Autorytety odchodzą w glorii niesławy. Okopy i barykady rosną. Inżynierowie dusz salwują się ucieczką. Literatura traci koronę i robi za wieśniaka. Nauka leży na peryferiach znaczenia. Polityka parszywieje, a przemowy ex cathedra - denerwują.
Dusi nas relatywna przyzwoitość, nuży komercjalizacja życia, zadziwia fascynacja poznawaniem nielaurkowej historii, męczy kwestionowanie dobrych rozwiązań i wkurza mozolna praca nad ich niszczeniem.
*
Zapanowało luzackie podejście do rzeczywistości. Nastąpił okres gaworzenia. Zaczęły się liczyć absurdalne przekonania. Wiedza i doświadczenie okazały się zbędne. Okrzyknięto je mianem nudziarstwa, moralizowania, zrzędliwości.
Bimbający stosunek do namacalnych faktów zaczął cechować dzisiejsze społeczeństwo; wykształcone w stopniu beznadziejnym i zarozumiałym, arbitralnie wypowiada się na temat spraw, o których nie ma pojęcia. Składa się z mędrców płci obojga i nie zamierza zejść ze sceny. Znaczna część tej arystokracji wątłego ducha ma pochodzenie odwieczne i dożywotnie: dawało się we znaki już przed wynalezieniem koła i pragnie nadal urządzać wnukom życie na przypiecku.