Znajomy pojechał na zagraniczną wycieczkę i wrócił w stanie wskazującym na roztrzęsienie, a w każdym jego spojrzeniu malowały się podniecenia, jakieś niesprecyzowane elementy spłoszeń, zażenowań i wściekłości, tak, że ja, człek bywały w przeróżnych emocjach, musiałem dołączyć się do jego rozpaczy i przyznać mu rację.
Na wstępie podkreślił, że wyjechał po raz pierwszy i NA PEWNO po raz ostatni, bo odkąd wrócił, czuje się paskudnie. Dodał, że OSOBIŚCIE nie znosi mieć się z pyszna, stanowczo nie pragnie odstawiać gladiatora, podczas, gdy wie, że jest słabeuszem, nie uwielbia robić za wała na lipnej gwarancji, za światowca z kurnej chaty, ma dosyć upokorzeń, pod dostatkiem ma bycia dzikusem, za cholerę nie chce być posądzany o umysłowe niechlujstwo, znajdowania się w sytuacji wytykanego palcem i protestuje przeciwko dawaniu go za przykład gnidy. A gdy spytałem o przyczyny jego rozjuszenia, wyrzęził tylko jedno słowo: czystość.
Określenie to rzuciło mu się na mózg i nie potrafił wykrzesać z siebie innych. Przez chwilę miałem wrażenie, że z całej swojej wycieczki zapamiętał tylko tamtejsze porządki i został ekspertem od zwiedzania schludnych miejsc. Wrażenie to jednak było mylne, gdyż użyte przez niego słowo zapoczątkowało lawinę następnych, przekształconych w pytania. Na przykład: z jakich to powodów stronimy od etycznej higieny?.
Ogólnie mówiąc, dostał bzika, bzik ten zaś można streścić jako: fioł kulturowy. Co, przekładając na ludzki język, oznaczało: gdzie nam do ich solidności. Zżerała go zazdrość, bo na każdym kroku natykał się na brak absurdów istniejących w kraju nad Wisłą. Chodziło mu o nasze ordynarne i agresywnie wrogie zachowanie wobec bliźniego. O nasz nieufny stosunek do innych ludzi i farbowaną tolerancję nakazującą wyrzeczenie się szacunku dla odmienności ich obyczajów. O powszechną mentalność narzucającą stadne uleganie leserstwu Bo istotnie, jak się nad tym zastanowić, czystość intencji jest najważniejszą miarą wymuszającą moralne postępowanie wobec reszty wspólnego zaścianka. Ponieważ czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy skazani na istnienie w tym samym miejscu.