bez niedopowiedzeń i braku uwagoczasu,
z Nim - jak gdyby nie wypadało bez,
jakby bez było dozwolone tylko po kryjomu,
przez tamtych skazane na pustkę i zawrót
głowy bolesnej-bojącej
- o nie-niej mniej selfskoncentro,
niebyłej dla/pod, ale z cieniem przezroczystym
i nieartykułowanym tym dźwiękiem - zwiastującym ciepło spontana,
który wcale nie traci zwiastuna przed mając,
z Nim, ale zdrowo, pogodnie, wygodnie i bez strat,
bez oglądania się w tył i bycia w nie-tej, zawsze-nie-tej rzeczywistości
- o nie-wiem-niej zaopaskowanej różowo
promieniem jej osobistego dobra,
odkłębowanej z tych nie- i cześć- reakcjosytuacji i poreakcji-naszych,
uśmiechniętej z siebie boso w trawie i śmiejącej się z liścia,
nieuciekającej i ze skradzioną nieszkodliwie cząstką (duszy)
- o subtel-niej migającej mrugotliwie,
właściwie nie wiem, na tyle niepo ale jednak znanej,
istnie oskrzydlonej, istotnej w swojej istotkowości pozytywnej,
niewyrośniętej z nieprzeniknionego,
zastanego i leniwie niewsmakowanego (och, my)
- a o sobie nie chce się. A może bojno jakoś,
przecież kiedyś już się jednak zama- potem żyło,
a się - co miało? - nie wydarzyło ("nie ma nic").
To teraz ostrożniej. (nieprawda)
Pozdrawiam i twórz dalej.
ps: możesz mi cosik podesłać na maila , bede miał co robić nocą.