Odnoszę wrażenie, że rząd z uporem godnym wytrawnych mobbingerów realizuje wobec protestujących niepełnosprawnych sprytny plan izolacji specjalnej, a reszcie serwuje powrót do monarchii.
Ja tam nie miałabym nic przeciwko prawdziwemu królowi z Bożej łaski, bo taki Jagiełło pewnie powiódłby nasze państwo, jak wojów w bitwie pod Grunwaldem. Ale nie, nie szukamy potomków Jagiełły, a jeśli już to nie w tym celu, by powierzyć władzę w królewskie ręce. Cofamy się jeno do daniny, bo rozwiązywaniem problemu długoletniego zapominania o istnieniu niepełnosprawnych ma być danina.
Protest niepełnosprawnych zatyka z kretesem, więc tak brakuje współczesnych słów, że średniowieczna danina wylazła z lamusa.
Świat chyba nie zna nic podobnego. Jesteśmy pierwsi z protestem niepełnosprawnych i z leczeniem braku uposażenia dla niepełnosprawnych daniną.
Co na to królowie XXI?
Myśląc o najzamożniejszych czuję, że nie ma nic miłego w tym funkcjonowaniu we własnym kraju od jutra jak chłop pańszczyźniany.
Danina jest świadczeniem o charakterze przymusowym, płacono ją w starożytności oraz średniowieczu, była uiszczana monarsze przez poddanych lub władcy silniejszemu przez władcę słabszego jako wyraz uznania jego zwierzchności. W przypadku chłopów zastąpiono ją przez pańszczyznę lub czynsz.
Obawiam się rozwiązań, które jawnie zaburzają stosunki między osobami niepełnosprawnymi, a osobami najzamożniejszymi.
Czy ktoś z najwyższych szczebli pomyślał jak będziemy patrzeć na siebie, prosperować obok siebie?
Danina brzmi niczym dwie kary wymierzone za jednym zamachem. Ukarani zostaną protestujący, by sobie zapamiętali, że prosząc o dodatek 500 złotych ukręcili bata na najzamożniejszych. A najzamożniejsi mają prawo do pretensji, że padło na nich, bo na kogoś musiało.
Kilka słów o mobbingu.
Mobbing to szereg zabiegów skierowanych w stronę jednostki lub grupy osób, które skutkują: poniżeniem, ośmieszeniem, zaniżeniem samooceny lub wyeliminowaniem albo odizolowaniem ludzi poddanych mobbingowi. Mobbing zalicza się do działań mściwych, okrutnych, złośliwych i upokarzających, bo celem jest usiłowanie zaszkodzenia jednostce lub grupie. Mobbing pojawia się wtedy, gdy wobec określonych osób ma miejsce stała negatywna krytyka wprost lub sprowokowanie takowej, gdy ma miejsce odcianie danej osoby lub grupy od reszty społeczności, gdy o nękanej osobie lub grupie rozprzestrzeniane są fałszywe informacje.
Mówi się: protestujący niepełnosprawni okupują Sejm.
Fakty są inne.
Protestujący weszli do Sejmu i zgłosili swój problem.
Zrównanie renty socjalnej do wysokości najniższej renty ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy uzyskali szybko, ale potem zaczęły się schody.
Rząd nie rozumie o co chodzi z utrzymywaniem się jednej osoby za 1029 złotych i 80 groszy.
Wierzę w to, bo do utrzymania się przy życiu za 1029 złotych i 80 groszy potrzeba co miesiąc cudu.
Dlatego za swój brak wyobraźni w kwestiach cudów z utrzymaniem się za 1029 złotych i 80 groszy nasz rząd z pozycji siły i bez wyroku uwięził protestujących w Sejmie wykorzystując do tego wszystkie środki jakimi dysponuje.
Aresztowano niepełnosprawnych stopniowo, subtelnie, skutecznie. Jak przyszli na korytyrz i nie chcieli odejść, to niech sobie są, ale na rządowych zasadach, w potrzasku.
A potem myśliwi udali się w Polskę na rządowe majówki w regionach, jakby tych ludzi w Sejmie wcale nie było.
Szczerze mówiąc zaczynam się bać nie na żarty.
Przy okazji majówkowych agitacji nazywanych wysłuchaniami obywateli.
Dlaczego rząd podróżuje do obywateli na partyjne majówki?
Dlatego, że niewytłumaczalnie myli sprawowanie rządów w państwie z ogromną dbałością o umocnienie się jednej z partii.
A sprawa ma się następująco, że od czasu zaprzysiężenia wyłoniony w demokratycznych wyborach rząd naszego państwa nie reprezentuje interesów konkretnej partii, nawet jak partią jest Prawo i Sprawiedliwość.
Konstytucja stanowi to jasno. Dz.U. 1997, Nr 78 poz. 483 - Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r. Rozdział VI "Rada ministrów i administracja rządowa" Art. 151
treść przysięgi:
"Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów (wiceprezesa Rady Ministrów, ministra), uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji i innym prawom Rzeczypospolitej Polskiej, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem."
Przysięga może być złożona z dodaniem zdania Tak mi dopomóż Bóg.
Konstytucja gwarantuje nam, że premier, że wicepremierzy i ministrowie wchodzący w skład rządu od chwili złożenia uroczystej przysięgi zawsze są reprezentantami wszystkich obywateli.
Niestety nie zauważyłam, by właśnie tak było. U nas od lat praktykuje się coś przeciwnego, a fatalna praktyka nie dotyczy jedynie obecnego rządu.
Partia PiS ma prawo zebrać się, zapodać swoim członkom hasło: "w Polskę idziemy", i faktycznie tam pójść, i urządzać majówki z obywatelami.
Na majowych spotkaniach 2018 partia - każda partia w myśl praw i sprawiedliwości - ma prawo porównywać się z innymi partiami, wykazywać w czym jest lepsza, czym przewyższa inne zgrupowania, dodatkowo partia ma prawo do dumy, do chwalenia się, że to z jej szeregów wyłoniono obecny rząd odnoszący konkretne sukcesy, wreszcie ma prawo do agitowania, zjednywania sobie nowych wyborców i dowartościowywania już przekonanych, że oddali swoje głosy w słusznej sprawie.
Natomiast rząd: premier, wicepremierzy i ministrowie - jako przedstawiciele wyłącznie wszystkich obywateli przestają być przedstawicielami wszystkich zawsze, gdy podejmują się jakichkolwiek działań zgodnych z interesami tylko jednej partii, gdy wskazują na wybraną partię.
Niemożność oderwania się premiera, wicepremierów i ministrów od bycia reprezentantami partii, których są członkami, stałe wypełnianie multum powinności wobec partii z jakich się wywodzą, gorliwość w agitacji na rzecz takiej partii - jest najstraszniejszym mankamentem, jest chorym pojmowaniem doniosłości i ważności roli na zajmowanych stanowiskach, co przekłada się w naszym kraju na niepełnosprawność rządów.
Nie może być tak, że premier, wicepremierzy i ministrowie jawnie ignorują najwyższy nakaz zawarty w przysiędze, którą złożyli uroczyście w momencie powołania ich na najwyższe stanowiska w państwie.
Zgodzę się z majówkowymi spotkaniami rządu ze społeczeństwem w różnych regionach naszego kraju wówczas, gdy przedstawiciele naszego rządu wywiązując się ze złożonej przysięgi uświetnią swoją obecnością także inne majowe uroczystości organizowane przez różne zgrupowania, gdy zachowując bezstronność wielu partiom poświęcą swoją uwagę i docenią ich wkład w działania na rzecz pomyślności Polski i jej obywateli wszędzie tam, gdzie różne partie osiągają sukcesy.
Wracając do protestu osób niepełnosprawnych - wyrażam swoją niezgodę na to, by wobec protestujących były stosowane różne formy zbywania ich i ich sprawy, grania na czas i zmęczenie, przekłamywania.
Bulwersuje mnie najbardziej, że nie jest znana liczba osób niepełnosprawnych od dzieciństwa w stopniu znacznym.
Często podaje się jako miarę ilość wypłacanych zasiłków pielęgnacyjnych. Ale i to jest podważane.
Co to znaczy, że w dużym, zorganizowanym, europejskim państwie nie można natychmiast podać dokładnego szacunku w odniesieniu do tak skromnej grupy?
Kolejna sprawa.
Rząd nie może obciążać ludzi skutkami wadliwego systemu orzecznictwa, które wciąż jest honorowane jako podstawa do wszystkich innych działań.
Z tego orzekania obecnie wcale nie wynika kto boryka się z trwałym kalectwem. O niedoskonałościach orzekania i przykrych skutkach tegoż - wiedzą wszystkie władze na wszystkich szczeblach.
Sposób orzekania odziedziczony po PRL-u przyczynia się do popełniania ogromu błędów w istniejących systemach świadczeń, uposażeń, w kierowaniu pomocy.
Z migawek filmowych doniesień poznałam fragmenty wypowiedzi wielu ważnych osób na majowych spotkaniach partii PiS z obywatelami. Przedstawiciele rządu stwierdzali tam, że postulaty protestujących zostały spełnione. Argumenty do odmowy przyznania dodatku 500 złotych opierano na racjach montowanych w oparciu o dane brane z istniejącego w Polsce orzecznictwa.
Jak można powoływać się na orzecznictwo, o którym wie się, że jest zbyt oględne, bo ogranicza się jedynie do wykazania jednego z trzech stopni inwalidztwa i dwóch kwalifikacji określających zdolność do pracy?
Jeszcze raz przypomnę, że ten sposób orzekania odziedziczyliśmy po PRL-u.
Sprawdzał się jedynie w czasach PRL, gdy nie istniało bezrobocie, a istniał nakaz pracy, gdy nie istniała własność prywatna, gdy otrzymywało się skierowanie do pracy, gdy kierowanie na rentę uzyskiwano z powodu bardzo poważnych niedomagań.
Po zmianie ustroju orzekanie z kryteriami:
- trzy grupy inwalidztwa dla wszystkich bez wyjątku,
- dwie kategorie określające zdolność do pracy,
w pierwszej kolejności posłużyło za przedsionek przetrwalni dla ludzi zbiorowo zwalnianych i wysyłanych na bezrobocie w czasie likwidacji ich zakładów pracy. Ratowali się przejściami na renty z każdego powodu, a rząd przymykał oczy, przyzwalał, bo ucieczka z listy bezrobotnych obniżała procent zarejestrowanych jako poszukujący zatrudnienia, którego nie było. Proceder trwał długo i wypaczył ideę orzekania, bo renty inwalidzkie otrzymywano bardziej z powodów socjalnych, niż z konieczności wynikającej ze stanu zdrowia.
Bardzo szybko okazało się, że papierowo chorzy pragną dorabiać do swoich niskich rent. Stali się nawet pożądanymi pracownikami, ich stan ogólny pozwalał na zdrowe popracowanie, a za zatrudnienie z grupami inwalidzkimi pracodawcy otrzymywali dotacje. Tak wyglądał drugi etap niszczenia strefy zabezpieczeń prosperowania ludzi niepełnosprawnych faktycznie.
Dzisiaj otrzymanie pierwszej grupy inwalidztwa wraz z orzeczeniem o niezdolności do pracy oznacza tyle, że posiadają takowe ludzie znajdujący się w skrajnie różnych stanach zdrowotnych i skrajnie różnych sytuacjach życiowych.
Między niepełnosprawnością od dzieciństwa, a niepełnosprawnością w wyniku utraty zdrowia w dojrzałym wieku jest duża różnica, a co dopiero między niepełnosprawnym od dziecka z dużymi dysfunkcjami, a papierowym rencistą.
Obecnie część dawnych papierowych rencistów jest już w takim wieku, że w znacznym procencie nie są jedynie umownie poszkodowani, umownie chorzy, Z wiekiem naturalnie pojawiły się u nich różne przypadłości.
Ułomność od dzieciństwa zakłóca proces rozwoju już na starcie. Im większe są dysfunkcje tym bardziej intensywne leczenie przypisane jest do osoby jako stały element jej życia.
Edukacja wymaga specjalnych starań i nakładów. Niekiedy jest niemożliwa. Nie ma mowy o spokojnym rozwijaniu się we wszystkich wymiarach: wzrost, nauka, uspołecznianie, oraz samodzielności o czasie - czyli adekwatnym do wieku.
Dziecko ułomne musi jakoś pogodzić intensywne leczenie z nauką. To ogromnie trudne, bo nie chodzi tutaj o samo rozwiązanie spraw z dostępem do edukacji, by wypełnił się ustawowy obowiązek nauki, ale też o to, że liczne pobyty w szpitalach, klinikach, sanatoriach i liczne zabiegi operacyjne oraz stała konieczność rehabilitacji czynią przeciążenia, z którymi musi zmagać się maluch, a potem nastolatek.
Leczenie i rehabilitację trzeba kontynuować cały czas. Ćwiczenia nie są tutaj pasją tylko koniecznością. Z terapiami jest tak, jakby były obowiązkowym budowaniem z klocków od dziecka po starość. Zmienia się nasz wiek, czasy i warunki, a tutaj trzeba każdego dnia wyjąć to samo pudełko drewnianych kostek, stożków i walców, jak trzydzieści, jak czterdzieści lat temu ustawiać je w mosty i wieże.
Dysfunkcje w stopniu znacznym wypierają człowieka z rynku pracy bezpardonowo. Pracodawców nie przekonuje wykształcenie tych ludzi, zwracają uwagę na wygląd i na ograniczenia fizyczne, wolą zatrudniać osoby też posiadające grupy inwalidzkie, ale funkcjonujące jak zdrowi.
Widoczne kalectwo bardzo ogranicza możliwości wypracowania sobie składek na ewentualność pogorszenia się stanu zdrowia. Taka ewentualność zawsze istnieje, bo niepełnosprawnych też dotyczą różne przypadłości zdarzające się wszystkim, nie omija ich zawał, udar, rak lub kamienie nerkowe. Znaczna dysfunkcja od dzieciństwa piętrzy mnogość powodów odbierających ludziom niepełnosprawnym możliwość wypracowania emerytury.
Z tym wszystkim nie spotyka się ktoś, kto utracił zdrowie jako osoba dojrzała. Jego sytuacja życiowa jest inna, nawet wówczas, gdy od czasu utraty zdrowia medycznie zalicza się do grupy niepełnosprawnych niezdolnych do pracy. Z tym wszystkim nie spotkał się ktoś, kto był jedynie umownym, papierowym rencistą.
Trwałe kalectwo nabyte w dzieciństwie jest jak cecha, jak kolor oczu i kolor włosów, jak linie papilarne.
15.05.2018