Historia jakich mnóstwo. Wielu autorów pokonać musi absurdalne przeszkody w konfrontacji z prawami rynku.
Nierzadko, wybitnych twórców dotyka rażąca niekompetencja ze strony producentów, wydawców. Istnieje bowiem powszechne, błędne przekonanie, jakoby ludzie biznesu opanowali dobrze swoje rzemiosło. To nieprawda. Liczne przypadki, podobne do perypetii Ricka Wakemana wskazują na dyletantyzm panujący wśród inwestorów.
"Rick postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się nagrać tylko drugi z koncertów (oba miały miejsce 18 stycznia 1974 w Royal Festival Hall, jeden o 18.00, drugi o 20.00; w pierwszej części prezentowano fragmenty „The Six Wives Of Henry VIII” i żartobliwy ragtime). Nie obyło się bez wpadek: ścieżki wokalu źle się nagrały, bo ktoś przestawił przypadkiem mikrofon, w czasie koncertu pękł werbel. Na szczęście, kiksy udało się skorygować w montażu. Na koniec, gdy Wakeman i Lane przynieśli gotową taśmę do A&M, wytwórnia uznała, że materiał nie znajdzie odbiorców, i odmówiła jego wydania. Zgodziła się amerykańska filia A&M; wydany na początku maja album w niespełna dwa miesiące po premierze przyniósł spory zysk, docierając w Zjednoczonym Królestwie (na tydzień, ale zawsze) na szczyt zestawień najlepiej sprzedawanych albumów."
Według oficjalnych źródeł album pt. „Wyprawa do wnętrza Ziemi” sprzedał się na całym świecie w 14 mln kopii.
Wydawcy oczekują złotej żyły, okazji do zrobienia złotego interesu kosztem autora. Gdy czasem pojawia się taka szansa, podejmowane są fatalne decyzje matematycznych imbecyli. Czy ktoś nadal wierzy, że sprawami tego świata kierują mędrcy?
https://www.youtube.com/watch?v=YJ9W2pZwvlY
Przez 3 lata autorzy poszukiwali wydawcy dla tego albumu zbywani odmowami.