Niewiempoco
Księżyc
Pamięć spłynęła na posadzkę i zaszeleściła szarą suknią. Pod stołem leżał już przygotowany w celu propagandowym miecz marki Phillips. Nikt nic o tym wiedział. Bębenki zaś grzechotały świdrokrętnie, nie zważając na to, że to plagiat. Nadal Pamiętały i nic nie mówiły. Przerażbały się szczętukając kolanami i zębami o marmurową posadzkę, i o siebie nawzajem. Jeden Z Nich nie wytrzymał. Wyrwkoczył z szeregu i padł ciastem na ziemię. Rodzynkami do dołu, w stronę sufitu poprzetykanego tu i ówdzie świeszczącymi kandelabrami nut. Kruk zakrakał, ale nikt tego nie słyszał. Kruk był głuchy. Była to tragedia przekazywana z pokolenia na pokolenie, ustnie, bo wszyscy wtedy pisali na maszynach do szycia. Ale na to i tak nikt nie zwracał uwagi. Bo było czasami ciemno. Czasami było też jasno, ale to nic. Właściwie. A czasem też. Nigdybyć. Nie będę teraz o tym szeptał, zamarzłyby wam uszy. Przedwczoraj Pamięć też przyszła. I zabrała Bębenka. Nie wrócił. Został Zapomniany. Ale nikt otymnie pamiętał. Teraz niebezpieczeństwo wyczuwały instynktem macierzyńskim swych nienarodzonych dziadków. I babć. Bo to było niezwykłe. A Ręce-Które-Niegdyś-Niepłe-Były-Lecz-Teraz-Chłodem-Porażają zwisały jak zwykle z podłogi i nie chciały odejść. Nikt nie wie, po co. A, Jeden Z Nich wciąż leżał na kamieniu pochównym. Dopiero teraz wszyscy zobaczyli, ze twarz miał jak dziecko z ojcem. I nie miał rodzynek tylko kawałki czekolady na stole leżały. Pachniały cudnęknie. I zachosząco. 'Zjedz go, zjedz go' krzyczały do siebie piskliwymi głosikami saksofonów-piszczałek. Pamięć miała tego wszystkiego dosyć, szczególnie pieniędzy na wycieczki w góry. Nie, wcale nie samotne! Były z nią zawsze Smutek i Cierń. Chociaż ta ostatnia ostatnio narzekała bardzo na powietrze, ziemię, ogień i wodę. A Lód płakał cichutko, bo go również pocałowała Niepamięć. I nikt go zawsze pamiętał wczoraj! A to bardzo niemiłe i nietaktowne. Na trzy czwarte. Albo sześćsetśześćdziesiątczy? Czy nie? Bębenki nie wytrzymały tego nerwowo. Popębuchały jeden po trzecim, jak zeszłoroczne balony ze śniegiem tańczyły. Nago. Ale tego wam nie powiem, bo... A czemu niby tak? Pamięć bardzo się tym zdenerwowała. A potem wzięła miecz i różę i poszła spać. Jutro i tak wszystko zapomni. Pamięć już w końcu Nie Ta... Amen.
Księżyc
Inny tekst
·
20 czerwca 2004
W moim odczuciu, aby pisać rzeczy, które źle się czyta należy być bardzo dobrym w tej dziedzinie. Bo czytelnik wtedy wie, że warto się pomęczyć, a gdy zaczynamy, to czytelnik nie wie, czy warto (w 99% przypadków - nie warto), bo autorzy lubią mydlić oczy formą. A czytamy, zeby coś z tego mieć dla siebie, z egoistycznych pobudek przecież czytamy, tak naprawdę autor nas mało interesuje.
Wstawiam "niczego sobie", bo mimo wszystko odcina się od wywrotowej pisaniny, chociaż to ironiczno - pompatyczne "Amen" na końcu, to kiepski pomysł. Ograny pomysł, to kiepski pomysł.
kussi pozdrawia