Szlaban na dostęp do wodopoju

Marek Jastrząb

 

Rok obstrukcyjnego długopisu ekscelencji Dudy, dwa miesiące pozorów rządzenia, rozczarowanie wynikające z poczucia zmarnowanego czasu, oto rezultaty wyborczego zrywu. Z przysiąg i zapewnień, został kurz, pył i swąd; ku uciesze zacierającego łapki zgryźliwca uchodzącego za prezesa PiS. Natomiast, dziarskie deklaracje byłego premiera z PO, nadal czekają na swoje pięć minut.

A zapowiadało się w miarę wspaniale! Zainteresowanie tematami wystąpień Pana Donalda, forma dialogu ze społeczeństwem, czynniki te pomagały uporać się z pisowską demagogią. Namaszczony na pogromcę zbrodniczego ugrupowania, punktował je na każdym kroku.


Zwoływane przez niego wiece były tłumne i otwarte. Roiły się od zwolenników, przeciwników i zaciekawionych. Dawały przykład, jak rozmawiać z ludźmi o odmiennych poglądach. Co w przedwyborczej sytuacji, gdy szczerość wypowiedzi oznaczała jej obłudę, było zjawiskiem niecodziennym. Od pompatycznych i kontrolowanych spędów Kaczyńskiego, gdzie zamówionym entuzjastom wolno było tylko oddychać i potakiwać, różniły się tym, że nawet przeciwnik tuskowej polityki mógł zabrać głos bez obawy o całość swojego grzbietu.


Zapowiadało się nieźle, ale co z tego, skoro wyszło bokiem, czyli jak zwykle! Zapomniano bowiem, że choć PiS utracił władzę, to nie utracił zęba mądrości: jak Grecy, zostawili Trojanom pożegnalny podarunek, tak i oni na odchodne zostawili KO suwenir w upierdliwej postaci Andrzeja D., faceta zaprogramowanego na pokorne cielę, co partyjną matkę ssie.

 

Kiedy już obróciło w zgliszcza to, co dotąd trzymało się krzepko, gdy zakończyło swoją destrukcyjną działalność i wydawało się, że nastąpił koniec kataklizmu i przyszedł czas na odbudowę, okazało się, że trzęsienie ziemi odbywa się na raty. i po pierwszym wstrząsie, do boju wkracza kolejny, zwany wstrząsem wtórnym. Nasze polskie trzęsienie ziemi nazywa się PiS. Po dwu kadencyjnym kataklizmie naiwni sądzili, że filutek zdechł i czas na remont, Jednakowoż nastąpiła tektoniczna czkawka i potencjalny truposz zbuntował się; nie pozwolił na pochówek. Po wstępnym przygnębieniu spowodowanym przegraną i odsunięciem od przywilejów, otrząsnął się ze złych nastrojów i zapragnął zmartwychwstać. Jak dotąd udaje mu się wmówić elektoratowi, że nadal żyje. Zresztą wierni ogłupiali nie mają powodu, by wątpić w jego cudowne istnienie, skoro widzą go w sejmie i na telekonferencjach, jak bluzga dobrym słowem. Nie mają, jako że występują w prasie, w radiu i we wszystkich programach publicystycznych, w których pojawiają się w przebraniu ekspertów od czegokolwiek. Lecz jest możliwość sprawienia pogrzebu pisowskim zwłokom: odcięcie od finansowego zasilania.

Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 12 sierpnia 2024
anonim