ja zawsze traktuję haiku jako taką subtelną pigułkę, która tak niepozornie wygląda, ale potem rozsadza od wewnątrz refleksją. im bardziej odnoszą się do świata zewnętrznego, tym bardziej trafiają w człowieka.
natomiast twoje haiku do mnie nie dociera.
Droga Justyno...!
Już nie pisze haiku... Jeśli nawet coś takiego mi się zdarza, to od wielkiego dzwonu, i to w sposób prześmiewczy, napisałem ponad 300 haiku (oj,będzie co nieautoryzować, będzie) i ten imperatyw wypalił się już we mnie... Większość z tego powstała w latach 2001 - 2005. Był to bardzo zły okres w moim życiu. Pogłębiająca się choroba, która powoduje to, że człowiek przestaje być sobą, że jedyne co odczuwa, jest irracjonalny lęk o takim natężeniu, że o glebę rzuca, poczucie totalnej inwigilacji, nie widzisz granic między realem a swoimi wkrętami, że twoja osobowość rozpada się z minuty na minutę... Gdyby to miało wrócić, wolałbym skorzystać z parabelki. Do tego jeszcze na maxa toksyczna relacja interpersonalna.Wtedy pojawiło się haiku... Coś, co było jakimś przystosowaniem, mimikrą, kamuflażem, kiedy nie wolno CI mówić, nie wolno CI nawet ćwierćgestem się zdradzić... A więc kamuflaż zakamuflowanego kamuflażu, szyfrowanie myśli i uczuć... To dawało haiku... To była niewielka szpara w litej ścianie skąd małymi kroplami sączyła się jakaś tam woda, nieważne o jakim kolorze, smaku i zapachu, ale woda... Wiem, ze to w większości ma niewiele wspólnego z klasycznym haiku, dlatego już na wstępie zacząłem je podpisywać ":haiq", niby taka maniera, ale tu chodziło o coś innego... Te haiq spełniły pokładane w nich nadzieje i jestem im za to wdzięczny...
Tak to wygląda, Justyno...
Pozdrawiam CIE najserdeczniej!
Ja rozumiem odniesienia do konkretnych sytuacji i że dla ciebie mają one znaczenie, ale pamiętaj, że jest jeszcze czytelnik. Czasami zarzuca się taki kamuflaż, który ukrywa zbyt wiele i pozostawia jedynie wierzchnią stronę. I w przypadku powyższego wszystko zamknęło się w Biblii, twojej trudnej sytuacji życiowej nie da się z niego wyciągnąć. A np. tekst z Miłoszem był fajny - nawiązywał do piosenki, konkretnej osoby i postaci, a wszystko to współgrało.
I prośba: nie umieszczaj już tekstów w przegródce mini, bo ta kategoria wkrótce zniknie :)
natomiast twoje haiku do mnie nie dociera.
Już nie pisze haiku... Jeśli nawet coś takiego mi się zdarza, to od wielkiego dzwonu, i to w sposób prześmiewczy, napisałem ponad 300 haiku (oj,będzie co nieautoryzować, będzie) i ten imperatyw wypalił się już we mnie... Większość z tego powstała w latach 2001 - 2005. Był to bardzo zły okres w moim życiu. Pogłębiająca się choroba, która powoduje to, że człowiek przestaje być sobą, że jedyne co odczuwa, jest irracjonalny lęk o takim natężeniu, że o glebę rzuca, poczucie totalnej inwigilacji, nie widzisz granic między realem a swoimi wkrętami, że twoja osobowość rozpada się z minuty na minutę... Gdyby to miało wrócić, wolałbym skorzystać z parabelki. Do tego jeszcze na maxa toksyczna relacja interpersonalna.Wtedy pojawiło się haiku... Coś, co było jakimś przystosowaniem, mimikrą, kamuflażem, kiedy nie wolno CI mówić, nie wolno CI nawet ćwierćgestem się zdradzić... A więc kamuflaż zakamuflowanego kamuflażu, szyfrowanie myśli i uczuć... To dawało haiku... To była niewielka szpara w litej ścianie skąd małymi kroplami sączyła się jakaś tam woda, nieważne o jakim kolorze, smaku i zapachu, ale woda... Wiem, ze to w większości ma niewiele wspólnego z klasycznym haiku, dlatego już na wstępie zacząłem je podpisywać ":haiq", niby taka maniera, ale tu chodziło o coś innego... Te haiq spełniły pokładane w nich nadzieje i jestem im za to wdzięczny...
Tak to wygląda, Justyno...
Pozdrawiam CIE najserdeczniej!
I prośba: nie umieszczaj już tekstów w przegródce mini, bo ta kategoria wkrótce zniknie :)