Chce mi się kogoś zabić. Ale nie tak po prostu. Żeby o tym wiedział, ale żeby nie cierpiał. Nie lubię cierpienia. Zawsze je mimowolnie odczuwam. Chyba, że to ja je zadaję. Własnoręcznie. Chciałabym się zabić. Ale to jest dużo trudniejsze, niż myślałam. Stoję w oknie. Wtedy dopiero pojawiają się wszystkie "ale", "a gdyby" i "może jednak". Nie cierpię tych słówek. One zniekształcają cały sens. A taki prawdziwy, nie piszę realny, bo coś takiego nie istnieje...
Co ja tam pisałam... Aha. Sens jest jednoznaczny. Droga do niego może być trudna i zawiła. Ale on sam jest prosty i oczywisty, bez żadnych niedomówień.
Po co ja to piszę... To bez sensu. Ha, znowu sens. A po co on właściwie, skoro tak trudno do niego dotrzeć. Tyle rzeczy pozornie wydaje się bezsensownych. Ale On jest wszędzie. Przynajmniej mam taką nadzieję. To wcale nie pewność. Nie mam żadnej pewności. W niczym.
Nawet życie ma sens. Głupie. Życie JEST głupie. Ale ma sens. Ja go i tak nie znajdę. A tak trudno jest popełnić mord. Na sobie. Na sobie samym. Wyszło jak w tekstach Kaśki N. Lubię ją.
Niewiele osób naprawdę lubię. I nie wiem do końca, kogo. Chyba lubię Marcina. Tamtego. Ale go właściwie nie znam. Raz z nim gadałam. Nawet zapamiętał moje imię. Teraz pewnie już zapomniał. Nie dziwię mu się. Nikt nie pamięta.
Ja też bym chciała zapomnieć. Często się tu powtarza JA. Zbyt często. Jestem egoistką. Myślę tylko o sobie. Wiem, że źle jest nienawidzić. Ale ja nienawidzę. Siebie. To jest łatwe. Trudno jest siebie samego polubić. Trudno jest polubić kogoś takiego, jak ja. Mnie.
Ostatnio Mateusz stwierdził, na moją wyraźną prośbę, że mnie "nie nie lubi". To to samo. W tym przypadku jest czarne. Jest białe. Szarość jest równa obojętności. Zbyt dużo ze sobą przebywamy, zbyt dużo mi mówi. To nie może być szare. To jest białe. Bo czerń kocham.
23.10.2000 - GEOGRAFIA, PRZERWA GEO-POL
Chciałabym móc wierzyć, że życie jest piękne. Starczyłoby mi, a przynajmniej tak sądzę, jakieś jedno wydarzenie. Przyjemne. Dające poczucie szczęścia. I koniecznie mające duże znaczenie... Nie wiem, jak to sformułować. Chciałabym napisać coś o miłości, ale nie umiem. O tym nie da się pisać. Nie da się mówić. To trzeba poczuć. Przeżyć. Ja nie umiem. Chcę się - źle. Chciałabym móc zakochać się w kimś, kto by to odwzajemnił. Utopia. Nierealne. Jak wszystkie moje marzenia.
Za dużo tu "chciałabym". Nie lubię tego słowa. Zresztą sama nie wiem. Ale mi się ono nie podoba. Brzmi, jakbym mówiła (czy pisała - wszystko jedno) chcę chcieć. Znowu źle. To co innego. Nie umiem. Nie umiem się wysłowić. Nie umiem wyrazić, o co mi chodzi. Ani tego, co myślę. Wszystko przez to. Mówię za dużo i nie na temat. A jeśli nawet na temat. Co to kogo obchodzi?
Znowu zaczynam. Jestem egoistką. Samolubną egoistką. Wiem, że to błąd językowy, ale jedno z tych słów to za mało.
Czemu, jak proszę, żeby mnie zabić, ludzie odbierają to jako żart? Niesmaczny dowcip. Nic nie znaczące słowa. Czy nie mogą pomóc mi spełnić chociaż jednego marzenia? Największego. Z nim spełniłyby się wszystkie inne. Marzę o KOŃCU.
Nie lubię marzeń. One się nigdy nie spełniają. Inaczej. Moje marzenia nigdy się nie spełniają. To moja wina. Nie wiem, dlaczego, ale to musi być moja wina. Chciałabym....
23.10.2000 - MATEMATYKA
Już tylko do stycznia. Mój koszmar w styczniu ustanie. Boję się tylko, że okaże się, że to nie to. Że w czym innym tkwi problem. Obawiam się, że we mnie. Tak jest. Tak musi być. Inaczej do końca utracę wiarę w odnalezienie sensu życia. Chciałabym móc sprowadzić wszystko do markowego dresu i komóry. Ale chyba nawet tacy ludzie mają uczucia i pragną czegoś więcej. Mam nadzieję. Nie. Ja nie mam już żadnej nadziei.
Podoba mi się słowo absurd. Przyjemnie brzmi. I zawsze jest aktualne. Na czasie. Mogę go często używać, bo wiele jest absurdu w życiu. W moim życiu.
Nie wiem, co pisać
W myślach się gubię
Piszę po prostu
Bardzo Cię lubię - sympatycznej koleżance, Asia.
To właśnie jest absurd. Nie można tak po prostu powiedzieć komuś "lubię".
Ego (alt_ego@poczta.onet.pl)