Nie pamiętam momentu przebudzenia.
Chyba całe dzieciństwo jest po to, aby stać się kimś.
Dawno temu upadły totalitarne utopie.
Zajmowała podróż do dziwnych krain na mapie świata.
Czytanie o epokach z czasów minionych.
Szkolne zeszyty zarysowały fantastyczne pejzaże.
Kartki papieru pokryła niezliczona ilość wzorów matematycznych.
Bywały niebezpieczne doświadczenia chemiczne.
Z wiekiem należało zawierzyć: nauce, zasadom i prawom.
Po euforii lepszego państwa nastała degrengolada nowego systemu.
Głupcom wydaje się oczywiste, że istnieje pan i sługa.
Korporacje wytworzyły sekciarską aberrację,
Starożytnych bożków zastąpił atawistyczny kult jednostki.
Z dymem poszły dyrektorskie kliki.
Nędznikom została wymierzona sprawiedliwość.
Spłonęły doszczętnie stare mosty.
Widać rozmodlonych na klęczkach do świętych obrazków.
Wciąż wierzą w złote góry, zbawicieli, znachorów, czarownice..,
Trzoda prowadzona przez pasterzy do zatracenia.
Idź precz hołoto - nażyłaś się dosyć.
W życiu naprawdę mało rzeczy ma głębszy sens.
Nie pożałuję niczego.
Stałem się bohaterem z bajki i baśni.