Mówią, że piosenkarka. Nie wierzę w dogmat po wysłuchaniu kilku utworów.
Karygodne teksty piosenek, paskudna dziecinada.
Muzycznie nie prezentuje nic awangardowego. Ot, takie amerykańskie disco polo, wtłaczane do mediów przez nachalną reklamę.
Ładne opakowanie dla kota w worku.
To coś, podstarzały podlotek, krąży po estradach i wykrzykuje hasła lewackie. Następny krezus zatroskany klimatem, ku uciesze zidiociałych fanek.
Histerię wokół rockndrolla zawdzięczaliśmy seksualizacji koncertów w wykonaniu męskich zespołów. Nastąpiła zmiana trendu, bowiem fanki histeryzują podczas aseksualnego występu wokalistki o cechach niedojrzałej emocjonalnie panienki. Kobieta grubo po 30-tce ubrana w dekorację odgrywa nastoletnią feministkę.
Krzyczy, precz z patriarchatem. Śmieszne, bowiem karierę zawdzięcza w dużej mierze bogatemu ojcu.
Kobieta wyzwolona z kobiecości, naturalnej urody, dobrego smaku... Nowoczesne monstrum.
Może jakiś talencik muzyczny goreje, ale przeminie niebawem z modą na plastik.Współczesne utwory muzyki popularnej wyróżnia łatwa zastępowalność, duża szybkość zużycia.