Inteligent z taśmy

Marek Jastrząb

 

Obserwuję inwazję literackich apostołów, którym wydaje się, iż można pisać bez znajomości podstaw, widzę narastającą falę samozwańczych pisarczyków tworzących z doskoku, ludzi wygórowanego mniemania o sobie.

 

Nie bez powodu pragną wyskoczyć z ram anonimowości, bo od czasu upowszechnienia się Internetu mogli przekonać się, że pisze każdy, kto chce. Tym bardziej, że nie ma cenzury i prawnych ograniczeń. Jest za to wolność wypowiedzi, czyli dematerializacja kryteriów i samokrytyki.

 

Nastąpił okres wzmożonej walki z nieprzeciętnością. Dopadło nas powszechne przekonanie, że trzeba być na widoku, w centrum zainteresowania; daliśmy się złapać w sidła rozpędzonych czasów, wmanewrować w obowiązek błyszczenia wyjątkowością, wyróżniania się spośród reszty. Robienia za masowego indywidualistę i rozgdakanego oryginała.

 

Moim zdaniem owa maniera jest zabawna: skoro każdy chce wyróżniać się tym samym, co pozostali, to wszyscy, jak wynika ze słupków i tabel, są genialnie identyczni, jak stado jednakowych – niepowtarzalnych. Tak więc ujednolicony indywidualizm jest określeniem bardzo tu pasującym.

*

Autor, to charakterologiczny filtr do przekazywania indywidualnych refleksji. Jego myśli są wynikiem nastroju. Aktualnych lub wspomnieniowych wrażeń: życiowych doświadczeń. Jest jednoosobowy. Indywidualistą jest, a to oznacza, że pisze odrębniej, niż Obywatel Wredniacki i trudno go pomylić z Obywatelem Obszczymurem. Nie reprezentuje mitycznego zbiorowiska twórców mających stadny gust, lecz ma własny sposób wyrażania się w tym, co i jak pisze. Ma swój styl, rytm, specyficzne słownictwo; jak rysownika po kresce, tak jego po układzie zdań, ich konstrukcji i rozłożeniu akcentów, poznajesz od razu. Od pierwszej linijki tekstu wiesz, kogo czytasz.

Natomiast obecnie zapanowała niezrozumiała moda na brak stylistycznej oryginalności i ujednolicenie tekstów. W efekcie twórczość Obywatela Patałacha niczym się nie różni od twórczości Obywatela Epigona.

 

Ten sam problem z indywidualnością ma ewentualny czytelnik tekstu. Bo jeżeli autor ma własny gust, również i odbiorca utworu go ma. Z czego wynika, że te rozbieżne upodobania są powodem komentatorskich nieporozumień.

*

O ile od literatury oczekujemy duchowego wzbogacenia, to od obecnej, opartej na „ekonomicznej moralności”, można spodziewać się zrogowacenia doznań; twórczość wymaga od autora i odbiorcy wysiłku i w odróżnieniu od potocznych wyobrażeń, nie jest bezmyślną balangą.

 

Artysta jest nim po to, by dawać swój głos. A daje go poprzez dzieła. Udane, złe, ale skrojone na miarę własnych możliwości: bez wyrażania swoich zapatrywań, nie egzystuje. Zaś gdy milczy, przechodzi na wewnętrzną emeryturę i stoi z boku.

*

Poeta, prozaik, architekt dzieła jakiegokolwiek formatu i gatunku, nie może być człowiekiem cichym. bo jego obowiązkiem jest REAKCJA. Natychmiastowa odpowiedź na zło, etyczny autyzm, agresywną wulgarność czy społeczny tumiwisizm. Ponieważ każdy tekst, obraz, muzyka itd., są to jego ilustracje i komentarze do otaczającej rzeczywistości. Jego prywatne próby zinterpretowania dookolnych zjawisk. Zjawisk bolesnych niekiedy, a niekiedy po prostu – głupich.

*

Literat nie powinien odbierać świata w sposób obojętny. Nie może mieć bezszmerowych poglądów na to, z czym się styka. Jeżeli obojętnie przechodzi do porządku dziennego nad zjawiskami coraz powszechniejszego idiocenia kultury, skoro utrzymuje się w mniemaniu, że nie ma takiego obowiązku bo spraw ta go nie dotyczy, to może warto zapytać, kim jest, dlaczego i dla kogo tworzy. Czym różni się od ludzi chorych na społeczną znieczulicę. Od ludzi – kibiców własnego istnienia, prześlizgujących się przez życie.

 

Nieprzypadkowo powiedziałem o OBOWIĄZKU. Twórca ma OBOWIĄZEK pokazywania odbiorcy, jak jest. Powinien go niepokoić, zachęcać do sprzeciwu wobec bredni. Wrzeszczeć a nie usypiać. Krzyczeć a nie popiskiwać. Twórca musi być aktywny, iść pod prąd sezonowo słusznych mód. Być penetratorem rzeczywistości i burzycielem konwenansów.

 

Rejterada z aktywności, ucieczka w szukanie wytłumaczeń dla swojego przemęczenia, zgoda na to, co jest, przyzwolenie na degenerację pojęć, to kapitulanctwo. Cisza dobra jest na urlopie dla frustratów rojących o wlezieniu do jamy ze świętym spokojem. Natomiast dla wyczerpanych obserwacją rozpadu dzisiejszego ducha, dla zdegustowanych współczesnymi konwulsjami kultury, droga jest określona i wyraża się w zapisie.

 

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 2 stycznia 2023
anonim
  • Łukasz Jan Kowalski
    Jestem na wskroś przeszyty treścią Pana przekazu. Zgadzam się z nią w pełni i przeraża mnie dogłębnie. Niestety nie pragnę obecnie rozgłosu i sławy. Jestem biernym obserwatorem i autorem szufladowej miernoty, której nie chcę pokazywać Światu. Serce wyrywa się i krzyczy, aby pisać, publikować, ale są lepsi, uważniejsi i bardziej drobiazgowi. Dostrzegający Świat oczami prawdziwych poetów, którym nie obce są wyszukane słowa, wyplecione z kunsztem.

    Mówię sobie: "Nie teraz", "Nie jesteś gotowy". Może nigdy nie będę. Obserwując miernotę współczesnego Świata, tracę nadzieję i siedzę cicho, bo i po co się wychylać z cienia, gdy dookoła krzyczą jedynie nagłówki, wtórny analfabetyzm i smartfonowe szaleństwo nieprzerwanego przewijania ekranu aż do nieskończoności social media... Może jest jeszcze nadzieja na lepsze jutro dla sztuki i poezji?

    · Zgłoś · 1 rok