poczujesz ten klimat patrząc na plastikową zapalniczkę
na całej planecie nie ma nic bardziej mrocznego
w całym Paryżu nie ma nic cenniejszego
nazywają mnie martwą - mnie zapalniczkę
z różowej macicy perłowej...
ale usłyszysz to co mówię obserwując ognisty warkocz płomienia
nigdy nie istniałem
nie ufaj nawet uściskowi własnej dłoni
nigdy nie uległem manii ożywiania
jestem pełnym nonszalancji przedmiotem
dziękuję za Twoją niewiarę
to już jest coś
dzięki temu umacniam się w każdej sekundzie Twoich czarnych myśli
w całym rozświetlonym wnetrzu wszechświata nie ma dziś
nic równie samotnego jak ja - gasnę kiedy
przestajesz mnie pocierać
umieram kiedy przestajesz mnie dotykać
Europejskie dni palenia uważam za otwarte
przyjdż do mnie!
chcę więcej dotyku
pragnę za ogromną sumę
uwolnić się od okowów plastiku
w moich przeciwsłonecznych opalizujących okularach
odbijają się jednocześnie wszystkie imponderabilia
powiedz to
wykrztuś to wreszcie z siebie
...pies rośnie szybko
szachy pod Moskwą
cały Petersburg przychodzi nad Newę
po której jak kaczki pływają kule bilardowe
Nie!
nie chcemy się mieszać do okruchów życia
chcemy prawdziwej ekstazy
tak krzyczą oszalałe przedmioty!
na mojej gładkiej polimeryzowanej skórze
odciskają się wszystkie linie papilarne
w moim quazi-kryształowym sercu ściele się dywan gazu
chcemy się skręcać z gorąca jak fantasmagorie
chcemy zatracać się w trzech wymiarach
chcę ścisnąć mojego sterczącego penisa
i wziąść Cię pd tyłu na tylnim siedzeniu kabrioletu
dotknij mnie zanim się wypalę
ostatni wątpliwy raz
zrewanżuj się za noce pełne światłocienia
daj mi niesyntetyczne
podatne na ekspresję pole widzenia
baśniowy nastrój
ukośne spojrzenie z operowej loży
potrafię podpalić wszystko
dla ciebie podpalę Watykan
nie!
przypiekę rany samemu Chrystusowi
dla Ciebie zastawię się w lombardzie
to ja - zapalniczka Moholy-Millera z najczystszej ultramaryny
to ja sprawuję władzę nad twoim pilotem tv
o kurwa !
zabrakło przecinków!
Was ludzi
od zawsze entuzjazmowały sny
za powiekami marzeń nie doznajesz ani rozczarowania
ani cierpienia
tęsknota leży w łóżku
a absolut wnika w ścienne pory
oddychający mur
ocean wypływający z kropli wody
ty medytujesz a rzeczywistość nie zasypia nigdy
zawsze gotowa wypiąć swoje twarde ego
idę bo już tu jestem
może universum nie zaprogramowali aż tacy debile
może zostało stworzone coś o czym nie śnili nawet pajdokraci
od początku tego utworu doznaję samych oświeceń
zapalam
zapalam papierosy jointy opium heroinę
obracam światem w palcach jak kostką towaru
Ponadto, jak już kogoś chcemy od tyłu w kabriolecie to "wziąć", a nie "wziąŚć". Jeżeli chodzi o ten jakże (w moim odczuciu) wydumany, karykaruralny i quasiliteracki (a masz!), to ten sterczący penis... B e z p o d s t a w n i e.
pozdrawiam,
kussi
Rzeczywiście, błąd wychwycony przez kussi to jedyne, co można powiedzieć dobrego o tym tekście. Reszta trochę gorsza.