Kiedyś siedziałam na plaży. Kto był ze mną? Burza. Spędziłam tam całą noc. I dzień. Właściwie całe życie. Na mej wyspie, z mym Przyjacielem Błyskawicą. Cały czas sama. Oni byli ze mną. Zawsze. Żółty piasek pod stopami, we włosach. To moje przeznaczenie. Ale po czasie ( wieczność) spadłam z Góry. Tam było pięknie. Ale tak musiało być. JA rozumiem. Już wszystko... Widziałam jedną roślinę. To była granatowa róża. Moja. Nie zerwałam jej. Ona ma jeszcze jedną wieczność, niech istnieje. Poszłam wtedy do jaskini. Ze ściany wyrastał ogień. Było tak ciepło. Nie chciałam odchodzić. Ale byłam sama. Oni nie chcieli mnie opuścić. Więc wyszłam. Postąpiłam dwa kroki. I znowu spadłam. Spadałam trzysta lat, trzysta dni, trzysta godzin, trzysta minut, trzysta sekund. On mnie złapał. Już nie byłam z nimi. Nie byłam sama. Wiedziałam, że On przyjdzie. Że powróci. Było tak cicho, spokojnie. Nic nie mówił, tak wiele mi powiedział. Gdy było trzeba mówił, że mnie potrzebuje. Ale ja wiedziałam. Wiedziałam wszystko bo powiedział mi wiatr. Był moim sprzymierzeńcem. Wysłannikiem. Ona mówiła, że jestem słaba. Że kiedyś będę taka jak ona. Ale ja nie. Mogłabym, troszkę do Niej pasuję. Ale się nie poddam. Wiem, że nie muszę. Czasami taka jestem, ale jestem zupełnie inna. On zawsze wiedział o mnie wszystko, co powinien. Wiedział wszystko, o czym nic nie wiedział. Zawsze. Jedno jego słowo, tak rzadkie, było jak milion słów Ich. Ale to słowo było.
* * *
W szufladzie leżały trzy. Wybrałam dwa i poszłam na spacer. Ktoś mi powiedział że dwa to za dużo. Wiem. Ale drugie przyszło samo. Popatrzyło na mnie i pisnęło.
Sprawiło, że straciłam siłę, nie mogłam się oprzeć. Ale to jest, chociaż tego nie ma. Codziennie od nowa, co mam robić? Czuję obecność pierwszego. Ono nie piszczy, tak słodko jak drugie. Ono w ogóle nie piszczy, po prostu jest. To mi wystarcza, żeby to kochać. Wiem, że jestem niesprawiedliwa, ale drugie zwycięża. Cieszę się choć jest mi smutno. Pustka, wypełniona po brzegi...
* * *
Boję się... bardzo... strach przenika mnie... odbiera rozum... czy jestem za słaba? Wydaje mi się, że Promyczek mnie unika... on mnie nie zna... odwiedza wszystkich... czy mnie też? Pragnę spokoju, który jest jak Owoc. Pachnie.
Kusi mnie. Lecz gdy go zrywam, truchleję. On widzi. Nie wybaczy mi.
Podeszłam do lady. Uśmiechnęłam się do Sprzedawczyni:
-Poproszę odrobinę Słońca.
-Niestety, to nie możliwe.
-Ale... czy nie zasługuję?
-Nie wiem.
-Poproszę... odrobinę...
-Nie!
-Dobrze- uśmiechnęłam się i upadłam.
Ktoś mnie podniósł.
-Dzień dobry, Chcę Być Szczęśliwa. A ty?- uśmiechnęłam się.
-Witaj, ja jestem Tobą.
-Przecież to nierealne.
-A czy ty jesteś realna? Spójrz na swoje imię. Niedorzeczność...