​ Spacerkiem po dwulicowości

Marek Jastrząb

 

Po rozwichrzonej i wyrywkowej erudycji literata błąkają się jakieś strzępy, odłamki i przebłyski o czymś, co się drzewiej rozumiało bez słów: w trakcie wymawiania nazwiska bohatera „Czekając na Godota”. Sztuka ta należała do spektakli wałkowanych na okrągło. Przed laty, bo teraz pamięta się o jej przesłaniu trochę mniej, niż niewiele, ot, zaledwie mniej, niż nic.

 

Do zwyczajów byle intelektualisty należało wtedy być na bieżąco z problematyką utworu. Znać imiona osób dramatu i wiedzieć, po co ten nieszczęsny Godot ma przyjść. A kiedy ów „byle intelektualista” mógł dodatkowo błysnąć znajomością pozostałych utworów Becketta, było więcej niż cacy. Lecz pojemnik z pamięcią ma swoje pojemności; zdarza się, że niektóre szczegóły jakiegoś wydarzenia (np. sztuki) przepadają: wyparte i przytłoczone przez inne.

 

Spektakle o rozpadzie, pokawałkowaniu człeka, absurdzie istnienia i redukcji ludzkich pragnień, były to tematy przemawiające do wyobraźni, ostrzegawcze sygnały wysyłane przez noblistę. Kwestie nie traktowane poważnie i zdecydowanie odległe od realiów. Tym niemniej dzieła jego cieszyły się opętanym powodzeniem i otwierały drzwi do bycia uważanym za oczytanego.

 

Niestety, sygnały te zostały zlekceważone i choć prorocze, to „poszły się gonić”; Godot dzisiejszy, to facio symbolizujący obaloną władzę. Umysłowy menel, chodząca pomyłka i cykliczne rozczarowanie. Zwykły łapserdak bardzo dumny z tego, że jest abnegatem. Któremu, gdy mu to udowodnić, czuje się urażony i sponiewierany nienawistnym słowem. Przeciw czemu protestuje ze wszystkich sił. A czyni to przy rechotliwej aprobacie swoich fanów i w akompaniamencie słów bezwarunkowego uznania. Mimo to są w nim niewyczerpane pokłady uśmiechniętych złudzeń, bo nawet kiedy zerwano mu z twarzy gacie i okazało się, że już nie dysponuje żadnymi argumentami na obecność gdziekolwiek, to nadal są tacy, co mu wierzą jak Wąsikowi i twierdzą, że gacie na jego twarzy są szczytem elegancji, a im głupiej się wypowiada, tym lepiej mu się wiedzie.

*

Naiwność trwa odkąd sięga pamięć. Żywienie złudzeń też nie mija z wiekiem. Wydawałoby się, że postęp, nauka, te rzeczy, zahamują ignorancję i wstecznictwo, a logika wróci do łask, ale nic z tego: współczesny Godot wierzgnął pomyślunkiem i powiedział „zyg zyg”. Co, mówiąc po polskiemu, znaczy: zawetował. A po ludzku? Nic nie znaczy, bo nasz rodzimy Godot jeszcze nie nauczył się mówić.

 

 

 

 

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 30 grudnia 2023
anonim