Pasztet z niedźwiedzia

Marek Jastrząb

 

Trzeba uzmysłowić sobie, z czym mamy do czynienia, Powiedzieć bez ogródek: to nasza sprawa; Nie tylko Ukrainy, ale światowa. Chodzi o zwycięstwo resztek cywilizacji nad ekspansywnym barbarzyństwem. Przezwyciężenie realnego zagrożenia.

 

Urodziłem się po II Wojnie światowej. Całą młodość miałem zatrutą propagandowymi obrazami o głupawych hitlerowcach i bohaterskich krasnoarmiejcach; jak nie Stawka większa niż życie, to Czterej pancerni i pies. Potem szły filmy wojenne. Dramaty rozliczeniowe. Obowiązkowo produkcji radzieckiej: Lecą żurawie, Dziecko wojny. Lub rodzimej: Dziś w nocy umrze miasto. Pojawiła się zekranizowana lektura szkolna, teatralna sztuka Leona Kruczkowskiego Pierwszy dzień wolności. A później czytało się o tych filmach i teatralnych przedstawieniach zażarte dyskusje, polemiczne spory i oglądania pod światło. Fachowcy od reżimowej wrażliwości pouczali ludzi bezpośrednio dotkniętych przez hitlerowską nawałnicę, ludzi uczestniczących w wojennej traumie, jak mają rozumieć to, co ich spotkało, wmawiali, jak bardzo powinni być wdzięczni sowietom za wyzwolenie.

 

W kółko i na okrągło, do znudzenia wtłaczali w zastraszone mózgi nieprawdziwą prawdę; gdzie nie spojrzysz, tam dopadała cię martyrologia. Wyłaziła ze wszystkich szpar. Chór komuszych moralistów wbijał do tępych głów szarych obywateli przekonanie, że tylko Niemcy byli bydlakami. A ludzi radzieckich należy traktować jak wyzwolicieli. Podczas, gdy sprytnie zapominali rzec, iż jedni i drudzy byli zbrodniarzami. Podczas, gdy nie wolno było mówić o pakcie Ribbentrop - Mołotow.

 

Z tej przyczyny pojawił się opisany przez Orwella syndrom polskiego dwójmyślenia: oficjalnie, w pracy, na akademiach i wiecach, wielbiono czerwoną zarazę, prywatnie, w domu, w rodzinnym gronie, wśród przyjaciół, do których miało się zaufanie, pomstowano na stalinowskie wyczyny. Złorzeczono władzom, bo jeszcze świeża pamięć nie pozwalała zapomnieć, do czego jest zdolny radziecki człek.

 

*

Zbrodnie sowieckiej swołoczy ukrywano ze względów pragmatycznych. Nie rozprawiano o nich, ponieważ ZSRR ponosił największe ciężary walki z hitlerowcami. Wszak Stalin i jego banda, stali po stronie antyhitlerowskiej koalicji i nie należało go drażnić. Wytykać mu przewin. Na przykład Katynia. Katyń figurował zatem na koncie faszystów, a Stalin mógł nadal bezkarnie mordować własny naród.

 

Polska, to jedyny kraj, wobec którego ruski człowiek odczuwał respekt. Nawet, gdy nim zawładnął, nie ośmielił się chwycić go za pysk tak mocno, jak zrobił to w przypadku pozostałych państw socjalistycznego obozu.

 

W innych, nie istniała tak wysoko usytuowana kultura. Teatry, wydawnictwa, filmy, galerie malarskie, rzeźby, literatura, były to gałęzie drzewa o wspólnym mianowniku SZTUKA. Odnogi drzewa zarezerwowanego dla nielicznych. Przeważnie posłusznych partyjnym nakazom. Niekiedy jednak w gronie wybranych (lojalnych) artystów zdarzały się utalentowane perły eksportowe.

 

Pozwolono nawet na funkcjonowanie wentyla bezpieczeństwa w postaci kabaretów politycznych. Przymykano oko na krytykę władzy. Jednak opozycyjność wobec narzuconego rządu miała ściśle określone granice: zbyt nachalne pstrykanie niedźwiedzia w nos kończyło się wyrzuceniem z pracy lub życia.

*

Skąd wzięła się sowiecka rezerwa wobec Polaków? Tu należałoby cofnąć się do czasów panowania Zygmunta III Wazy, zwycięskich walk hetmana Żółkiewskiego i dwuletniej wizyty jego okupowania Kremla. Oraz od wyboru na Cara - królewicza Władysława.

 

Teraz trzeba wrócić do rzezi II Wojny Światowej. Tej zniewagi Stalin, nie mógł znieść. A jako że do rosyjskiego raba przemawia siła, na dodatek, gdy widzi, że, wbrew planom nieudzielania pomocy Warszawskiemu Powstaniu, naród polski nie przestaje walczyć, dochodzi do wniosku, że naród ten trzeba gwałcić ostrożniej.

*

Jest źle, a zapowiada się, że będzie tak dalej. Na ukraińskich terenach wojna trwa i dalszy ciąg koszmaru wkrótce nastąpi. Rozwój zachodzących wydarzeń wskazuje na nieuchronność długotrwałego konfliktu; nastąpią starcia o niewyobrażalnych, nie dających się przewidzieć konsekwencjach.

 

Po szumnych deklaracjach prezydenta Joe Bidena w sprawie sankcji, spodziewałem się mocnego i odczuwalnego uderzenia w oligarchiczne podbrzusze Rosji. Po UE, finansowego bolesnego grzmotnięcia SWIFTem. Od instytucji takich, jak ONZ oczekiwałem rozwiązania operetkowej Rady Bezpieczeństwa jako narzędzia nieskutecznego und bezużytecznego jak niesławna Liga Narodów. I mógłbym tak dalej narzekać, na com to liczył, a co wyszło z moich spodziewań, ale niestety o rety wiem, że jako szary i nieważny ktoś, mam gówno do powiedzenia.

 

Zwłaszcza teraz, kiedy obserwujemy, jak Ukraina po zdalnym wsparciu Zachodu (trzymajta się, chłopaki!) dzielnie i samotnie walczy w obronie cywilizacji. Zwłaszcza teraz, gdy jeszcze do wielu nie dotarło, że nasz sąsiad znalazł się w takiej samej sytuacji, jak Polska we wrześniu 1939 r. Też mieliśmy sojusze, a od guzikowych gwarancji wprost bulgotało.

 

Wracając na współczesny plac zabaw: niefrasobliwy Zachód, miast wystawić armię kilkukrotnie większą niż wojsko agresora, wysyła parę tysięcy żołnierzy. A Ukraina, jak to z naiwnymi bywa, pragnie zrozumienia, a może nawet militarnego wsparcia. Zamiast tego dostaje zapomogę w postaci najszczerszych wyrazów ubolewania. Tymczasem Niemcy ślą Ukrainie suwenir: pancerne kapelusze. Oraz nieco granatników przez Holandię.

*

Po napisaniu tego tekstu stwierdziłem, że się zdezaktualizował i wymaga czegoś w rodzaju erraty. Wydarzenia na Ukrainie przebiegają w błyskawicznym tempie i to, co wczoraj miało sens, dzisiaj sensu tego już nie ma; Zachód wreszcie obudził się i przejrzał na oczy.

 

Jak jeszcze pierwszego dnia wojny był wobec Ukraińców nastawiony sceptycznie i nie kwapił się z tak wyraźną pomocą, tak od paru dni, widząc ich determinację, nieugiętość w obronie kraju i militarne sukcesy, diametralnie zmienia front. Lawinowo, jak jeden mąż, ściga się z innymi krajami o to, które państwo bardziej zalezie Putinowi za skórę. Które bardziej go odizoluje od reszty świata.

 

Jak do tej pory zadowalał się mimowolnym kokietowaniem bandziora, to po zejściu z obłoków na ziemię, ujrzał, do czego doprowadził; po wielu latach, gdy (przy jego błogosławieństwie) Putin mógł się zbroić, nagle ruszył z kopyta i sypie sankcjami, aż miło.

Lecz obawiam się, że jest już za późno na nadrabianie zmarnowanych lat i trzeba to było zdusić jego zakusy wtedy, gdy miał słabą armię. Bo teraz, przyparty do muru, zagnany do kąta, nie będzie miał innego sposobu wyjścia, niż zrobienie rozpaczliwego i nieobliczalnego kroku w przepaść.

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 28 lutego 2022
anonim