Milion wróbli

Marek Jastrząb

 

Przed wiekami, w czasach kobietonów rasy Dulskiej, wyroby Heleny Mniszkówny cieszyły się opętanym powodzeniem. Panny służące, kucharki i przekupki uczestniczyły w kulturze zajadając się romansami z wyższych sfer. Jednakże świat ruszył z kopyta i nastąpiły czasy, gdy obecny ktoś o niepozornym rozumku otrzymał od losu szansę na szersze zaistnienie: mógł tworzyć.

 

Wmówiono owym „ktosiom”, że są niepowtarzalni, wybitni, a nawet mądrzy. Że wszystko, co spłodzą, od razu będzie nieskazitelne. Że tylko głupcy przejmują się gramatycznymi zasadami. Albo dbają o interpunkcyjną poprawność.

 

Nie wszyscy uwierzyli we własną wszechmoc. Niektórzy oderwali się od kadzidlanych mrzonek i poczęli zgłębiać tajniki i subtelności procesu tworzenia. Poznawać historię i jej mechanizmy, a poznawszy prawidła rządzące literacką naturą, zaczęli aprobować fakt, że nie ma rozziewu pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością, gdyż obie, tak obecna, jak wczorajsza epoka, są zapowiedzią nadciągającej przyszłości.

 

Masowość tworzenia uważana jest (prawem kaduka) za pozytywne zjawisko, podczas gdy w dalszym ciągu aktualne jest zdanie Gombrowicza o hierarchii w sztuce: nie każdy może uważać się za artystę i nie jest to wymysł zakutej pały; nie da rady demokratycznie przegłosować wielkości talentu.

 

Natomiast skrzecząca rzeczywistość wyprzedziła realia i do głosu dorwała się ochlokracja przekonana, że milion wróbli zastąpi orła.

*

Gardzę umysłowymi imprezowiczami, nie znoszę falsyfikatów i podróbek, tych, co każdego dnia publikują wiersz i są nieprzytomnie przekonani, że jest on arcydziełem. W odróżnieniu od poetów publikujących nieczęsto i zdających sobie sprawę, że wiersz, jak dobre wino, musi leżakować, nim zostanie zaprezentowany, influencerzy stanowiący współczesną odmianę wczorajszych elit, miotają swoimi wierszami bez opamiętania.

 

Obecni poeci internetowi zapominają, że współczesność jest kontynuacją przeszłości, że bez gruntownej, a nie powierzchownej wiedzy o niej, mogą być tylko oczytanymi analfabetami. Dystansują się od tego rodzaju stwierdzeń. Wolą iść własną drogą, odrzucać, negować, ośmieszać, co było przed nimi, przed czasem, gdy zaczęli gaworzyć.

 

W internetowej poezji zapanowała powszechna i denerwująca maniera spłycania jakiegokolwiek przekazu. Zamiast zabrać merytoryczny głos we własnej sprawie, woli obnosić się ze swoimi egzystencjalnymi hemoroidami. Miast uczestniczyć w remoncie poetyckiego pałacu, woli gniazdować w zgrzebnym kartonie z umysłowymi nieokrzesańcami.

 

Nonsensowne reguły, normy sklecone z widzimisiostwa i chciejstwa, wędrują pod strzechy i do pubów z nieszczęsnymi poetami z przeceny. Poeci, zgrupowani w swoich sektach, bractwach od zespołowego chlipania, poeci rozproszeni po jaskiniach dla indywidualistów, śpiewający w chórze zapyziałków, zgrupowani w posępnych towarzystwach wzajemnej adoracji, połączeni solidarną zawiścią i niechęcią do poszerzania horyzontów, takie widzą świata koło, jakie tępymi zakreślają oczy, mówiąc językiem Mickiewicza, czyli językiem dla nich wykopaliskowym.

 

Zjednoczeni w ignorancji, w skrupulatnym zaprzeczaniu wszystkiemu, co jest im obce, niekompatybilne, w tym, czego nie pojmują, natomiast zgodni z tym, co kłóci się z ich brakiem wiedzy, wyobraźni, gustu, smaku, intuicji, zieją chuderlawą myślą, że są skrzywdzeni, zapoznani, odsunięci od koryta z literackimi profitami.

 

W tym miejscu godzi się zacytować słowa Czesława Miłosza: literatura dobra, zawsze jest współczesna. Dodać też trzeba, że literatura jest tylko wtedy dobra, gdy stanowi owoc pracy nad tekstem, gdy nie jest wyłącznie rezultatem ułudnego talentu. Talent, zdolność do odczuwania, są to zaledwie zajawki, rokowania, obiecujące wstępy do twórczego zaistnienia. Dobra literatura jest efektem żmudnej, lecz koniecznej harówy poznawczej.

 

Bez poznawania świata i konsekwencji jego przemian, artysta jest tylko intelektualnym gołodupcem. Mieli tego świadomość i cytowany Mickiewicz i Miłosz, a wiedziały o tym pokolenia wszystkich ich poprzedników (herezja: wszyscy oni byli swego czasu młodzi!). Czyli: dzisiejsi cyniczni poeci, staną się jutro tak samo zbędni, jak ci, z którymi walczą, a zastąpieni przez nowych, zrzędzić będą na upadek poetyckich obyczajów.

 

Ogłaszają je bezkrytycznie, od razu i bez zastanowienia. W ten sposób stają się intelektualnymi terrorystami. Fanfaronami uwielbiającymi zwracać na siebie uwagę, być w centrum artystycznego tumultu, zabierać apodyktyczny głos w dyskusjach o czymkolwiek związanym z dziedzinami, o których mają zerowe pojęcie.

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 9 maja 2022
anonim