Pieśń o progresywnym postępie

Marek Jastrząb

 

Typ człekopodobny ciekawy jest, a spośród niego rekrutują się garstki naukowców obwąchujących świat w stanie rzeczywistym i niedobitki uczonych na zlecenie; tylko w niewielkim procencie osobników zaliczanych do ludzi, pozostaje ta ciekawość do grobowej dechy.

 

Na ogół kwitnie, lecz w przeważających odłamach społeczeństwa, ciekawość ta zanika skutkiem wywierania dydaktycznej presji na dziecięce umysły. Na czym owa presja polega, mówić nie warto, gdyż ile można wypowiadać się o zabijaniu młodej wyobraźni! O przedszkolnej tresurze myślenia ustatkowanego. Myślenia podług strychulca nastawionego na produkcję małoletnich zgredów!

*

Nauka potęgą jest i basta. Wiadomo nie od wczoraj, że pęd do wiedzy jest nie do zahamowania i jeden rozwiązany przez naukę problem, otwiera bramkę z następnymi do rozstrzygnięcia.

*

Po wykombinowaniu przez Gutenberga ruchomej czcionki, ruszyła błotna lawina wrzasków z obawami. Podnoszono rozpaczliwe larumy o gwałtach na tradycji. Prorokowano upadek książek i biadano nad uwstecznieniem piśmiennictwa. Wieszczono, że benedyktynów trafi niezasłużony szlag i zdziesiątkuje drukowana cholera.

 

Z chwilą wynalezienia maszyny do pisania i wiecznych piór, narzekano na zmniejszone popyty w dziedzinie inkaustu i kałamarzy. Grożono samobójczymi następstwami totalnego bezrobocia wśród kopistów. Wytykano, że konie zastąpią lektyki oraz dorożki. Że doprowadzi się do zasmrodzenia i zafajdania przetłoczonych aglomeracji. Sarkano, że w ślad za rozkwitem miast i wsi, pojawią się zgrzytające bestie: samochody, pociągi i aeroplany. Wtedy także bito na alarm i wieszczono prędki schyłek cywilizacji.

*

Uparty świat zmierza w kierunku ciągłych prób ulepszania swojej egzystencji. Niektórzy z prób tych są zadowoleni. Innym otwarcie nie odpowiadają. Dążą więc do ich ponownego zdefiniowania. Dokonują więc rewizji poczynionych odkryć i raz obwieszczają, że cukier krzepi, a raz, że trzeba się go wystrzegać. Raz herbata jest cacy, a za chwilę – be; na przeplotkę wierzy w to, lub tamto.

 

Za owym kociokwikiem stoi nasza pazerna, wojownicza i krwiożercza mentalność! Nie potrafimy sprawić, by nadążała za technicznym rozwojem.

*

Podczas gdy od tysięcy lat drepczemy w tym samym miejscu, technika doprowadza nas do nerwacji i wyprzedza za każdym razem tak znacznie, że czujemy się zagubieni w jej nowinkach; nie rozumiemy ich. Czując się zaś bezradnie wśród natłoku nieudanych zmian, stwarzamy pozory, że nie można ich powstrzymać i odmówić im racji bytu; to nasza sakramencka mentalność, owa kunktatorska niechęć do akceptowania rzekomych zmian, decyduje o tym, że znajdujemy się w sytuacji nieustannego zagrożenia.

*

Co dalej? Człowiecza natura żąda produkowania WIĘCEJ. Czyli, jak zwykle, będziemy utyskiwać na brak porozumienia na linii postęp, a chciwość. Co jeszcze? Będziemy z pełnym zaangażowaniem pomykać po wspomnieniach. Snuć bajadery o tym, jak to nam kiepsko było, gdy niczego nie było, a teraz, jak dobrze nam jest ze świadomością, że niebawem przestaniemy istnieć. Ze świadomością, że dzięki sprzedajnym naukowcom idziemy na szafot.

*

Ludek w kosmosy lata i po nieboskłonach fruwa. W internety się wgapia, nie bacząc, że ginie jego świat. Nie zajmując się zagrożeniami własnej egzystencji, nadal produkuje bomby do zwalczania pobratymców, dalej zgadza się na niepowstrzymany postęp zacofania.

 

Do tej pory płacimy za rozwój i do tej pory nie umiemy pogodzić się z faktem, że nie można go zahamować, a tym bardziej – spowolnić; płacona przez nas cena jest wysoka. Niewspółmierna w stosunku do niszczących skutków. Szkodliwych efektów. Po wielekroć nadmierna w stosunku do pragnień.

 

Jakkolwiek marzymy, by był mniej potężny, a więcej rozsądny; choć niekiedy tęsknimy za powrotem do niegdysiejszych czasów, to przecież, w głębi ducha, zdajemy sobie sprawę, że osiągnięcie umiarkowanego, jest tylko naszym pobożnym, nierealnym i naiwnym życzeniem. Lecz w odróżnieniu od poprzednich przewidywań, dzisiejsze są realne i nie dość, że musimy zrezygnować z niekoniecznych zmiana na lepsze, to na dodatek MUSIMY TO ZROBIĆ NATYCHMIAST.

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 27 maja 2022
anonim
  • Krzysztof Kowalski.
    No trzeba przyznać, że nowe próby np; tworzenia wojny w kosmosie, albo aby można było ziemię zaatakować z kosmosu pokazują, że ludzie mają coraz to nowsze pomysły jak uprzykrzyć sobie życie. Jeden kraj chce prześcignąć drugi w wyścigu zbrojeń i dominacji na ziemi. Ostatnio jeden miliarder chciał zapoczątkować życie w kosmosie na Marsie i zainwestować w to miliardy dolarów, ale jak się dowiedział, że tylko jedna bomba nuklearna puszczona w kosmos by to wszystko rozwaliła to pomyślał, że nie ma sensu, aby inwestować tyle pieniędzy, jak w ułamku sekundy wszystko to można rozwalić a wiadomo w kosmosie broń nuklearna działa inaczej niż na ziemi i powoduje większe zniszczenia obejmując swym zasięgiem większe obszary niż na ziemi.

    · Zgłoś · 2 lata
  • Łukasz Jan Kowalski
    A wszystko to prowadzi nas do ostatecznej zagłady całego gatunku i wszystkiego, co nazywamy życiem. Jedynie proces ten będziemy oglądać już innymi oczami. Na szczęście nasza Cywilizacja ma jeszcze sporo miejsca na Ziemi, zanim przestaniemy się mieścić, dzieląc przestrzeń z innymi gatunkami zwierząt, które ostatecznie wybijemy do nogi, w imię ratowania naszego gatunku.

    Jesteśmy rakiem toczącym tę planetę, której już nie wyleczymy. Nadzieja jest w odrodzeniu, jeżeli nie uda nam się całej planety rozwalić atomówkami. Jeśli nie rozprujemy jej jądra i uda się naszej matce przeżyć, odrodzi się ze zgliszczy za kilka, może kilkanaście milionów lat. Słońce prawdopodobnie jeszcze będzie żyło kilka miliardów lat, więc i nowe życie mogłoby mieć szansę na egzystencję po nas.

    · Zgłoś · 1 rok