Dostrzegam obyczajową analogię między posunięciami twardego elektoratu PiS-u a fundamentalizmem: łączy ich zawzięte dbanie o religijną czystość właściwych wyznawców. U nas patriotyczne procesje, u nich karykatura meczetów i drakoński wymóg noszenia burek, a i tu i tam – niszczenie ideologicznych odstępstw, kultura jedynie słusznej religii, oraz manifestacyjne, zbiorowe modły na pokaz. Jedyna różnica polega na tym, że PiS jeszcze nie ścina oponentom głów. Co najwyżej pozbawia ich godności oraz daje profilaktyczną fangę w nos jako nagrodę za niewierność.
*
Polityka interesuje mnie średnio. Co innego sprawy społeczne. A także perspektywy rysujące się nad pokoleniem młodych, generacją zaledwie rozpoczynającą bieg ku szczęściu. Co ich czeka? Jakie jutro rysuje się przed nimi? Świetlane, czy ponure, obfite w znaki zapytania? A może nie rysuje się przed nimi nic, krom lęków, naprawiania szkód, dożywotniego spłacania długów i wszędobylskiej niepewności? Znowu będzie ich czekać mozół ponownego zasypywania przepaści, znowu czekają ich powroty z krain zaprzeszłych upodleń, mozolne borykania się z historią przemalowaną na ckliwy kolor bredni?
*
Przykry to widok i ciężko jest opanować emocje, gdy na naszych oczach dzieje się zło czynione w imię demokracji. Onegdaj pozwoliłem sobie ubolewać, że nie ma kontynuatorów Stefana Kisielewskiego. Koryguję: z rzadka, bo z rzadka, lecz są: ludzie odważni bez podpowiadania.
Jak dobrze poszperać, to i obecnie dogrzebiemy się podobnych. Jednakże zaznaczyć warto, że w okolicznościach naszej przyrody występują z nieczęsta. Z przymała, jak rodzynki w świątecznym zakalcu.
Do takich onegdajszych ludzi należał biskup Krasicki, osobowość nietuzinkowa. Choć był prominentnym przedstawicielem kleru. Purpuratem nieobawiającym się wygłaszać zapatrywań sprzecznych ze stereotypowymi poglądami Kościoła. W swoich dramatach, fraszkach i bajkach piętnował obłudę, zaprzaństwo, dewocyjne zachowania. Pisał też o wolności:
PTASZKI W KLATCE
Czegóż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody”.
“Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę.
Z czasowo bliskich trzeba dać przykład księdza Józefa Tischnera. Wspomnieć też wypada o niezapomnianym Janie Twardowskim, księdzu-poecie lub dominikaninie – Macieju Ziębie. Czy jezuicie, ojcu Wacławie Oszajcy, poecie i publicyście.
Nieprzypadkowo uparłem się na wymienianie księży. Albowiem jako człowiek coraz mniej wierzący, odróżniam religię od funkcjonariuszy Kościoła; religia naucza, jak zostać człowiekiem świadomym swej roli na Ziemi. Jak żyć zgodnie z przykazaniami bożymi. Jak zachować lub wykształcić w sobie zdolność do okazywania wrażliwości, miłosierdzia, gotowości wybaczania. Uczy, jak kochać bliźniego. Nie uczy, jak go nienawidzić, być wobec niego zawistnym, nietolerancyjnym i mściwym.
A gros hierarchów – tak. Większość z nich albo dyplomatycznie milczy w tych sprawach, albo przyłącza się do grona rodzimych Talibów. Odcinam się więc od dzisiejszych sekciarzy. Współczesnych głosicieli średniowiecznych herezji. Jestem przeciw patriotom dzielenia. Za powrotem zdrowego rozsądku, autorefleksji, zaprzestaniem małostkowego przerzucania się winą.
Mój świat jest otwarty, przyjazny, życzliwy ludziom niezapiekłym. Dostrzegam jego piękno zawarte w różnorodności form życia. Urodę rozwoju ducha. Ciągły niedosyt wiedzy. Pragnę poznawać obce kultury. Tak, jak Herodot, godnie, z podniesionym czołem podróżować po jej Historii. Czerpać z niej to, co szlachetne. Nie akceptować tego, co mizerne. Przyjmować do sumienia, że są inni ode mnie. Lepsi, gorsi, lecz bracia. Nie chcę ich szufladkować i wynosić się ponad.