Siła ograniczeń

Marek Jastrząb

 

Założenie: artysta, to ostryga z perłą w środku.

 

Czytam o Prouście i zastanawiam się, czy mógłby wieść swoje życie bez przebrzydłych pieniędzy i czy jego twórczość byłaby znana i ceniona do teraz. Mam w pamięci jego niekrochmalone chusteczki, ręczniki używane tylko raz, ciepłe stosy trykotów wymoszczających mu przestrzeń pomiędzy poduszką a kręgosłupem, sprawiające, że mógł tworzyć w pozycji półsiedzącej, okulary kupowane na tuziny, a obok niego widzę muzyczny kwartet zapraszany do domu i dający mu prywatny koncert.

 

Widząc to wszystko zadaję sobie pytanie; gdyby żył w nierozrzutnym stanie, mieszkał w kartonie, przykrywał się kołderką z gazet, czy nie byłby zaledwie chorowitym włóczykijem opędzającym się od materialnych trosk, astmatykiem szukającym noclegu pod mostami Sekwany i czy miałby wtedy czas na rozpamiętywanie, na przeczulone afektacje i poszukiwanie straconej magdalenki?

 

Finansowa niezależność choć trochę pozwoliła mu na zrekompensowanie zdrowotnych ograniczeń. Na istnienie w miarę normalne. Na spełnianie kaprysów i to kaprysów koniecznych w jego pisaniu. Ponieważ artysta jest nim tylko wówczas, gdy ma przywary. Honoriusz Balzak napisał: „najgorszą z wad jest nie mieć żadnej”. Ośmielę się dodać, że warunkiem tworzenia są usterki artysty; to poprzez walkę z własnymi ułomnościami zdobywa się na wiekopomne dzieła. Z im większymi trudnościami musi się zmierzyć, im więcej przeszkód pokonać, tym łatwiej mu zaistnieć w historii malarstwa, muzyki, literatury.

 

Przykładów mamy wiele: głuchota Beethovena, nędza Van Gogha, pijaństwo i awanturnictwo Villona, materialne posuchy Przybyszewskiej. A przywołany tu Balzak i jego wielkopańskie maniery? A Kafka ze swoimi konfliktami z ojcem, Schulz i jego neurotyczne niepewności wobec ludzi?

 

Można je mnożyć, bo wszystkie są pouczające, warto jednak wyobrazić sobie, że jest z owymi twórcami akurat odwrotnie; nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej maczugi, wszyscy przytoczeni artyści budzą się z chorego snu i nic im nie doskwiera. Beethoven słyszy, Van Gogh nurza się w dostatku, bo za miliony dolarów sprzedał ostatni obraz, a Balzakowi udał się interes i nie ma długów.

Z początku są zachwyceni takim obrotem rzeczy, ale już po krótkiej chwili poczyna ich gnębić ochota za pracą.

 

I w tym oto podniosłym momencie stwierdzają, iż bez rekompensat w postaci negatywnych zalet, nic sensownego nie przychodzi im do głowy; co prawda są oczyszczeni z poprzednich obsesji, ale, w zamian za wygodniejszą egzystencję, przestali tworzyć.

 

(Fragment eseju pochodzący ze zbioru „Autor” Marek Jastrząb "Autor" [ebook] - Emoralni* )

 

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 19 grudnia 2022
anonim
  • Kazimierz Siłuch
    Fajny tekst coś tam i mnie z tych ograniczeń dotyczy.
    Dziękuję i pozdrawiam świątecznie.

    · Zgłoś · 1 rok
  • Łukasz Jan Kowalski
    Również i mierni artyści posiadają swoje przywary, wady i problemy. Nie każdy jednak zostanie wyceniony na miliony, również po śmierci. Wielu zostało nie poznanych i zapomnianych. Z pewnością wielu jeszcze zostanie wśród współczesnej miernoty i potrzeby zaspokojenia najpłytszych doznań.

    Nie mając się za artystę, żyjąc w zdrowiu i szczęściu rodzinnym, nie mógłbym opisywać szczęścia i radości. Brakuje mi nieszczęścia, aby móc roztopić swoje myśli na planszy czasu. Rozumiem stan niemocy ze szczęścia i brak potrzeby wywnętrzania bebechów strachu i marności, bo takich nie posiadam. Oby na długo. Nie wiem tylko czy mogę się w pełni cieszyć, ale wmawiam sobie, że coś istnieje w zamian za coś...

    · Zgłoś · 1 rok