Mój znajomy, człowiek w pewnym sensie młody (w porównaniu z takim matuzalemem, jak ja), zaapelował o rozwagę w rozpowszechnianiu podszczuwających mniemań. Na dowód owych jątrzeń, przytoczył wymianę poglądów naszych zacietrzewionych polityków. By jednak nie było tak, że tylko po jednej stronie politycznej estrady zieje miłująca pokój i dobrosąsiedzka nienawiść, stwierdził, iż począwszy od prawej, a skończywszy na lewej, durnie i oszołomy występują wszędy. Zaordynował przeto czytelnikom swojego tekstu całą ich paletę. Wydźwięk jego filipiki streścić można powiedzeniem: Wart Pac pałaca.
Choć również sądzę, że nie mamy innego wyjścia, niż zaprzestanie głoszenia kłamstw przedstawianych jako prawdy, niż rezygnacja z szerzenia populistycznych haseł, komunałów i stereotypów traktowanych serio, to, patrząc na zdarzenia zachodzące w moim otoczeniu, nie mogę oprzeć się myśli, że wystosował apel cokolwiek spóźniony. Przebrzmiały od co najmniej paru lat.
*
Jako niepoprawny cynik i przysięgły ironista pozwolę sobie nie wierzyć w bajki o rychłym wyjściu na prostą. Raczej wierzę w to, iż na prostą wyjdziemy za wiele jesieni i zim; czeka nas żmudne odkręcanie sprężyny nieszczęść.
Gołym okiem widać, że rozpychanie się zakompleksionej gawiedzi nie jest wymysłem obecnej chwili, lecz procesem narastającym latami; już nie możemy zapobiec powstawaniu populistycznych elit. Nie tylko my zresztą. Z problemem tym nie potrafią sobie poradzić także inne narody.
*
Przetaczające się przez Senat, Sejm i Rząd lawiny nieudaczników i zawodowych manipulatorów, zagarniają coraz większe obszary władzy, a nasze taktowne i przesubtelnione metody walki z nimi, są tak samo skuteczne, jak opróżnianie oceanu za pomocą łyżeczki.
Zanadto pozwoliliśmy im się panoszyć, rozrastać i tworzyć szemrane ugrupowania. Przymykać pobłażliwe oczęta na faszystowskie ekscesy i udawać, że jest ok.
*
Przesady, zarozumiałości, napuszone maniery podkreślające nieuzasadnioną wielkość, bezpodstawne przekonanie o tym, że jesteśmy narodem pozbawionym wad, narodem ze wszech miar kryształowym — doprowadziło nas do bankructwa na własne życzenie. Chciałbym się mylić, lecz uważam ten proces za tak dalece zaawansowany, że zaczynam sądzić, iż jest już nieodwracalny.
Szczególnie bolesny, bo wywiera wpływ na rodzinne koneksje, bo dotyczy rozłamów pomiędzy najbliższymi. Zwłaszcza że obejmuje ludzi podatnych na działania w złej woli: nieprzejednanych na niby, sponiewieranych przez życie, żądnych władzy, głodnych zajmowania stanowisk, spragnionych rekompensaty i szybkiego odkucia się za swój parszywy los, i z tej racji grzeszących brakiem rozumu.