Obserwujemy zmiany obyczajowe. Niektóre na lepsze, jak szczerość, otwartość, poczucie godności, a często na złe, np. awanturnictwo, egoizm, narastająca znieczulica. Z tym, że złe należałoby powstrzymać. Lecz mało komu się chce być przyzwoitym, bo niewielu pamięta, co to takiego ta przyzwoitość; duża część większości z nas woli wierzyć w bezkarność i trzymać się podpiłowanej gałęzi. Dość rozejrzeć się dookoła, by zatęsknić za Janem Kamyczkiem z Przekroju i jego brewiarzem o nazwie savoir-vivre.
Dla ludzi wychowanych na przepisach znanych od pokoleń, nie są konieczne instrukcje obsługi widelca, używania chusteczki do nosa lub szczegółowe dyrektywy w sensie jedzenia przy stole i wycierania rąk w obrus. Zamiast nich mamy lawinę poradników z poradami, jak schudnąć bez przerywania obżarstwa lub jak się dorobić kasy nie kiwając palcem w bucie. Natomiast ludziom obcykanym w kamyczkowych „bon tonach”, wczorajsze przewodniki po ogładzie, nie pomagają.
*
Szkoda, że nasze karykaturalne pojmowanie demokracji i oczywista tolerancja dla aktów przemocy, nie spotykają się z potępiającą reakcją władz. Szkoda, że władza nie chce narazić się patriotycznym rasistom; tak się ich boi, tak okazuje im swoją słabość, tak woli zgadzać się na ich wyczyny i nie zadzierać z nimi, że jej rozlazła energia idzie w gwizdek i nie stać jej na odważne działanie i powiedzenie, co myśli o narastającej fali agresji i tupetu, a stać ją na radosne przygląda się umieraniu onegdajszych ideałów.