawiają? Wysypką na ciele astralnym? Bo jeśli tylko boli głowa, to nie warto się przejmować. Rymuję jak Filip.

KATARZYNA

Dusza ożywia ciało światłem. Kiedy choruje, światło jest czarne. To gorsze niż śmierć.

PAWEŁ

I moja tak świeci?

KATARZYNA

Tylko pan to może wiedzieć.

PAWEŁ

No, to nie świeci. A twoja, jak świeci? Porozmawiajmy o tobie. (wchodzi FILIP)

FILIP

O czym teraz? Znów o wiedźmach i upiorach? A, siekiera. Na śmierć zapomniałem. Są kiełbaski na wie-czór? (bierze siekierę)

KATARZYNA

Są.

FILIP

Wspaniale. Kiełbaskę z rożna pod księżycem zjeść można, he, he. Helenka nie wraca? Nie wraca. Szko-da. Ominie ją kiełbasa.

PAWEŁ

I powtórka z Freuda.

FILIP

Freud? To zboczeniec. Nic, tylko zabić ojca, współżyć z matką, albo na odwrót. Odrażające.

PAWEŁ

Ludzie są odrażający, tato.

FILIP

Już ja cię znam. Już ja cię znam! Ale nich ci się nie śni, że mnie przechytrzysz. Idę zadzwonić.

PAWEŁ

Siekierą?

FILIP

(oddaje siekierę KATARZYNIE) Niech ją Katarzyna zaniesie do komódki, to jest, do szopki chciałem powiedzieć. Ot, lapsusik, he, he. (FILIP i KATARZYNA exunt, PAWEŁ zostaje sam)

PAWEŁ

(ściskając skronie) Psiakrew! (wychodzi)

Scena 4

(do salonu wchodzi HELENA z walizkami, zatrzymuje się w progu, w tym samym czasie wbiega FILIP i nie zauważywszy jej zaczyna szperać w komódce, małym kluczykiem otwiera szufladkę i szybko wertuje zawarte w niej papiery notując coś od czasu do czasu, w tym czasie speszona podglądaniem HELENA wycofuje się i kiedy FILIP na powrót zamyka szufladkę, wchodzi jakby po raz pierwszy, celowo hałasu-jąc, FILIP podskakuje)

HELENA

Dzień dobry! Jest tu kto?

FILIP

Helenka! Aleś mnie zaskoczyła! Wspaniale, że wróciłaś! Nie masz pojęcia jak za tobą tęskniłem! Wszy-scy tęskniliśmy! Zostaw te walizki. Potem się je zaniesie.

HELENA

Trochę to trwało…

FILIP

(wpadając w słowo) …ale się udało! He, he. Mam rację?

HELENA

Tak. I właściwie przyjechałam się pożegnać. Muszę zaraz wracać.

FILIP

Coś takiego! No proszę! Kto by pomyślał? Przecież miałaś wyjechać później.

HELENA

Tak, ale wiele rzeczy się zmieniło. Muszę być wcześniej na miejscu.

FILIP

Nie do wiary, jak z takiej nieśmiałej dziewczynki wyrosła taka hm… duża stypendystka! Twój stary oj-czym będzie tęsknił, oj będzie.

HELENA

Nie jesteś stary.

FILIP

Już nie to, moje dziecko, już nie to. Pogrążam się w interesy poszukując dreszczyku emocji i satysfakcji, która w moim wieku zastępuje powoli miłość.

HELENA

A pieniądze? Nie robisz tego dla pieniędzy?

FILIP

(sentencjonalnie) Pieniądze. Przedmiot diabła. Chrześcijaństwo, jak wiesz, długo mu się opierało, aż ule-gło jak kobieta zbyt słaba, aby odmówić mężczyźnie brutalnemu i prostackiemu, ale właśnie dlatego nie-odparcie pożądanemu. Przed twoim wyjazdem chciałbym ci dać jakiś prezent. Jeśli chcesz mogą to być pieniądze, ale ja wolałbym coś, co mogłoby ci mnie bardziej przypominać.

HELENA

Nie trzeba.

FILIP

Ale ja chcę. Nie odmówisz starszemu panu, prawda?

HELENA

Dobrze, ale nie chcę pieniędzy.

FILIP

Tak myślałem! Wspaniale! Ach! Zapomniałbym, że dziś jemy kolację na dworze. Popatrz jak się złożyło! Jakbyś nigdzie nie wyjeżdżała. Nie było tego tygodnia. Czas się zatrzymał i ruszył znowu z twoim przy-jazdem. Jesteś dla nas osobą szczególną. Popatrz, popatrz, pomyślałby kto. To umówieni jesteśmy po kolacji? Po kolacji. Och! Ja cię zatrzymuję, a ty na pewno jesteś skonana. Już, już uciekam. Katarzyno! Katarzyno! (wchodzi KATARZYNA) Popatrz, kto przybył! Pomóż panience. (KATARZYNA wychodzi z HELENĄ, FILIP sprawdza szufladę, wbiega PAWEŁ)

PAWEŁ

Widziałem odjeżdżającą taryfę. Helena przyjechała?

FILIP

A już myślałem, że cię zaskoczę. Ale przyjdzie kryska na Matyska, he, he. Biegnij do niej. Jest u siebie. (PAWEŁ wychodzi) Niech ci sama powie, że wyjeżdża od razu. (wchodzi TERESA) Helenka przyjechała!

TERESA

Wiedziałam! Karty mi to powiedziały. A więc wróciła.

FILIP

Niezupełnie. Przyjechała.

TERESA

To jakaś różnica?

FILIP

Zdaje się, że nie zostanie tu nawet dwóch dni.

TERESA

To niemożliwe. To żart, prawda?

FILIP

Sama prawda. Ale nie bądź dla niej niemiła. Musi, po prostu, musi. Jak mus, to mus i szlus, he, he. Jest już dorosła. (wraca PAWEŁ) O, Paweł. I co? Rozmawiałeś z nią?

PAWEŁ

Jest w łazience.

TERESA

Ona chce zaraz wyjeżdżać. Od razu, wyobrażasz sobie? Ja tego nie przeżyję!

FILIP

Przeżyjesz, gołąbeczko, przeżyjesz. Cóż, dzieci dorastają i idą w światy. Idę sprawdzić pocztę.

PAWEŁ

Ciekawe, co by było, gdyby ktoś poprzecinał druty?

FILIP

Pokłoniłbym się papierowi. Korespondencja Woltera to dwieście dwadzieścia grubych tomów.

PAWEŁ

No tak, Woltera. Cyfry zajmują mniej miejsca.

FILIP

Są rzeczy na niebie i ziemi… i musisz sobie radzić z niemi, he, he. Idę. (wychodzi)

PAWEŁ

To chore.

TERESA

Nie idź. Chcę, żebyś tu był. (schodzi HELENA)

HELENA

Dzień dobry. (podchodzi do TERESY, całuje ją w policzek, oboje patrzą na nią wyczekując) Widzę, że Filip już wygadał. To nawet lepiej.

TERESA

Dziecko, a może ty masz kłopoty?

HELENA

Bo co? Z czym?

TERESA

Nie wiem. Z dorastaniem?

HELENA

Mamo, dorastałam jak miałam czternaście lat. Teraz już po wszystkim.

TERESA

Jak to, po wszystkim?

PAWEŁ

Po mutacji.

HELENA

Nieco się spóźniłaś z tą rozmową.

TERESA

Chyba nie o to masz żal?

HELENA

Kto powiedział, że mam żal?

TERESA

To ja już nic nie rozumiem. To co się dzieje? Najpierw te karty. Dwa razy pod rząd czarna postać. Ja się okropnie denerwuję. Do tej pory dom i wy byliście dla mnie opoką, wyspą, a teraz wszystko się kruszy i tonie. Pawełku, powiedz coś. Wy się znacie najlepiej. Zawsze byliście razem. We dwoje.

PAWEŁ

No właśnie, znamy się najlepiej, a teraz Helena mnie unika. Może powinniśmy porozmawiać szczerze w cztery oczy?

TERESA

Właśnie, Helenko?

HELENA

Chcę trochę samodzielności.

TERESA

Cały czas jesteś samodzielna. W szkole.

HELENA

Przestańcie robić z igły widły!

TERESA

To dla twojego dobra…

PAWEŁ

Niech mama da spokój. Ja z nią porozmawiam i wszystko się wyjaśni.

HELENA

To ty się uspokój!

PAWEL

Ale porozmawiać możemy? Po kolacji.

HELENA

Nie chcę z tobą rozmawiać!!! (pauza) A poza tym po kolacji jestem umówiona z Filipem. I coraz częściej mam wrażenie, że tylko on mnie rozumie. (wychodzi)

TERESA

Jezusie Nazareński! Ja tego nie wytrzymam!

PAWEŁ

Spokojnie. Niech mama zatrzyma Filipa po kolacji, a ja spróbuję ten czas wykorzystać.

TERESA

Dobrze. Wykorzystaj go, kochany, wykorzystaj. (wchodzi FILIP)

FILIP

To dziwne, ale łącza siadły, telefon jest głuchy jak pień. Czekałem, że może się odblokuje, ale nic z tego.

PAWEŁ

Jak to głuchy?

FILIP

Tak to. Jakby ktoś zerwał druty. Dziwne, nie ma wiatru.

TERESA

Widzisz? Czy to nie przerażające? Przed chwilą o tym rozmawialiście.

PAWEŁ

To rzeczywiście… niezwykłe. (wchodzi KATARZYNA)

KATARZYNA

Chciałam zapytać względem kolacji. Czy czekamy do zmierzchu?

FILIP

Czy Katarzyna wie coś na temat drutów telefonicznych?

KATARZYNA

Czego?

PAWEŁ

Telefon nie działa. Jakby ktoś przeciął druty.

TERESA

Boże, ja oszaleję! Dlaczego ktoś miałby przecinać druty? Może jakoś same?

PAWEL

Same się nie przecięły. Ani nie przerąbały.

FILIP

Teraz ja się zgubiłem.

PAWEŁ

O ile pamiętam, to Katarzyna biegała po domu z siekierą?

KATARZYNA

Niosłam ją tylko z kuchni.

TERESA

Z kuchni? A skąd ona tam?…

FILIP

W kuchni była? W kuchni? To ciekawe. A czy tam są druty telefoniczne?

TERESA

Nie wiem, gdzie są jakiekolwiek druty.

KATARZYNA

Ja również tego nie wiem. (schodzi HELENA, napotyka wzrok pozostałych, przybiera kpiący ton)

HELENA

Co? Rośnie mi coś? (ogólne milczenie, poważniej) Rogi czy skrzydła? (wszyscy uparcie milczą, po chwili z góry dobiega cichy lecz wyraźny dzwonek telefonu, wyciemnienie)

Scena 5

(w ciemności pojawia się postać ze świecą, cała na czarno, rozgląda się czujnie, to KATARZYNA, pozo-stali są na „ognisku”, KATARZYNA stawia świecę na komodzie i wyjmuje kluczyki, zaczyna przy tym cicho mruczeć. Jakby złorzeczyła. Przy świetle świecy zaczyna szperać, nagle rozbrzmiewają kroki, KATARZYNA gwałtownie zdmuchuje świecę, zapada ciemność)

GŁOS HELENY

(niespokojnie) Halo! Jest tu kto? Kto tu jest?

GŁOS KATARZYNY

Ja.

KRZYK HELENY

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa! (zapala się światło, obie kobiety przy wyłączniku)

HELENA

Jezus! Maria! Ale mnie Katarzyna wystraszyła! Dlaczego Katarzyna siedzi w ciemnościach? Czary to u siebie, albo w lesie!

KATARZYNA

Właśnie szłam zapalić światło.

HELENA

Dom był ciemny!

KATARZYNA

Zdrzemnęłam się. (wpada PAWEŁ)

PAWEŁ

Co się stało? (do HELENY) Co się stało? (HELENA milczy, KATARZYNA wychodzi) Odczyniała uroki? Zostawiła świecę.

HELENA

To idź jej zanieś.

PAWEŁ

Filip poszedł z mamą na spacer. (HELENA chce odejść) Dokąd idziesz?

HELENA

Do siebie. (PAWEŁ chce ruszać za nią) A ty?

PAWEŁ

Idę z tobą. Mieliśmy porozmawiać.

HELENA

Nie pamiętam.

PAWEŁ

Coś ty taka opryskliwa? Przepraszam, ale jeżeli chcesz, żebym ci pomógł, to muszę mieć matkę po swo-jej stronie.

HELENA

Całą kolację ją judziłeś.

PAWEŁ

Przesadzasz.

HELENA

Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?

PAWEŁ

Ejże! A ty mi nie masz nic do powiedzenia?

HELENA

Nic.

PAWEL

I co? Po tym wszystkim tylko tyle? Cały czas myślałem o tobie, a ty mi mówisz „nic”? Po tym, co było między nami?

HELENA

Nie nażarłeś się jeszcze? Czego więcej chcesz?

PAWEŁ

O jakim nażeraniu ty mówisz?

HELENA

Przyznaj się. Chciałeś wziąć odwet. Za wszystko. Nie pamiętasz matki. Stary nie mógł na ciebie patrzeć. Jesteś psychiczny a ja horrendalnie naiwna!

PAWEŁ

Nie bądź taki psycholog, bo to szkodzi na mózg.

HELENA

Poczytałam Freuda.

PAWEŁ

Co ty, kurwa, wiesz? Gdyby nie ja, to jeszcze smyrałabyś się lokówką. Taka jesteś napalona. I co? Nagle wszystko moja wina? Mamy tylko siebie, nie pozwolę, abyś mnie zostawiła.(przyciąga ją do siebie i całuje w usta, ona uderza go w twarz) Nigdy tego, kurwo, nie rób, bo cię zapierdolę! (HELENA przewraca go na stolik i ucieka na górę, PAWEŁ zbiera się błyskawicznie i wybiega za nią, wchodzi FILIP i zaskoczony widokiem przewróconego stolika przystaje w drzwiach, po czym stawia stolik i bierze do ręki świe-cę, zbiega PAWEŁ i na widok FILIPA wybucha śmiechem) Wyglądasz jak kościelny.

FILIP

He, he. Gdzie Helenka?

PAWEŁ

Nie wiem. Może wyjebała przez komin.

FILIP

Hmmm…?

PAWEŁ

A, Helenka? Leży porąbana w koszu na bieliznę.

FILIP

Nooo…

PAWEŁ

Mój dowcip jest moim zamkiem. (wybiega potrącając w drzwiach TERESĘ)

TERESA

Paweł! Pawełku! Co mu się stało? Nawet na mnie nie spojrzał.

FILIP

Kto się czubi ten się lubi. Tak mówią.

TERESA

Muszę z nim porozmawiać.

FILIP

Jeden bałwan zimy nie czynie, he, he.

TERESA

Sama już nie wiem. Okropnie mnie ciśnie w dołku. Dobrze, że zajmujesz się wszystkim.

FILIP

Tyle mogę zawsze zrobić.

TERESA

Jutro, dobrze? Teraz nie mam głowy do tych spraw.

FILIP

Nie ma pośpiechu.

TERESA

Działasz na mnie jak balsam, jak balsam. Idę do Pawełka.

FILIP

Cóż, popracujmy nad rodziną.

TERESA (wskazując świecę)

Zapal ją. Niech sobie tu stoi. (FILIP zapala ją i wychodzą, po chwili gwałtowny podmuch otwiera drzwi od werandy i świeca gaśnie, wyciemnienie)

Scena 6

(półtora miesiąca później, od rozjaśnienia, HELENA w progu z walizkami, wygląda na zmęczoną, wcho-dzi KATARZYNA i staje zaskoczona nic nie mówiąc)

HELENA

Aż tak się zmieniłam?

KATARZYNA

(po chwili) Dzień dobry. Pomogę panience.

HELENA

Kto jest w domu?

KATARZYNA

Tylko pan Paweł, ale jest nad rzeką. Pani Teresa wraz z panem Filipem wyjechali do notariusza.

HELENA

Po co?

KATARZYNA

Tego nie wiem.

HELENA

A Paweł?

KATARZYNA

Nie wiem. Nie ma go już kilka godzin.

HELENA

Gdyby wrócił, proszę nie zdradzać mu, że jestem.

KATARZYNA

Mogę tak powiedzieć.

HELENA

Dzięki. (łapie za walizkę, ale zaraz ją upuszcza)

KATARZYNA

Co się panience stało?

HELENA

Ale się Katarzyna uparła z tą „panienką”! Nic mi nie jest. Zmęczyła mnie podróż. (wchodzą na górę, po chwili wchodzą TERESA i FILIP)

TERESA

(w progu) A może powiedzieć?

FILIP

Kochana, zrobisz jak zechcesz. Ale ja Pawełka znam i ty też go znasz. Sama to widzisz.

TERESA

Ale dlaczego?

FILIP

Nie jesteśmy jego rodzicami. De facto.

TERESA

Boże ,sama nie wiem.

FILIP

To kwestia kilku tygodni.

TERESA

Mogłabym sama... wiesz… Śnił mi się przejechany pies.

FILIP

A prowadziłabyś za mnie interesy? Bo w tym świecie nie liczy się nikt, komu nie zaufał bank. Z gotówką w ręce i to cudzą jestem tylko podejrzanym graczem. Musi mi zaufać bank. Tak to jest urządzone. Ale, oczywiście, możemy się jeszcze wycofać. Nawet wolałbym, jeśli ma to cię tyle zdrowia kosztować. Jesteś przewrażliwiona i potrzebujesz spokoju. Żałuję, że ci to zaproponowałem.

TERESA

Jak dobrze, że ciebie mam, jak dobrze.

FILIP

Ufaj swojemu sercu. Jest ze szczerego złota. (wchodzi PAWEŁ)

PAWEŁ

(do TERESY) Załatwione?

TERESA

Co?

PAWEŁ

No, te wasze sprawki.

TERESA

(patrząc na FILIPA) Tak. A co?

PAWEŁ

Nic.

FILIP

Męczy ją biurokracja.

TERESA

Oj ,tak. I to bardzo. To czekanie, te zawiłe rozmowy. A wszystko po to, żeby się dowiedzieć, że wszystko jak należy. A nawet lepiej. Procenty wzrastają, odsetki też.

PAWEŁ

To po co jechaliście?

FILIP

Strzeżonego Pan Bóg strzeże he, he.

PAWEŁ

A właśnie.

TERESA

Niech Katarzyna mnie wezwie jak przyjdzie czas na kolację. Teraz jestem już zmęczona. (wychodzi)

PAWEŁ

(do FILIPA) Jak giełda?

FILIP

Normalnie. Raz bessa, raz hossa.

PAWEŁ

A jak ci idzie, przepraszam, jak nam idzie?

FILIP

W normie. Całkiem w porządku.

PAWEŁ

Może pouczyłbyś mnie trochę? Zdradził parę sekretów?

FILIP

A ,chętnie, chętnie...

PAWEŁ

(wpadając w słowo) …byle nie za mętnie.

FILIP

To już sam ocenisz. Kiedy zaczynamy?

PAWEŁ

Teraz.

FILIP

Ho ,ho ,daj mi chociaż zmyć kurz z twarzy. Za dwadzieścia minut jestem u siebie. (wychodzi, za nim PAWEŁ)

Scena 7

(kolacja, Helena siedzi ze wszystkimi, trwa kłopotliwe milczenie, które przerywa Filip)

FILIP

No ,opowiadaj, opowiadaj jak tam było w tej, gdzie ty byłaś?

HELENA

W Kordobie

FILIP

W Kordobie, właśnie, w Kordobie. Mury w porządku, a szczątki jak żywe?

HELENA

Tak. Gorąco.

FILIP

No wiesz, moja droga, południe.

TERESA

Nie męcz jej.

FILIP

Czy ja ją męczę?

TERESA

Spójrz jak wygląda. Jedzmy najpierw.

PAWEŁ

Przy jedzeniu można się udławić.

FILIP

Albo zakrztusić. Ale jak się je ostrożnie i powoli… może winka?

HELENA

Chętnie.

FILIP

Katerino idź po wino, he, he. (KATARZYNA wychodzi) No, to mówisz, gorąco?

HELENA

Tak.

PAWEŁ

A sucho czy wilgotno?

HELENA

Sucho.

FILIP

Taki klimat, taki klimat.

TERESA

A jak nauka?

HELENA

Dobrze. Bardzo dobrze.

TERESA

Tak długo cię nie było, że prawie zapomnieliśmy jak wyglądasz.

FILIP

Gdzie długo? Miesiąc.

TERESA

Dwa miesiące.

FILIP

Ależ skąd! Jakie dwa miesiące?

PAWEŁ

Półtora.

FILIP

Na półtora się zgodzę. To sześć tygodni. Niedługo.

TERESA

Bardzo długo.

FILIP

Zależy jak się odczuwa.

PAWEŁ

Jak odczuwałaś?

HELENA

Miałam dużo pracy.

FILIP

Zamienił stryjek siekierkę na ekierkę, he, he. Ale sama chciałaś. Tu byś odpoczęła, ale sama chciałaś.

PAWEŁ

I to jak!

TERESA

A u nas, widzisz, wszystko po staremu. Rzeka opadła.

FILIP

Bo sucho. Tu też sucho.

PAWEŁ

Mogłaś nie wyjeżdżać.

FILIP

Ale wiesz, zabytki, praca. Tu tego nie ma.

PAWEŁ

A Katarzyna?

TERESA

Co Katarzyna?

PAWEŁ

To nie zabytek?

TERESA

Jak możesz?

FILIP

Niech się bawi, niech się bawi. (wraca KATARZYNA)

PAWEŁ

Ile Katarzyna ma lat?

TERESA

Paweł!

FILIP

Wino, o, wino. Dobre. Kto pije?

HELENA

Ja.

TERESA

Nie jesz?

HELENA

Po podróży.

PAWEŁ

To jak? Będzie z dwieście?

TERESA

Paweł, jak Boga kocham, przestań!

FILIP

Niech się bawi. To tylko żarty. Trochę grube, ale zawsze. (do KATARZYNY) Proszę się nie obrażać.

KATARZYNA

Nie obrażam się.

PAWEŁ

Nawet i to nie.

TERESA

Co cię dziś ugryzło? Helenka przyjechała. Powinieneś się cieszyć.

FILIP

Cieszy się. (w tym momencie HELENA odpycha talerz i wybiega z ręką przy ustach)

WSZYSCY PRÓCZ KATARZYNY

Co się stało? Heleno! Co się stało?

TERESA

Boże, niech ją ktoś klepnie w plecy! (PAWEŁ grzebie w talerzu HELENY) Co ty robisz?

PAWEŁ

Sprawdzam. (wraca FILIP z HELENĄ na rękach)

TERESA

Matko Boska!

FILIP

No, zemdlała, popatrz, popatrz, zemdlała.

TERESA

Do pokoju! Katarzyno, zioła! (wszyscy oprócz PAWŁA wychodzą, wyciemnienie)

Scena 7

(w salonie w fotelu siedzi TERESA otulona kocem, wchodzi PAWEŁ)

TERESA

(drgnąwszy) Ach, to ty.

PAWEŁ

Nie śpisz.

TERESA

Nie wiedziałam, że tu jest tak chłodno w nocy.

PAWEŁ

Grube mury. Co powiedział lekarz?

TERESA

Tak, grube i zimne jak w grobowcu. Wszystko się rozpada, Pawełku, wszystko.

PAWEŁ

Co z Heleną?

TERESA

Dobrze. Lekarz powiedział, że dobrze. Musi leżeć długo, długo.

PAWEŁ

Ale co konkretnie? Miała taką gorączkę.

TERESA

(ze łzami w oczach) Ja nie rozumiem.

PAWEŁ

Przecież tylko ty rozmawiałaś z lekarzem. Ciebie prosił o rozmowę.

TERESA

Myślał, że tak będzie lepiej.

PAWEŁ

Wszyscy robią przede mną jakieś tajemnice. Wszyscy. Co ja jestem? Trędowaty?

TERESA

Nie złość się. To są jej kłopoty. Tylko jej. I nawet nie moje.

PAWEŁ

Ale wiesz.

TERESA

Nie wszystko. Choć Bóg mi świadkiem, że wolałabym nic nie wiedzieć.

PAWEŁ

Nie doprowadzaj mnie do szału. Siedzisz tu nie wiadomo ile godzin, płaczesz w rękaw i chcesz, żebym się nie denerwował!?

TERESA

Helenka była... chora, właściwie była zdrowa, a teraz jest chora… to znaczy, byłaby zdrowa, gdyby nie zachorowała…

PAWEŁ

Szlag mnie trafi!

TERESA

(w rozpaczy) Nie mogę ci powiedzieć. Mam rozdarte serce, ale to nie byłoby dobre.

PAWEŁ

(już wściekły) Głupie baby.

TERESA

Ja sama nie rozumiem. Nic nie wiem. Wszystko jest takie trudne.

PAWEŁ

Mam dosyć. Mam dosyć tego domu, twoich konszachtów z Filipem, czarnych dam, wierszyków i żarcia Katarzyny, mam tego wszystkiego (z gestem) tak!!! Masz rację, wszystko gnije a ja mam to w dupie i to tam gdzie najbardziej śmierdzi! (wchodzi FILIP)

TERESA

Pawełku, jeżeli mnie kochasz…

PAWEŁ

Odpierdolta się ode mnie!!! (wychodzi, Teresa i Filip)

FILIP

Co się stało? Myślałem, że śpicie.

TERESA

(szlochając) Nie mogłam powiedzieć. Nie mogłam. Nie umiałam…

FILIP

(obejmuje ją) No, już. No, już dobrze, zaraz wszystko przejdzie, zaraz przejdzie…

TERESA

Bo to chodzi o Helenkę, (chlipie) o… o… jej… duszę…

FILIP

Helenka jest najważniejsza. To twoje jedyne dziecko. (nagle drzwi się otwierają i wraca PAWEŁ)

PAWEŁ

Nie nadajecie się nawet do podsłuchiwania.

TERESA

Zajrzę do niej.

FILIP

Ja też.

PAWEŁ

Zaśmierdziało, co? Od dziś już tak będzie.

FILIP

Nie chciałbym ci nic nie tego, ale twoja matka nie czuje się najlepiej.

PAWEŁ

Matko, matko, matko! (do FILIPA) A jak ty się czujesz?

FILIP

Jestem do was szczerze przywiązany.

PAWEŁ

Jak wisielec do swego stryczka. Śpijcie dobrze.

FILIP

(skwapliwie) Dobranoc, dobranoc. Jutro też jest dzień. Jutro wszystko będzie już inaczej. (do TERESY) Obiecuję.

TERESA

Tak. (do PAWŁA) Dobranoc.

PAWEŁ

Jak to po chrześcijańsku. Zapomnieć urazy. Do klasztoru! (wychodzi)

TERESA

Postawię karty.

FILIP

Nigdy nie pytaj, lepiej nie wiedzieć jaki nam koniec szykują bogowie. Jeżeli już mamy cytować klasy-ków. Mam iść na górę?

TERESA

Nie. Ja tam pójdę. Za chwilę.

FILIP

Jak sobie życzysz.

TERESA

Idź. Jestem matką. Idź. (FILIP wychodzi, TERESA powoli zaczyna układać pasjans, po odwróceniu czwartej czy piątej karty odrzuca je z cichym okrzykiem na podłogę, wyciemnienie)

Scena 8

(świt, wchodzi KATARZYNA, widząc porozrzucane karty i porzucony koc zatrzymuje się gwałtownie po czym ostrożnie schyla się po jedną z nich, w tym samym czasie wchodzi PAWEŁ i obojętnie ją mijając wchodzi na schodami na górę, KATARZYNA nie zwracając na niego uwagi wpatruje się w podniesioną przez siebie kartę, PAWEŁ wraca)

PAWEŁ

Czemu zamknięte? (KATARZYNA patrzy na kartę) Ogłuchłaś wiedźmo?

KATARZYNA

(otrząsając się) Słucham?

PAWEŁ

Zadałem ci pytanie, larwo. Dlaczego zamknięte?

KATARZYNA

Tak chciała pańska matka.

PAWEŁ

Daj klucz.

KATARZYNA

Nie mam.

PAWEŁ

Nie kłam. Liczę do trzech.

KATARZYNA

Proszę niech pan porozmawia ze swoją matką. (PAWEŁ chwyta ją za rękę)

PAWEŁ

Macochą… raz… (wykręca jej rękę) …powtórz: macochą… dwa…

KATARZYNA

Macochą.

PAWEŁ

Bardzo dobrze. Klucz. Trzy! (zamierza się, wchodzi TERESA)

TERESA

Paweł!

PAWEŁ

(uwalniając rękę KATARZYNY) Niezwykle podłą mamy służbę.

TERESA

Czego chcesz?

PAWEŁ

(wskazuje na górę) Porozmawiać.

TERESA

Sprawdzę czy nie śpi. I wtedy porozmawiasz. (idzie na górę)

PAWEŁ

(do KATARZYNY) Na twoim miejscu już bym się pakował, albo cię wyniosę na butach. (KATARZYNA w milczeniu schyla się po kartę, którą upuściła podczas szarpaniny) Debilka. (schodzi TERESA)

TERESA

Zginął mi klucz.

PAWEŁ

To wyważymy. Trudno.

TERESA

Od pokoju waszego taty. Były na jednej tasiemce, a teraz został tylko jeden.

PAWEŁ

Śpi?

TERESA

Tasiemka jest cała, więc jak?…

PAWEŁ

Pytam czy śpi?

TERESA

Klucz ją bardzo zdenerwował.

PAWEŁ

Mnie to obchodzi gówno! (wbiega na górę)

TERESA

Ja poszukam, jeszcze poszukam. (wychodzi, KATARZYNA odwraca fotel i siada plecami do sceny, wchodzi FILIP i z komódki wyciąga tasiemkę z dwoma kluczykami, zamyka skrytkę i wychodzi, KATARZYNA cały czas intensywnie wpatruje się w kartę, wchodzi TERESA i otwiera tę samą skrytkę, wyciąga z niej papiery, na to wchodzi FILIP)

FILIP

(beztrosko) Co to?

TERESA

(speszona) Chciałam właśnie zajrzeć w te papierzyska i dać ci je.

FILIP

A więc tu je ukryłaś? Ho, ho, pod latarnią najciemniej.

TERESA

Przecież wiedziałeś o skrytce. Nigdy tu nie zaglądam. Dopiero dziś od czasu jak Ryszard…

FILIP

Dopiero, co odłożyłem słuchawkę, żeby cię o nie poprosić, a ty trzymasz je w ręku. Ten dom jest pełen cudów.

TERESA

Niestety. Zginął klucz od pokoju Ryszarda.

FILIP

To znaczy, że co?

TERESA

Właśnie nie wiem, co to znaczy. Miałam dwa, a mam jeden.

FILIP

Wszystko się wyjaśni, zobaczysz.

TERESA

Dajesz mi tyle siły.

FILIP

Przy tobie nie można nie być dobrym. (całuje ją, z góry zbiega PAWEŁ omal ich nie przewracając, KATARZYNA niewidoczna patrzy w kartę, TERESA biegnie na górę, po chwili wraca)

TERESA

Zasnęła. Tak ją wymęczył.

FILIP

To minie. Wszystko minie. (stoją zamyśleni, KATARZYNA wpatrzona w kartę, jest jasno i gorąco, cisza aż piszczy, wszystko wygląda jak z jakiegoś hipnotycznego snu, po długiej chwili na górze skrzypią drzwi, TERESĄ i FILIPEM wstrząsa dreszcz, na górze pojawia się HELENA)

HELENA

Coś się stało nad rzeką. Widać biegnących ludzi. (KATARZYNA gwałtownie wstaje, wszystkich zaskaku-jąc swą obecnością)

KATARZYNA

Paweł. (wychodzi, HELENA chce zejść, ale traci równowagę, FILIP podbiega i bierze ją na ręce, TERESA wybiega za KATARZYNĄ, FILIP zanosi HELENĘ na górę i wraca, wychodzi, powraca z walizką i kreśli kilka słów na kartce, po czym wychodzi)

LIST FILIPA

Kochani!

Postanowiłem spełnić moje zapewnienie, co do mającej nastąpić dzisiaj odmiany losu. Nie wiem, co się stało nad rzeką i nawet mnie to cieszy. To niesamowity dom i dużo tu chwil miłych memu sercu przeży-łem. Tereso, zawiodłem pokładane we mnie nadzieje. Muszę zniknąć teraz i z góry przepraszam za kło-poty, które z mojego powodu Was, a głównie Ciebie dosięgną. Myślę, że nie zabiorą Wam domu. Nie myślałem tylko o sobie. Przepraszam za kilka niewinnych żartów, ale i dla mnie, zapewniam, nie wszyst-ko jest tutaj jasne.

FILIP

PS. Helenko, pamiętasz, że miałem ci dać prezent. Co się odwlecze, to nie uciecze. (FILIP kładzie list na stole i wychodzi.)

CZĘŚĆ DRUGA

Scena 9

(miejsce to samo, wszystko jednak mocno poszarzałe i miejscami zniszczone np. meble, na ziemi i w ogóle wszędzie mnóstwo porozrzucanych gazet, na środku leży przewrócony fotel inwalidzki, obok niego leży pijany PAWEŁ, wchodzi KATARZYNA i próbuje go ponownie umieścić na wózku)

KATARZYNA

Mój Pawełku, chodź do mnie, pojedziemy spać… (PAWEŁ coś bełkocze) No raz… dwa… trzy! Gdyby tego twoja mama dożyła… (sadza go na wózek i wyjeżdża, po chwili wchodzi TERESA, jest ubrana na czarno i trochę nieskładnie, podnosi jedną z gazet, ale po przejrzeniu odrzuca z powrotem, wraca KATARZYNA)

TERESA

Czy gazety już przyszły?

KATARZYNA

Tak, leżą na stole.

TERESA

Ciekawe, co nowego. (bierze jedną i przegląda) Oni poszaleli. Moim zdaniem ci wszyscy politycy są po prostu niezdarni. Ich misje nie dają rezultatów. Pewno Francja ma tam swoje interesy, albo Anglia. Co o tym myślisz?

KATARZYNA

Nie śledzę tych wydarzeń.

TERESA

A ja śledzę. Nareszcie czuję się w pełni mieszkanką Ziemi, kiedy wiem, co się na niej dzieje. To bardzo uspokaja.

KATARZYNA

Wojny?

TERESA

Sam fakt wojny jest okropny, bo giną kobiety i dzieci, ale przynajmniej nie giną w ciszy i obojętności, wszyscy mogą się o nich dowiedzieć, próbować pomóc. Listów nie było?

KATARZYNA

Nie.

TERESA

A telegramów?

KATARZYNA

Też nie.

TERESA

Ileż można czekać? Nie widziałaś moich kart? Gdzie Paweł?

KATARZYNA

Śpi.

TERESA

Jesteś dla niego taka dobra, a on wcale tego nie dostrzega.

KATARZYNA

Rozumiem go.

TERESA

Byłabyś lepszą matką niż ja. Byłaś na cmentarzu?

KATARZYNA

Tak.

TERESA

Kwiaty jeszcze stoją?

KATARZYNA

Stoją.

TERESA

Naokoło sami złodzieje. Biedne maleństwo. Pójdę tam dzisiaj. Paweł śpi? (kładzie kilka kart, wszystkie są zamalowane na czarno) Niedobry układ. Lepiej zostać w domu, posiedzieć.

KATARZYNA

Jest kłopot z braćmi Werner. Powiedzieli, że nie mogą już na kredyt.

TERESA

Powiedz, że tylko do końca miesiąca.

KATARZYNA

Mówiłam.

TERESA

Poczekaj. (kładzie kilka kart) Weź moje trzy obrączki, one i tak do mnie wrócą.

KATARZYNA

Jak?

TERESA

Nie wiem. Nie wiem, ale wiem, że wrócą. Weź je, są w schowku. Weź, jest otwarty.

KATARZYNA

(sprawdzając) Nie ma ich tam.

TERESA

Nie ma? To kto wziął? Może ja sama. To weź coś innego.

KATARZYNA

Co?

TERESA

Nie wiem. Nie mogę powiedzieć od razu. Nie można wiedzieć wszystkiego od razu. Pomyśl ty. (wyciąga z komódki filiżankę) To da się sprzedać? To weź.

KATARZYNA

Samej nikt nie kupi.

TERESA

To weź wszystkie. Katarzyno, czy musisz mnie dręczyć? Gazety przyszły?

KATARZYNA

Tak, są tutaj.

TERESA

A co było w listach?

KATARZYNA

Nie było listów.

TERESA

Nie było? Ktoś mi mówił, że były. To nie ty mówiłaś?

KATARZYNA

Mówiłam, że nie było żadnych.

TERESA

Zmienia się pogoda? Głowa mnie boli.

KATARZYNA

Zmienia się.

TERESA

Paweł śpi?

KATARZYNA

Tak.

TERESA

Co masz taką minę?

KATARZYNA

Martwię się o panią.

TERESA

(pokazuje gazety) Oni się mną nie martwią, ale mają większe problemy. Och te wojny, te wojny. (chce wyjść, ale zatrzymuje się w drzwiach) Ile ja ci już nie płacę?

KATARZYNA

Pół roku.

TERESA

Pół roku? Jednak czas ucieka. Pół roku? Możesz sobie zabrać z domu, co tylko chcesz.

KATARZYNA

Nie zasłużyłam sobie.

TERESA

Człowiek na nic nie zasługuje. Ani na nic dobrego, ani na nic złego. To wszystko samo się robi.

KATARZYNA

To komu życie odpłaca?

TERESA

Jemu bez różnicy komu. Będzie burza, jest tak duszno. Przygotujesz mi zioła? Największy kłopot jest z ozonem. Można dostać raka.

KATARZYNA

Zajrzę do Pawła.

TERESA

A ja w przyszłość. (KATARZYNA wychodzi, TERESA kładzie karty) Nieźle, nieźle tylko ten tu się we-pchał… (chichocze) Troszeczkę zmienimy. (zamienia dwie karty miejscami) Teraz ma to sens. Ach, miałam przecież iść. (wychodzi)

Scena 10

(wchodzi KATARZYNA wioząc na wózku inwalidzkim PAWŁA, który wygląda na o wiele starszego)

PAWEŁ

Nalej mi wody.

KATARZYNA

Zimnej?

PAWEŁ

Nie, gorącej, pokrako. I tabletkę

KATARZYNA

Nie wiem czy są.

PAWEŁ

Miałaś kupić.

KATARZYNA

Kupiłam, ale mogły się już skończyć. W tym tempie.

PAWEŁ

Przestań kręcić! Przestań kręcić! Chcę normalną, białą tabletkę. Białego procha, rozumiesz? Czy to ci się nigdy nie znudzi?

KATARZYNA

Naprawdę nie rozumiem.

PAWEŁ

Te podchody, aby mnie napchać tym swoim śmierdzącym zielskiem. Dymaj po proszki! I daj mi tę wodę, do cholery!!! (KATARZYNA nalewa mu wodę i wychodzi) Szmata! (wchodzi TERESA) Witam matkę Te-renię! Skąd wracamy?

TERESA

Ze spaceru, Pawełku, ze spaceru.

PAWEŁ

Coś mi się widzi, że byłaś odwiedzić potworka w jego małej, zbutwiałej skrzynce. (TERESA milczy) Ta-ką ładną miał mamusię. Aż strach. (TERESA zajmuje się gazetami) A co u niej? Nadal szuka taty?

TERESA

Boże, nic nie widzę bez okularów.

PAWEŁ

Ja nie o Filipa pytam tylko o Minotaura. Po kimś musiało to, kurwa, być, no nie? (TERESA stoi bezrad-na, wchodzi KATARZYNA)

KATARZYNA

(do TERESY) Coś się stało?

PAWEŁ

Zgubiła bryle. Idź poszukaj.

TERESA

Ja sama, sama.

KATARZYNA

Może są na górze?

TERESA

Tak, na górze, na pewno. (wychodzi)

PAWEŁ

(po chwili) Zawieź mnie nad rzekę.

KATARZYNA

Przed chwilą stamtąd wróciliśmy.

PAWEŁ

I chuj z tego. Z powrotem, jasne? I weź flaszkę.

KATARZYNA

Nie ma.

PAWEŁ

To kupisz i mi przyniesiesz.

KATARZYNA

Nie mam pieniędzy.

PAWEŁ

Nie masz pojęcia jak żałuję, że nie mogę cię kopnąć w mordę. Masz. (wyciąga trzy obrączki) Co się ga-pisz? To jej, ale ona nie zliczy nawet do trzech. Zresztą i tak by je pchnęła. Zamień to. Targuj się jak lwi-ca. Jazda! Zakręć korbą i ruszaj! (wyjeżdżają, po chwili do salonu wchodzi HELENA, ma zmieniony kolor włosów, jest w ogóle zupełnie inna niż w scenach poprzednich, rozgląda się, podnosi z ziemi kilka kart zamalowanych na czarno)

HELENA

Boże! (wchodzi TERESA)

TERESA

(niemalże obojętnie) O, dzień dobry.

HELENA

Mamo! (pauza) Nie było mnie prawie pół roku. Chociaż mnie pocałuj.

TERESA

Już, już. (wychodzi i wraca) Helenka! Och! Nie masz pojęcia jak się cieszę, jak się cieszę, naprawdę. My tutaj żyjemy jak pod kocem. Nic się nie dzieje. Nie, to, co na świecie. Tutaj nic już nie przeżywamy. O, przyszły gazety?

HELENA

Nie, pozbierałam je z podłogi. Mamo, czy niczego ci nie trzeba? Gdzie są wszyscy?

TERESA

Poszli sobie. Wiesz, byłam na cmentarzu, nie się nie zmieniło. Będziesz zadowolona.

HELENA

Odnalazłam Filipa.

TERESA

Daj mi te gazety. (bierze gazety) Potem ci coś pokażę.

HELENA

Odnalazłam go, ale to i tak bez znaczenia, bo jest nieosiągalny.

TERESA

Filip?

HELENA

Tak, mamo, Filip. Handluje lekarstwami gdzieś w Kosowie. Jest, jak widzisz, uczynny jak zawsze.

TERESA

Skąd wiesz?

HELENA

W sumie to są lekarstwa. (pauza) A, skąd wiem, że na wojnie? Pokazywałam zdjęcia.

TERESA

Pójdziesz na cmentarz?

HELENA

Jutro.

TERESA

Zmieniłaś się.

HELENA

Bardzo. Trochę. Jak w domu?

TERESA

Nie wiem. Nie mogę powiedzieć. Tu jest jak we śnie, trzeba wszystkiego dotknąć, żeby sprawdzić czy to istnieje.

HELENA

A utrzymanie?

TERESA

(śmieje się) Jakoś tak. Wyprzedaję po trochu. A Katarzyna została, bo tak chciała.

HELENA

Miałaś mi coś pokazać.

TERESA

A, tak. List od Helenki.

HELENA

Mamo, ty sobie żartujesz?

TERESA

(stropiona) Nie, dziecko, nie, tylko czasem jakoś tak… Jak we śnie, łapiesz ją, a ona znika.

HELENA

Kto?

TERESA

Słucham? Karta. Taki sen mi się śni. (idzie do kart) Postawię sobie.

HELENA

(pokazując zamalowane karty) Co to za pomysł? Tu nic nie widać.

TERESA

(nagle wściekła) Nic, tylko się pytacie. Tylko się pytacie! A kogo ja mam się pytać?! (pokazuje karty) Ich zapytajcie.

HELENA

Pójdę do siebie.

TERESA

(nagle spokojna) Gdzie śpisz?

HELENA

Nie u siebie?

TERESA

Ach, tak.

HELENA

Mamo, powinien się z tobą spotkać lekarz.

TERESA

A, pytał o twoje zdrowie, wiesz?

HELENA

Nie ten lekarz, inny.

TERESA

Innego nie znam. Poradzisz sobie. Ja załatwię jutro. (kładzie karty) Jutro jest tutaj, widzisz?

HELENA

To powiedz mi ,co nas czeka.

TERESA

(niespokojnie) Naprawdę chcesz wiedzieć?

HELENA

Nie. (wracają PAWEŁ z TERESĄ, PAWEŁ trzyma w ręku butelkę)

PAWEŁ

Wiwat! Jest i bezpłodna Helena! Wybacz, że nie wstaję.

HELENA

(nie patrząc na niego) Jak się masz?

PAWEŁ

Zajebiście. Trochę, kurwa, źle mi się lunatykuje. (stuka butelką w wózek)

TERESA

Zjedzmy dziś razem.

PAWEŁ

Kogo?

HELENA

(patrząc na niego) Najsłabszego.

KATARZYNA

Mogę coś przygotować. Będzie skromnie…

HELENA

(do KATARZYNY) Nie przywitasz się?

KATARZYNA

Kłaniałam się. Przepraszam. Jak minęła podróż?

PAWEŁ

(wybucha śmiechem) Nie mogę! Próchno w lansadach!

HELENA

Żal mi cię.

PAWEŁ

I słusznie.

KATARZYNA

Nawijam do garów. (wychodzi, za nią, oszołomiona, TERESA)

HELENA

Nieźle pijesz.

PAWEŁ

O tyle, o ile.

HELENA

Po co?

PAWEŁ

Dla jaj. Moje są już do dupy.

HELENA

Odnalazłam Filipa.

PAWEŁ

No i chuj. Twój gach wie?

HELENA

Co?

PAWEŁ

Że piękna Helena jest pusta jak bęben. Nic nie urodzi choćby nie wiem jak głośno walił.

HELENA

Nie wiem, jaki święty mnie uchronił przed tobą i tym dzieckiem.

PAWEŁ

Kobieta w czerni.

HELENA

Żebyś wiedział.

PAWEŁ

Ja żyję.

HELENA

Jak mogłam nie zauważyć? Gdyby nie Katarzyna robiłbyś pod siebie.

PAWEŁ

I tak nieźle śmierdzę. Byle czym mi nie zaimponujesz. Chyba, że zajdziesz w ciążę.

HELENA

Pochlastaj się tą butelką.

PAWEŁ

Nie tak łatwo.

HELENA

Próbuj. Odwiedzasz cmentarz?

PAWEŁ

Czcić pomiot Minotaura?

HELENA

Erudyta!

PAWEŁ

Się czyta - się wie!

HELENA

Minotaur nie skakał do rzeki.

PAWEŁ

Nie mów, że byłaś bez pokrycia. Nie ryzykowałbym w dziewicę. Pieprzyłaś się zawodowo.

HELENA

Ty dopiero teraz jesteś pół-człowiek. (PAWEŁ się śmieje) Pół - człowiek - pół - worek.

PAWEŁ

Z gównem. (śmieją się oboje)

HELENA

Zamiast mózgu. (śmiech wygasa) On byłby taki sam. Koniec końców.

PAWEŁ

Nie był mój.

HELENA

Zajrzyj do skrytki. Porównaj co chcesz. Zrobiłam wszystko, żeby wiedzieć na pewno. Każdemu wedle jego grzechów. (PAWEŁ rzuca się ku niej, przewraca meble, rzuca butelką)

PAWEŁ

Choćbym miał wyzdrowieć to cię dogonię i zajebię!!! (wbiega KATARZYNA, HELENA wybiega, PAWEŁ się powoli uspokaja, po chwili) Wiesz co widzę? (zaczyna szlochać, KATARZYNA uderza go w twarz, raz, drugi, trzeci, wyciemnienie)

Scena 11

(wchodzi KATARZYNA, rozstawia naczynia, po chwili wchodzi

TERESA)

TERESA

Co będzie?

KATARZYNA

Jajecznica na maśle. (sięga do kieszeni i wyjmuje trzy obrączki) Proszę.

TERESA

Ojej! Wiedziałam, że do mnie wrócą! Skąd masz?

KATARZYNA

Były. Musiałam nie zauważyć.

TERESA

Sprzedaj. Siadam. (siada) Trzeba by pozbierać wreszcie te gazety. (wstaje i zaczyna zbierać) Czemu zo-stałaś?

KATARZYNA

Tak mi wyszło z kart. Z Pawłem jest bardzo źle.

TERESA

Zawsze był inny. Śpi?

KATARZYNA

Po ziołach zasnął.

TERESA

Wypił? Jesteś dla niego cierpliwa jak matka.

KATARZYNA

Jego matka była lepsza ode mnie.

TERESA

Masz rację. Ale tamtej matki już nie ma.

KATARZYNA

Nie ma, niestety.

TERESA

Czasem myślę, że to może dlatego, że nie jest moim prawdziwym synem. (KATARZYNA milczy) Nie wy-trzymałam próby czasu. (KATARZYNA wychodzi, wchodzi HELENA) Poszła sobie.

HELENA

Kto taki?

TERESA

Ale opiekuje się Pawłełkiem. (jest to przejęzyczenie)

HELENA

Nie lubi mnie.

TERESA

Pewno po niego poszła. (zaczyna z powrotem układać gazety) Och, te wojny, te wojny. (układają dwie sterty, wraca KATARZYNA wioząc PAWŁA wpatrzonego w podłogę, w milczeniu zaczynają jeść, trwa to długo, w kompletnej ciszy, jest jasno i parno, bzyczą muchy, KATARZYNA siedzi w kącie) A ty?

KATARZYNA

Już jestem po. (cisza, w której wszyscy żują)

PAWEŁ

Chcę pojechać nad rzekę.

KATARZYNA

Dobrze.

PAWEŁ

Nie, nie ty. (do HELENY) Ty mnie zawieź.

HELENA

Jest ciemno.

PAWEŁ

Nie zgwałcę cię. Nawet to mi się już nie śni. (pauza) Nie to, co kiedyś. Tylko Katarzyna się nie łapała. (pauza, powtarza śmiech FILIPA) He, he. Daj mi pić. (KATARZYNA przynosi szklankę z alkoholem) Nie, chcę być trzeźwy. Wodę. (wypija) Jedziemy? (Helena wstaje)

KATARZYNA

Koc.

PAWEŁ

Jest ciepło

HELENA

Dobrze. (bierze koc)

KATARZYNA

Nie jestem pewna…

PAWEŁ

(w progu) Ale ja jestem. (znikają w drzwiach)

KATARZYNA

Pycha. To dobre słowo. Wszystko przez pychę.

TERESA

Gdyby Rysiu żył…

KATARZYNA

Zachciało mi się być świętą. Nie wytrzymałam. Mogłam zostać tam. Trzeba było. Więc cierpię. Więc cierpią?

TERESA

On by wiedział, co dalej.

KATARZYNA

No, to mam za swoje. No, to mają za moje. Trzeba było mi mówić. Tutaj nie klasztor. (wyjmuje kluczyk na tasiemce) Tu jest klucz od pokoju tego… Jest pusty. Nic więcej nie dało się sprzedać. A okiem wy-straszyłam Wernerów. (uśmiecha się)

TERESA

To klucze od gabinetu. Coś ty zrobiła?

KATARZYNA

Sprzedałam wszystko. Przynajmniej tak zapłacił. (śmieje się)

TERESA

Coraz gorzej widzę. Nie poznaję kart.

KATARZYNA

(poważniejąc) Więc to nie koniec. (wchodzi HELENA) Gdzie mały? No ,gdzie Paweł?

HELENA

Mam wrócić za godzinę. (KATARZYNA wybiega) Czy coś zrobiłam?

TERESA

Nie wiem. Wszystko przez nią. Tak mówiła. Tam trzeba pójść. (wychodzi, HELENA, oszołomiona, za nią)

Scena 12

(w kącie salonu stoi przykryty białym płótnem fotel inwalidzki, plecami do nas stoi zakonnica, twarz ma zupełnie zakrytą, lecz jest to KATARZYNA, z góry z walizkami schodzi HELENA, na widok zakonnicy z cichym okrzykiem je upuszcza, spadając niektóre się otwierają i zasypują ubraniami schody)

KATARZYNA

(nie odwracając się) Lepiej sprzątnąć.

HELENA

To ty? Myślałam, że śnię. (zaczyna zbierać rzeczy ale zaraz przestaje) Boże, jakbym chciała się obudzić.

KATARZYNA

Ale tylko zasypiasz coraz głębiej i głębiej. Póki Bóg tobą nie potrząśnie. (wychodzi, HELENA siada na schodach, jest cicho i jasno, bardzo jasno, do salonu wchodzi PAWEŁ, jest nagi)

PAWEŁ

Śpisz? Chodź, poznam cię z mamą. Niedługo jadą, a tak chciałaś ją zobaczyć. No, mała, ruchy, ruchy! Taki dzień! Obudź się, bo cię wrzucę do rzeki. (HELENA wstaje i wychodzą razem)

KONIEC

jacek
jacek
Dramat · 25 kwietnia 2001
anonim
  • dzarro
    Skandynawskie klimaty. Przywodzi na myśl uwspółcześnoną wersję Ibsena. II część bardzo dobra, ale trochę na doczepkę, bardzo luźmno powiązana z cz. I. Za dużo luk na linii przyczyna-skutek, zwłaszcza, że sztuka ma dużo cech realistycznych. Np. nie wiadomo, dlaczego Paweł wylądował nagle na wózku, dlaczego Filip odchodzi itp... Ryzykowne łączenie realizmu i symbolizmu. Zwłaszcza pomysł z kobietą w czerni - kompletnie do bani, również APPENDIX pasuje tu jak pięść do nosa. Poza tym aura fatalizmu w części II jest szkicowana bardzo ciekawie. Mimo zastrzeżeń uważam tekst za wartościowy. Miłe zaskoczenie.

    · Zgłoś · 22 lata