Od kiedy zaistniał podział na ludzi trzymających władzę i ludzi wyciągających rękę z urynału, biedniejsi mieszkańcy tego kraju wzięli się za kombinowanie, jak sprawić, by zapanował ład i porządek, to znaczy, by bogatych puścić z torbami, a biednym dać środkowy palec.
W tym celu powołano komisję do spraw pilnych i po czasie przeznaczonym na rozmyślania, rzeczona komisja ustaliła, że trzeba znaleźć Głównego Demagoga, który by wywiódł naród z Domu Niewoli. Metodą wróżenia z fusów odkryła, że jest taki jeden wyklęty geniusz, który wie, co zrobić. Lecz od razu nadmieniła, że zanim się podejmie, chce gwarancji, że wejdzie w poczet wstających z kolan.
Oczywiście, doszło do konsensusu: podano do wiadomości, iż ziomek pełniący rolę uzdrowiciela, jest przewidziany do pełnienia najwyższych zaszczytów, oraz, dodano; że, w drodze aklamacji, znalazł się w gronie przyszłych zbawców ludzkości.
Po otrzymaniu tak solidnych zapewnień, rzeczony osobnik przystąpił do robienia cudów. I się potoczyło. Nasamprzód powstała partia roznosicieli uczciwości. Było to zrazu gigantycznie małe ugrupowanie frustratów złożone z nienażartych miernot, lecz w miarę, jak zamożni stawali się jeszcze bardziej bogaci, a im wiodło się coraz gorzej, rozrosło się na wszystkie strony, a jej szeregi wprost puchły od frekwencji.
Kto żyw i kto nie żyw pędził zapisywać się i po nakreśleniu trzech krzyżyków, co tchu wstępował w jej szeregi. A kiedy zagorzałych zwolenników policzono, rachmistrzom wyszło, że jest ich w sam raz tyle, by mogli wziąć udział w kandydowaniu do Sejmu. Przystąpili więc i kolejny raz okazało się, że głupi ma szczęście, a przysłowie o ślepej kurze i ziarnie, to prawda.
*
Po wygraniu przetargu na rządzenie, nadszedł dzień, gdy skończyły się igrzyska i opadł wyborczy kurz. Panowie z partyjnych list, oblizując się na myśl o poselskich dietach, przymierzyli się do zasiadania, piastowania i pełnienia.
Nowa władza wdrapała się na świeczniki, postumenty lub piedestały. Umościła na fotelach, stołkach i taboretach. Wsiadła do nierozbitych limuzyn z osobistym woźnicą i przejęła puste gabinety.
I zaczęła się mordercza harówka polegająca na zamianie stryjka na nowy kijek, czyli, na zastąpieniu poprzednich nieudaczników, nieudacznikami swojskiego chowu. Jej następny etap rozpoczął się od zapoznania się z zakresem należnych im przywilejów. Zajęto też się wypłaceniem partii odszkodowań za zwycięstwo w głosowaniu.
Na dobre rozpoczęła się renowacja wyposażenia biur. Dokonano upragnionej demolki w dokumentach przegranej ekipy. Wczorajsi kierownicy przestali nimi być w trybie natychmiastowym, a funkcje sprawowane przez teścia dygnitarza z przegranej drużyny, przejął tatuś dygnitarza ze zwycięskiej chlewni.
W odstawkę poszła palma wycierająca sufit. Znikły skórzane kanapy w obalonym upierzeniu. Zastąpiły je kanapy w bezkonfliktowych kolorach. Matejko powędrował do utylizacji, a na ścianę wtarabaniono coś neutralnego. Dywan w podsłuchowe prążki przeszedł do historii, a na jego miejscu pojawił się kobierzec w apatyczne ciapki.
Konkluzja:
?