Nadzieja na lepsze jutro
Burry
Nocny chłód powoli ostudza moje rozgrzane ciało. Krople potu rozproszone po twarzy, wszechobecne ciepło wypełniające wnętrze. Właśnie skończył się dzień. Upalny sierpniowy dzień, taki jak codzień. No może nie do końca, za wyjątkiem kilku drobnych szczegółów, które tak trudno zapamiętać czy zliczyć... Wyglądam przez okno. Wpatruję się w ciemne gwiaździste niebo, w dal. Z nadzieją na lepsze jutro... Tam gdzie kończą się dachy domów, wierzchołki drzew. Jest mi lżej. Próbuję dostrzec wskazówki, pomocnej dłoni, przystani, gdzie doznałbym szczęścia, spokoju, ukojenia. Jest tak cicho i spokojnie. Wiem, że jeśli teraz zasnę to stracę te jakże cenne dla mnie chwile... Chwile, na które trzeba będzie czekać przez kolejny ciężki dzień.
Burry
Inny tekst
·
20 sierpnia 2000