Otwierasz radio lub telewizor i zaczyna się twój ulubiony “masz babo placek”. Słuchasz zwyczajowych dawek przerażeń, trefnych michałków, lukrowanych nieszczęściami sprawozdań, które tratują twój mózg. Masz w oczach strach, a twoje usta same składają się do przekleństw. Lecz, spoczywając w lubym zasięgu laczków, w stylu niewyszukanym i mało pontyfikalnym, wydziwiasz na zadany temat, wrzeszczysz w niewinny ekran “a nie mówiłem?”.
Mówiłeś i powiesz jeszcze nieraz, dobry człowieku, stara fujaro, wiotki brutalu, z kożuchem w butonierce. Jeszcze nie raz powiesz, z taktownym westchnieniem ulgi, że na szczęście to już nie twój cyrk, że to nie o tobie pieśń, że ty, to nie ty.