Bez bumagi ani rusz. Podpisik, dokumencik, podkładka, nie są to „imiona mojej starej”, jak śpiewał Tadeusz Chyła, tylko powszechne świętości biurokraty. Im więcej papierzysk, zaświadczeń i pisemek, tym dla urzędników lepiej, bezpieczniej i dowolniej interpretacyjnie.
Karteluszki z postanowieniami, świstki upstrzone pieczątkami, parafkami, klauzulami durszlakowej poufności, krążą po decyzyjnych gmachach, błąkają po piętrach i gabinetach wyposażonych w tropicieli urojonych smrodów.
*
O ile w innych krajach można łatwiej i szybciej założyć firmę, o tyle u nas dzieje się odwrotnie. O ile w innych krajach ufa się swoim obywatelom, nie zakłada z góry, że jest malwersantem i cwaniakiem, o tyle w naszym, obywatel od razu traktowany jest podejrzliwie i przed urzędasowym biurkiem występuje w charakterze potencjalnego złodzieja. Naciągacza obmyślającego, jak się wzbogacić na ludzkiej krzywdzie.
W krajach wolnych od oszalałej nieufności wierzy się człowiekowi tak długo, jak długo jest niewinny i dopóki nie udowodni mu się winy. W krajach wolnych od zaufania, w głowach administracyjnych lęgną się asekuracyjne przepisy, paragrafy, zastrzeżenia drobnym maczkiem.