Literatura spożywcza

Marek Jastrząb


Adresata nie interesują listy rankingowe i wyścigi w workach na Parnas. Nie chce kłopotać się cudzym rozumieniem i odczytaniem tekstu. Ani trochę nie pragnie suflera dla swojego zachwytu. Ma własny wzrok, dysponuje prywatną wrażliwością i inteligencją. Niejednokrotnie lepszą od inteligencji krytyka - instruktora, bo bez wędzidła jego gustu.


Nie musi więc słyszeć jego dydaktycznych pochrząkiwań. On chce wiadomości o tym, jakiego rodzaju jest to książka, czy nadaje się do czytania w tramwaju, czy są to intelektualne pomyje, jeszcze jeden fabularny andrut lub czy jest to lektura kontemplacyjna, prowokująca do wyciągania wniosków.

*

Twórczość odbieram sercem; ma zachęcać do kontynuacji życia, do jego doskonalenia, wzbogacania i uszlachetniania, nie zaś do popełnienia samobójstwa i żałosnych obertasów na zgliszczach świata. Ma budzić z duchowego letargu, zagonić do kochania świata nie takiego, jakim jest, ale do współdziałania z ludźmi, którzy pragną go unormalnić, którzy nie ograniczają się do taplania wśród nieszczęść i strojenia oburzonych min, lecz mówią, którędy wyjść z gnojówki na łąkę.

*

Są książki umykające naszej uwadze, znikające z regałów nie dlatego, że ich nakład został wyczerpany, ale dlatego, że w powodzi czytelniczych dróg donikąd, giną z zapomnienia w trzewiach hurtowni po to, by zwolnić miejsce dla popłatnej szmiry. Są wiersze, przy których czytaniu mam wrażenie uczestniczenia w młóceniu kulturalnej słomy; przeważnie dopada mnie ten sam zestaw pokancerowanych metafor, to samo językowe ubóstwo obrazów słaniających się z wysiłku i cierpiących na otwarte żylaki: pożytku żadnego, a w głowie zamęt i plewy.

*

Z szacunku dla niedzisiejszego przyzwyczajenia do teorii mówiącej o tym, że poezja powinna mnie skłaniać do zadumy i pomóc mi widzieć świat nie takim, jaki jest, ale takim, jaki powinien być, rzadko kiedy czytam pisaną współcześnie. Choć obecny poeta opiera się przed stopieniem w tło z ferajną piewców prostactwa i pragnie uchodzić za barda własnych przemyśleń, to siłą rzeczy ginie w populistycznej masie przeciętniaków.

*

Tekst nietypowy, jest ryzykownym interesem. Wiąże się z wysiłkiem odbioru i dlatego jest traktowany jako nudziarstwo. Stąd lansowany jest pisarz marny, ale gwarantujący szybką sprzedaż książki do czytania w kolejce po rozum. Stąd w odpowiedzi na to toporne, merkantylne zamówienie ciekawychczasów, pisarz stara się dostosować do gustów większości czytelników Pragnie być twórcą kultowym, ociekającym wartką i zaskakującą akcją. Chce mieć wyłącznie taką wyobraźnię, jakiej od niego oczekuje wydawca. Dzieje się tak, ponieważ literat masowy, dyspozycyjny z rozsądku, ze wszystkich sił zły, lecz popularny, przynosi zakładany zysk, natomiast twórca dobry, lecz mało znany i trudny do zaakceptowania, jest intruzem i przynosi niepowetowane straty.

*

W rozgrywce prowadzonej obecnie, artysta jest elementem dwuznacznej gry o swoje przetrwanie. Jeżeli jego fabularne cymesy nadają się do publikacji, to można na nim zarobić. Jeżeli nie, opowiada mu się banialuki o wolnym rynku kultury. Ich niedoskonały, zgrzebny, fabularny tok i nastrojowy szlif jest ceną, jaką ponosi za utrzymanie się na poetyckiej lub prozatorskiej powierzchni. Podatkiem od zubożenia.

Skory do przebywania w ułatwionym otoczeniu, jest w nim zagubiony, a jego przemyślenia śmieszą, gdyż znajduje się pod paraliżującą presją kryteriów narzuconych mu przez popyt, popyt zaś określa mu ich rozmiar i sens.

Jego spostrzeżenia są drobiazgowo nijakie, a wnioski - lekkostrawne, bezpłciowe i zgodne z przepisami; widząc nieznany i groźny świat, patrzy na niego z ironicznym lekceważeniem, z wyniosłej i komfortowej pozycji człowiekazblazowanego. Po trochu ubolewa nad swoją filozoficzną przewrotką, lecz, z mężnym uporem, cierpi na irytujący i postępujący zanik poczucia proporcji; taktu wobec innych i dystansu do siebie.


Szczęśliwy bez powodu, zahacza sobą o tereny gładkie, przejezdne i uregulowane, a jego spostrzeżenia są wprost proporcjonalne do nadkwasoty jego wyobraźni. Sprawia wrażenie astmatyka o żelaznych płucach. Wyczynowca mimo woli. Decyduje się na marszrutę po swoim i cudzym życiu - drogą poprawną, wytyczoną przez bezpieczne, dozwolone, bezkolizyjne sznurki dawno już przetartych, lecz dla niego nowatorskich szlaków.

Pamięć wydarzeń teraźniejszych, pomnożona o pamięć wydarzeń minionych, nie jest to jego środowisko naturalne, gdyż jego środowiskiem naturalnym jest - kontemplacyjne dno.


Marek Jastrząb
Marek Jastrząb
Dramat · 5 grudnia 2024
anonim